Najlepsze festiwale poza muzycznymi uniesieniami dostarczają także niedostępnych nigdzie indziej przeżyć. Tym śladem podąża także Ephemera Festival.
Performens na równi z muzyką
Czy masz już bilety na Ephemerę?
Ephemera jest bardzo często nazywana młodszą siostrą Unsound Festival. Czy słusznie? Trzy poprzednie odsłony pokazały bardzo wyraźnie, że warszawska inicjatywa również jest w dużej mierze nastawiona na odczuwanie. Organizatorzy co roku nie tyle przesuwają granice, ile poszerzają pojęcie festiwalowego performensu. Pierwsze dwie edycje podchodziły do tego (co, swoją drogą, kompletnie zrozumiałe), nieco nieśmiało. Przodującą formą ekspresji były sztuki wizualne prezentowane na wernisażach oraz projekcjach. Pojawił się też taniec pod postacią polskiej premiery Untitled (Holding Horizon) Alexa Baczyńskiego-Jenkinsa.
W 2022 roku nastąpiła niemała rewolucja. Organizatorzy położyli znacznie większy nacisk na poszerzenie programu wydarzenia. Program wypełnił się wtedy ponadstandardowymi działaniami takimi jak spacer zapachowy po Ogrodzie Botanicznym w Łazienkach czy wieczór poetycki nawiązujący do wojny w Ukrainie, wyrażający cierpienie i ból. Nastąpiło również połączenie sił z inicjatywą W Brzask, czyli koncertami organizowanymi przed wschodem słońca w Królikarni. Najmocniej jednak wbiło mi się w pamięć uczestnictwo w wydarzeniu nazwanym enigmatycznie Boskie Ciała. Była to nawiązująca do obrzędów katolickich jadalna instalacja, podczas której można było doświadczyć pokarmów wszystkimi zmysłami, nawet słuchem. W programie tegorocznej edycji także zaplanowana jest instalacja oparta na jedzeniu, tym razem odnosząca się do rytuałów słowiańskich.
Czego doświadczymy w tym roku?
Największą ciekawostką zdecydowanie jest wydarzenie z udziałem Lucha Lub. Są to wielocielesne zapasy w żelu z siemienia lnianego, gdzie sędzia tylko podkręca atmosferę, a muzyka nakręca do coraz śmielszych chwytów. A w tym wypadku wszystkie są dozwolone. Najlepsze, że samemu można stać się częścią performensu. Nie tylko przez ekstatyczne reagowanie na sytuację wewnątrz ringu, ale także przez sam udział w spektaklu. Organizatorzy zapraszają bowiem osoby performerskie do przemienienia się w luchadorów.
W programie tegorocznej edycji pojawia się także enigmatyczna nazwa Migotania. Po przeczytaniu opisu dowiadujemy się, że to wydarzenie skupione przede wszystkim na przenikaniu się światła i dźwięku. Za sprawą Robina Foxa i Emmaneula Bairda wnętrze Teatru Nowego przemieni się w zupełnie odrębne środowisko. Nawiązaniem do światła jest również koncert W Brzask, który staje się powoli festiwalową tradycją. Światło jako medium oddaje najpełniej myśl przewodnią festiwalu. Nie ma przecież drugiego tak pięknego, a zarazem tak krótkotrwałego, tak efemerycznego zjawiska.
W Going. zajmuję się projektami i pisaniem. Artystycznie techno w @naked.relaxing i disco @zenit.muzyka. Poza tym modowa odklejka, włoska kuchnia, książki na równi z filmami i sztuka wszelaka.