Spokoju w dźwiękach nigdy za wiele. Festiwal Ambientalny już w listopadzie!
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
W dniach 18-19 listopada Wrocław znów stanie się ostoją dla słuchaczy spragnionych kojących, kontemplacyjnych brzmień. Przyglądamy się szóstce wykonawców, którzy o nie zadbają.
Choć to nie całonocna impreza, najpierw będzie before. 7 października w Formatach zagrają Heinali, Joachim Spieth i Jakub Kasperkiewicz. Niewiele ponad półtora miesiąca później przyjdzie pora na danie główne, które wrocławianom będzie zaserwowane już po raz trzynasty. – Nasz Festiwal czerpie inspiracje z muzyki, której nie wystarczy słuchać. Bardzo często trzeba ją najpierw usłyszeć – deklarują organizatorzy wydarzenia z ambientem w roli głównej. Kto tym razem rzuci odbiorcom takie wyzwanie i pozwoli im bez reszty zatracić się w dźwiękach? Sprawdźcie sami!
Już teraz zamówcie swoje wejściówki na Festiwal Ambientalny w platformie Going. Bilety szybko znikają!
Festiwal Ambientalny: Hainbach
Część z was przypuszczalnie może kojarzyć go z działalności vlogerskiej. Na YouTube uczy, jak posługiwać się syntezatorami modularnymi i które efekty zrobią na słuchaczach największe wrażenie. Prezentuje również samodzielnie wykonane instrumenty, jak choćby rejestrator taśmy magnetycznej. Stefan Goetsch, szerszej publiczności znany jako Hainbach, nie poprzestaje jednak tylko na dydaktyce. Niemiec wydaje płyty, komponuje soundtracki do gier wideo i dokumentów, a niekiedy zdarza mu się też udźwiękawiać instalacje artystyczne. W każdej z tych aktywności hołduje śmiałemu, ale uważnemu eksperymentowaniu i przekraczaniu granic.
Thomas Köner
Człowiek-instytucja, na scenie obecny już od ponad trzydziestu lat. W tym czasie zasłużył na miano jednego z najpłodniejszych i najzdolniejszych artystów audiowizualnych. Wraz z Andym Mellwigiem powołał do życia duet Porter Ricks, którego album Biokinetics szybko wpisał się w kanon dub techno. Samemu tworzył płyty inspirowane eskapistycznymi, arktycznymi krajobrazami (Nunatak Gongamur, Permafrost), ścieżki dźwiękowe niemych filmów (Metropolis, Faust, Nosferatu. Symfonia grozy) oraz brzmieniową ilustrację manifestu futurystów. Pracuje samodzielnie i w porozumieniu z galeriami sztuki oraz festiwalami. Obecność obowiązkowa!
Festiwal Ambientalny: Martyna Basta
Początkowo kształciła się na gitarzystkę. W wieku 18 lat stwierdziła jednak, że dążenie do instrumentalnej doskonałości ogranicza ją twórczo. Kurczowe chwytanie się partytur zamieniła wówczas na introspektywne eksperymenty… i wyszło jej to na dobre. Dziś występuje na coraz większych scenach, nagrywa miksy dla EOS Radio czy kultowego NTS, a jej najnowszą płytę Slowly Forgetting, Barely Remembering recenzował sam Pitchfork. Martyna Basta, kompozytorka łącząca delikatny ambient z efemerycznym wokalem, konsekwentnie pnie się do góry. Już teraz idzie jej znakomicie, a to dopiero preludium międzynarodowej kariery.
Félicia Atkinson
Na co dzień mieszka w Normandii: urokliwym rejonie w północno-zachodniej Francji. Niezwykłe krajobrazy i złożona historia krainy nieustannie zapewniają jej inspirację do tworzenia. U Félicii Atkinson organiczne, przesiąknięte tym anturażem pejzaże dźwiękowe nie stoją w pojedynkę. Na wielu płytach – z czego ostatnia, Image Language, ujrzała światło dzienne w ubiegłym roku – uzupełniają je melorecytacyjne, ASMR-owe wręcz wstawki. Interdyscyplinarna artystka opowiada za ich pośrednictwem o tym, czego doświadczyli inni. Jako narratorka – a nie bohaterka – próbuje uchwycić esencję zasłyszanych wspomnień, które normalnie zostałyby puszczone w niepamięć.
Festiwal Ambientalny: Chihei Hatakeyama
– Jestem skromny, ale jednocześnie lubię się wyróżniać – wyznał producent w kwestionariuszu ułożonym przez wytwórnię Gearbox Records. W jego stwierdzeniu trudno wychwycić nutę fałszu. Tokijczyk rzeczywiście nie koncertuje zbyt często. Równie rzadko udziela się w mediach społecznościowych, chociaż ma się czym pochwalić. Założyciel labelu White Paddy Mountain na przestrzeni niespełna dwóch dekad wydał blisko 70 albumów. Tak imponującą dyskografią udowodnił, że ambient jest niezwykle pojemną szufladką gatunkową. W jego wydaniu kryje zarówno akustyczne instrumenty (gitarę, wibrafon, pianino), jak i strzępki nagrań terenowych czy elektroniczne wtręty.
Hinode Tapes
Słowo hinode w języku japońskim oznacza po prostu „wschód słońca”. Nazwa tria pasuje jak ulał do nastrojowego charakteru ich twórczości. Brzmienia zawarte na debiutanckiej płycie formacji byłyby idealnym akompaniamentem do obserwowania pierwszych promieni wyłaniających się zza chmur. Zderzenie ambientu, free jazzu i post-rocka pozostaje angażujące, ale nie na tyle mocno, żeby przy nim swobodnie nie odetchnąć. A jeśli po koncercie Hinode Tapes pozostanie Wam niedosyt, pamiętajcie, że członkowie zespołu – Piotr Chęcki, Piotr Kaliński i Jacek Prościński – na co dzień tworzą też inne projekty. Nene Heroine albo Nanook of the North.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.