Czytasz teraz
Jak opisać teorie spiskowe emotkami ✈_✈ █ █ ▄ i kotkami (^・ω・^=)~ | Piotr Mika, myśli przeróżne…
Opinie

Jak opisać teorie spiskowe emotkami ✈_✈ █ █ ▄ i kotkami (^・ω・^=)~ | Piotr Mika, myśli przeróżne…

Wiara w teorie spiskowe jest wyrazem niezgody na skomplikowanie świata, w którym codziennie za jedno stare słowo, którego nagle nie możemy już używać, dostaje się kolejną nową płeć do nauczenia i szanowania na pamięć, masakra!

Powyższy tytuł to parszywy clickbait (a może i fake news??), ponieważ instrukcji tego, jak konspirować w sprawie teorii spiskowych za pomocą emotek w tym tekście nie znajdziecie (noooo oooookej, poza tymi nagłówkowymi samolotami lecącymi na WTC). WTF? – spytacie więc.


najbardziej kontrowersyjna teoria dotyczącą 9/11



Nie będzie tu wyśmiewania teorii spiskowych, xDeologizowania, przydzielania foliowych czapeczek.




Nie będzie też prostowania, podważania, obalania.


Takie rzeczy robią ludzie znacznie mądrzejsi i znacznie bardziej cierpliwi.

To co będzie?
Ja popierdaczę o czymś innym. Zrobię fikoła, w którym postaram się pokazać punkt wspólny teorii spiskowych i emotek. I kotków.

Spiski, kotki i emotki.

Oczekujcie także, w dalszej części felietonu, paru kozackich zdjęć kotów w foliowych czapeczkach (ale proszę jeszcze nie scrollować!).

Będzie też o tym, jak zostać mistrzem emotek bez wychodzenia z domu.


Tymczasem również (jak powiedział Jan Pa DJ Hazel) – teorie spiskowe i emotki

Świetnym wprowadzeniem do zrozumienia teorii spiskowych jest podcastowy wywiad z Marcinem Napiórkowskim, badaczem współczesnych mitów (a teorie spiskowe są takich mitów ekstremalnie barwnymi przykładami. W podkaście tym Napiórkowski mówi między innymi o takich aspektach atrakcyjności tych teorii, jak silna polaryzacja (my-dobro vs oni-zło), wyznaczenie czarnego charakteru (masoni, żydzi, Bill Gates), nazwanie konkretnego rekwizytu, przez który odtwarza się ten sam mit o władzy i podporządkowaniu (szczepionka, chipy, drzewo wiadomości dobrego i złego) nadawanie poczucia sprawczości w niesprawczości (światem rządzi POTĘŻNY spisek, ale jeśli nie dam się zaszczepić/założę foliową czapeczkę/właczę myślenie, przeciwstawię się siłom zła). I przede wszystkim – prostota. Prostota wyjaśnienia świata, jego zwięzła instrukcja obsługi.



Myślę wtedy o pewniej bliskiej mi osobie, niegłupiej, wykształconej, która dosłownie wybucha śmiechem na słowa o tym, że rzeczywistość jest skomplikowana. Nie jest. System emerytalny jest prosty. Gospodarka – prosta. Moralność – prosta. Każde „ale” to głupie lewackie mącenie. Ludzie nie lubią niuansowania, tego „ale” rozwadniającego konkret. „Ale” ich wkurwia, burzy harmonię prostego, łatwego do zrozumienia świata. Dlatego np. PiS na lajcie może wmawiać ludziom, że jego reformy sądownictwa nie różnią się przecież od porządków prawnych w Niemczech czy Francji, a tam się jakoś ci zawzięci na Polskę unijni urzędnicy nie czepiają. Jeśli padnie jakieś „tak, ale”, wymieniające te „małe” niuanse, to nikt tego pierdololo nie wysłucha. Dyskusje polityczne nie wchodzą już w żadne „ale”, pada argument i kontrargument („niszczycie niezależne sądownictwo” vs „ej mordo w Niemczech panują podobne przepisy”), przy ewentualnym „tak, ale” attention span spada do zera, więc nikt już nie takaleizuje, nie wchodzi w szczegóły, tylko się w kółko przekrzykuje tymi samymi okrągłymi hasłami.

A teraz spójrzcie na narracje wokół szczepionek:

Szczepionki chronią, ALE nie na 100%, ALE nie wiadomo którą wybrać, ALE trzeba przyjąć i 2 dawki, ALE zdarzają się skutki uboczne, ALE prawdopodobnie będzie potrzebna trzecia dawka podtrzymująca, ALE może być i tak jak z grypą, że kolejne mutacje i kolejne szczepionki co roku, ALE i tak możesz zachorować, ALE jak będziesz mieć pecha, to nawet umrzeć.

vs

Szczepionki nie zostały wystarczająco dobrze przebadane.

EOT
////////////////////////

Albo taki komć spod artykułu dotyczącego ewentualnego wycofania zmian czasu na letni i zimowy mi się przypomnina, nie dotyczy co prawda teorii spiskowych, ale i tak bardzo go lubię:


Poza głupotką z pierwszej części (południe zegarowe i południe słoneczne prawie nigdy się nie pokrywają), uderza mnie kolejne zdanie:

„Niech będzie PRZYWRÓCONY stan faktyczny”.

(i niech będzie pochwalony Jezus Chrystus)

Chcę P.R.A.W.D.Y. (a raczej tego, co mi się nią wydaje), ale przede wszystkim chcę przywrócenia TEGO, CO BYŁO. Chcę starego, prostego porządku. Słońce w najwyższym położeniu w południe za każdym jebanym razem, a nie raz o 12:00, raz o 13:00, no jebla idzie dostać.

Wiara w teorie spiskowe jest wyrazem niezgody na skomplikowanie świata, w którym codziennie za jedno stare słowo, którego nagle nie możemy już używać, dostaje się kolejną nową płeć do nauczenia i szanowania, masakra!



Tymczasem kiedyś to było.



Kiedyś świat był prosty. Jeśli chciało się coś wiedzieć, wystarczyło spojrzeć w górę, zobaczyć jednoznacznie uśmiechniętą twarz mamy lub taty i spytać – i zawsze dostawało się prostą, bo skrojoną na nasze dziecięce możliwości poznawcze (oraz możliwości rodzica), odpowiedź.


W tej potrzebie powrotu do prostego, nieskomplikowanego świata bez żadnego „ale” tkwi tęsknota za idyllą dzieciństwa, harmonią, spokojem i bezpieczeństwem bycia zaopiekowanym przez rodzica.



I wtedy wchodzą emotki, całe na żółto



EDIT: kurde, po kwadransie od napisania tego zdania przypomniało mi się, że tego samego follow-upu (jak mawiają rapperzy) z „wchodzeniem całym na jakoś tam”, użyłem już w poprzednim felietonie, ale już trudno, to fajne zdanko i nie będę zmieniał tylko dlatego, że martwię się, czy aby ktoś sobie nie pomyśli, że zaczynam się powtarzać. Nawet jak zaczynam, to co z tego??



Boomerzy pszerurzni często gadają o tym, jakim to zwyrodnieniem językowym w naszych czasach są emotki, że hurr durr powrud do pisma obrazkowego, do jaskini i ugułem upadek cywilizacji (btw to jeden z rzadkich momentów, kiedy to magiczne „kiedyś to było” nie ma zastosowania).

Otoż, kurwa, nie. I mam na to dowody.
1. Język dąży do precyzji (trafność nazywania) i ekonomii (jak namniejszego nakładu sił). Tak się składa, że emotki umożliwiają nazwanie emocji przy użyciu jednego znaku. Weźmy choćby takie skurwiałe „😂” – ilu wyrazów potrzeba, by wyrazić to, co mówi ten 1 znaczek?

2. A do tego emotki są w ogóle nie o tym. Emotki nie zastępują słów, tylko mowę ciała, którą podczas normalniej komunikacji twarzo w twarz przekazujemy podobno, wg ekspertów, 64732109,08% informacji (PS to sporo). Emotki są oczywiście bardzo ubogim substytutem mowy ciała, głównie mimiki – ale przynajmniej są. Póki co innych sposobów na jej przekazanie podczas klikusiania na czaciku nie mamy. Emotki UBOGACAJĄ (jak by to powiedział ksiądz proboszcz) z założenia ograniczoną komunikację internetową. Zastępować emotki słowami to (często) jak opisywać komuś zdjęcie kotka zamiast je po prostu pokazać (już za chwilę, kochani).

Tak więc „puryści” językowi, odbierdolta się od nas i naszych emotkowych maleństw.

Inna sprawa, że ryjcem, wg jakiegoś tam innego pana mądralińskiego, możemy podobno pokazać 10000 min, z których 3000 wysyła sygnały emocjonalne. To także sporo, a na pewno sporo więcej, niż jest emotek odnoszcących się do stanów emocjonalnych (czyli po odliczeniu tych wszystkich 🐱🦔🎧🍕⚽🙏✝🇵🇱. Choć nie, 🇵🇱 to także stan emocjonalny). Ale…


…🅰le w tej ubogości emotek tkwi także ich siła, secret ich popularności i to coś, co zbliża je do teorii spiskowych. No bo właśnie – piętrzące się życiowe komplikacje, imby, mącenia, knucia, skandale, avanti za avanti, niejednoznaczności, niekończące się warstwy ironii i sarkazmów, 3000 emocji do przekazania twarzą, w tym takie jak „kocham cię bo wciąż jesteś moją córką, ale w sprawie tej aborcji miałam nieco inne zdanie”, albo „tak, szefie, chętnie znów zostanę po godzinach, choć jeszcze trochę, a przyjdę do pracy z szotganem i rozjebię ciebie i tę twoją zasraną firmę”, czy „nie no, kurwa, nie wierzę, że właśnie wciągnąłeś prochy dziadka” – cały ten nadmiar dorosłego życia, który nas przytłacza, sprawia, że tęsknimy za prostym jednoznacznym uśmiechem, za prostym jednoznacznym smuteczkiem, za serduszkiem bez żadnego ale, za misiaczkiem, kwiatuszkiem, bakłażankiem, brzoskwinką 😳


I taka prosta jednoznaczna emotka, podobnie jak wiara w teorie spiskowe, jest wyrazem tęsknoty do nieskomplikowanego – w tym wypadku emocjonalnie – świata przeszłości.

A już żeby zupełnie odlecieć – uśmiechnięta emotka to uśmiechnięta twarz matki pochylającej się nad nami w kołysce 🙂


…🅱yć może już niedługo te wywody o ograniczeniu emotek będą nieaktualne, oto bowiem dokonuje się największy skok cywilizacyjny w historii ludzkości:


Jak zostać mistrzem emotek

Zacznę od sarkania. Bo jeśli gdzieś dzieje się jakiś spisek, to właśnie tutaj – największy skok cywilizacyjny odjebuje się w tej właśnie chwili, a media milczą. O sprawie wiedzą nieliczni.

Gdyby stało za tym Apple, byłoby zapewne inaczej, ale nie stoi, w związku z tym o PRZEŁOMIE wie póki co tylko garstka geeków.

Dobra, bo dłużej już nie wytrzymię – otóż, kochani


W klawiaturze Gboard od Googla można mutować emotki!!1

Tak, to prawda. Firma Google podjęła się procesu mutacji emotek. Jest to projekt olbrzymi, zważywszy na fakt, że w tej chwili w standardzie unicode jest ich tam około 3600 (to sporo), kombinacja każdego z każdym daje łączną liczbę większą niż jest gwiazd na niebie i ziarenek piasku na pustyni razem wziętych (to jeszcze bardziej sporo). Ale najtęższe umysły korporacji pracują systematycznie, cierpliwie odhaczając kolejno wszystkie opcje. Tyle rzekłszy, oddaję głos w ręce emotek-mutantów:


Jak to się robi? Bardzo prosto, wystarczy kilknąć po kolei 2 emotki i jeśli są już „ready”, to w polu podpowiedzi pojawi efekt emotkowej mutacji (a także kilka podpowiedzi innych kombinacji). Wirus świńskiej grypy? Bardzo proszę, 🦠+🐷=

Zobacz również
Rainer Weiner Fassbinder

Klawiaturę Gboard ściągniecie stąd i szybko odnajdziecie swoje ulubione mutacje, stając się budzącymi podziw i westchnienia internetowego towarzystwa mistrzami emotek. Mutują się także te same emotki (czyli np. 💩+💩) – co daje, moim zdaniem, najbardziej szalone efekty:





I jeżeli to nie jest zajebiste, to ja nie wiem co jest.

Może zdjęcia kotków w foliowych czapeczkach?

W Internecie można kupić specjalistyczne foliowe czapeczki dla kotów. Chronią przed promienowaniem HAARP i gamma, implantami do zdalnej identyfikacji radiowej i psim postrzeganiem pozazmysłowym oraz innymi rządowymi próbami kontroli umysłu. Wysoka średnia ocena produktu powinna przekonać do zakupu nawet największych sceptyków.


Z drugiej strony, ponieważ świat nie jest taki prosty, są śmiałkowie, którzy dowodzą, że TO KOTY KONTROLUJĄ LUDZI, zmuszając nas do prowadzenia wojen, w celu spowolnienia rozwoju cywilizacyjnego. Czy wiedzieliście, że I wojna światowa była kocią odpowiedzią na rewolucję przemysłową? Że nawet █▬█ █ ▀█▀ler nie wiedział o Holocauście był ofiarą kocich manipulacji? Przejmujący podcast tłumaczący kocią konspirację jest do wysłuchania tu.


Wróćmy jednak do mniej złowieszczych kotów w foliowych czapeczkach:



Na koniec wykorzystam swój przywilej, by powiedzieć Wam, co czytać, czego słuchać i jak żyć.

Najpierw to, co moja redakcja ma Wam fajnego do zaoferowania:

1. Swój powrót do idylli dzieciństwa odbywa Wiesławiec Deluxe, opowiadający o Dr Albanie jako tle do polskich przemian ustrojowych w latach 90.

2. O zmianach zachodzących w Internecie w kontekście fenonemu Young Leosi ciekawie mówi Patryk w tekście Young Leosia – ikona pokolenia UwU, królowa internetowej dżungli.

3. Obstawiam, że ci, którzy wierzą w teorie spiskowe, nie bardzo wierzą w istnienie wzorców toksycznej męskości, więc nawet jeśli na mój tekst trafili i dotrwali aż do tego miejsca, to i tak w topkę miejsc najbardziej skażonych toksyczną męskością nie klikną, prawda?

4. Cancelować Kanyego? Zdeligizować Kanyaen? Bardzo proszę, fajny tekścior o tym, że reguły cancel culture nie dotyczą wszystkich.

5. Formy nieco dłuższe niż internetowe artykuły lepiej ode mnie poleci Wam Jagoda w swoim cyklu MORE Książkowe (tak, chodzi o książki).




Teraz muzyczka – dla sierotek po Strzałach Znikąd:

  1. TurnstileGlow On: jeszcze bardziej ekscytująco i świeżo niż na Time & Space. Mocni kandydaci do albumu roku.
  2. Shabason, Krgovich & Harris Florence: zajebisty ambiencik (acz czasem panowie się rozpędzą) nr 1, ciekawostką jest to, że wcześniej ta płyta była wydana w wersji z wokalami (pod tytułem Philadelphia) i, choć jestem zwolennikiem tego najbardziej ludzkiego pierwiastka w muzyce, to jednak tam było czegoś za dużo. Tu jest IDEALNIE.
  3. Devendra Banhart & Noah GeorgesonRefuge: zajebisty ambiencik nr 2 (ale żeby od Devendry??!), z bardziej new age’owym wajbem, momentami mocno zbiżający się do klasyka nad klasykami ambientu, Briana Eno .
  4. Ryan Sambol Gestalt: czy ktoś jeszcze słucha alt. country?
tak, a co?


pozdrawiam cieplutko,
Piotr

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony