Czytasz
TOP 5 polskich miejsc skażonych toksyczną męskością (wycieczka obowiązkowa!)

TOP 5 polskich miejsc skażonych toksyczną męskością (wycieczka obowiązkowa!)

ALERT RCB: Uwaga! Silne stężenie toksycznej męskości! Należy bezzwłocznie opuścić strefę skażenia.

Wyobrażacie sobie, że nasz rząd puszcza takie ostrzeżenie? To obecnie niemal tak abstrakcyjne, jak np. ten materiał w TVP info z 2015 roku:



A pamiętacie azbest? Jeszcze 50 lat temu pokrywało się nim dachy dużej części budynków w naszym kraju. Aż w końcu okazało się, że jest śmiertelnie niebezpieczny dla płuc. Tak się składa, że wszechobecność toksycznej męskości w naszym społeczeństwie jest równie trująca, a dzieje się to nieco dłużej niż w przypadku wspomnianej substancji. Nie jest to tylko moja subiektywna opinia, lecz oficjalne stanowisko Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. W 2019 roku toksyczna męskość została przez nie uznana jako szkodliwa dla zdrowia psychicznego mężczyzn.

– Ale zaraz, zaraz! Co jest złego w byciu męskim???


Nic, dopóki owo poczucie męskości nie karmi się agresją wobec innych, niewyrażaniem emocji innych niż złość, a zarazem potrzebą ciągłego udowadniania i porównywania swojej męskości do tego, co niemęskie – czyli kobiece, a w domyśle – gorsze. Taka mieszanka musi być toksyczna i nie jest inaczej – mężczyźni popełniają więcej samobójstw i częściej wpadają w uzależnienie od alkoholu. Powstał nawet termin „manxiety”, mieszczący w sobie problemy psychiczne specyficzne dla mężczyzn.

Ryzyko zatrucia toksyczną męskością, tak jak azbestem, czeka nas nas w najmniej oczekiwanych miejscach. Podczas naszej wycieczki odwiedzimy właśnie te rejony. To co, zaczanymy nasz FREE GUIDED TOUR THROUGH TOP 5 TOXIC MASCULINITY PLACES?


1. Polskie drogi

Ach, polskie drogi. Szczególnie w dużych miastach. Nawet, jeśli na jezdni nie rozbije się żadna cysterna z niebezpiecznymi substancjami chemicznymi, to i tak przez 24 godziny na dobę są one festiwalem toksyczności.


Tutaj gniew i impulsywne reakcje są premiowane jak nigdzie indziej. Czasem wydaje mi się, że niewyrażone emocje kierowców znajdują swoje ujście w kompulsywnym trąbieniu. Oczywiście, klakson jest niezbędnym sygnałem alarmującym, który służy po to, żeby uniknąć wypadków. Ale używanie go w każdej możliwej sytuacji drogowej, gdy ktoś zachowa się choć troszeczkę nie po naszej myśli, sprawia, że wszyscy wokół są jeszcze bardziej zestresowani i skłonni do popełnienia błędu. Oczywiście oprócz tego jedynego, trąbiącego w fanfary jeźdźca, który ZAWSZE WIE jak się zachować na drodze i NIGDY się nie myli za kółkiem. Przecież jest ogarniętym, dojrzałym, męskim mężczyzną. Wojownikiem na rumaku.


Dźwięk klaksona to jednak nie jedyny hałas, który tak kochają drogowe kozaki. Innym afrodyzjakiem jest oczywiście dźwięk stuningowanego, przeraźliwie głośnego tłumika, najlepiej w środku miasta o 3 w nocy. Nie ma przecież nic tak męskiego, jak pokazanie wszystkim śpiącym wokół ludziom, że rumak potrafi nieźle zawarczeć. Arrrrrghhhh. Wydaje mi się, że głośność nocnego wycia takiego bolidu jest proporcjonalna nie tyle do stężenia testosteronu w organizmie właściciela, co raczej jego kruchej samooceny i potrzeby aprobaty.



tl;dw – reakcja ludzi: “jesteś z*ebem”

Ktoś mógłby rzec, że jeżdżenie samochodem jest po prostu stresujące i nie ma to wspólnego nic z męskością. Jasne, gdyby nie fakt, że przez wieki to głównie mężczyźni kierowali pojazdami, a ultraśmieszne kawały na temat tego, jak to kobiety gorzej jeżdżą, wciąż triggerują salwy śmiechu  u prawdziwych kierowców. Sam zostałem kilka lat temu zaskoczony przez sondę uliczną pewnego radia lubującego się w EDM-ach pytaniem „Dlaczego kobiety gorzej radzą sobie za kółkiem?”






Ostatnia sprawa to język i wieczne kłótnie. Czy istnieje inna sfera życia, gdzie w tak łatwy sposób zostaniesz zwyzywany od debili i ktoś sprzeda ci fakulca? Nah, polskie drogi nie mają tu konkurencji. Ciekawe tylko, czy w tak samo łatwy sposób osoba ta zwyzywała by Cię, patrząc Ci w oczy… To trochę jak z agresją słowną w internecie – za kółkiem jesteś kozakiem,  bo nikt tak naprawdę nie zna do końca Twojej tożsamości. Nie pokazujesz swojej twarzy, nie bierzesz odpowiedzialności za swoje słowa. Możesz ukryć się za szybą niczym za ekranem komputera. Ach, a propos komputerów, to właśnie dotarliśmy do kolejnego przystanku naszej wycieczki!




2. Polski rap

Ile jeszcze toksycznych ścieków upłynie do Wisły, zanim „suki”, „dziwki” i „szmaty” przestaną być elementem rapowej konwencji? Tak, wiem, temat jest złożony i wałkowany od wielu lat przez różne media. Szambo wybija ponownie przy każdej okazji, gdy jakiś raper powie za dużo w wywiadzie albo poniesie go na Instagramie.
Standardowo skutkuje to bitwami dziennikarzy/rek z raperami lub samymi sobą, gdzie z tej czy drugiej strony zawsze odpalane są te same pociski – że wspomniana konwencja, cenzura, chęć wiernego odwzorowania rzeczywistości. Sam nie czuję się ani na tyle kompetentny, ani chętny, by polemizować z tymi argumentami. Zamiast tego, wyrażę swój… optymizm.



Pokolenie Z przywiązuje większą uwagę do języka jako elementu formującego nasze myślenie – nie będącego jedynie odbiciem zastanej rzeczywistości. Jest on instrumentem służącym do dokonywania przemian społecznych, a protesty kobiet z tamtego roku są tego najlepszym dowodem. Kobiety, które na własnych zasadach, bez zgody mężczyzn, przejmują dyskurs i język, potrzebne są również w rapie. Udział dziewczyn w hip-hopowej scenie staje się coraz większy w USA, a u nas takie postacie, jak Dziarma czy nawet Young Leosia, budzą nadzieję na podobny trend.

Ej, ale odwalcie się od Leosi i polskich raperek




Może więc wulgarny, seksistowski mur rapowej konwencji również z czasem zacznie kruszyć się pod naporem tych zmian? Bo jeśli rap wciąż ma być autentycznym głosem młodego pokolenia, to rewolucja, która jest kobietą, nie może do niego nie dotrzeć. Ktoś mógłby powiedzieć, że w USA rosnąca ilość raperek nie przełożyła się na mniej seksistowskich zwrotek. Ale Polska to nie Stany. Pożyjemy, zobaczymy.



3. Środowisko gamingowe

Środowisko gamingowe pozwala nawiązywać przyjaźnie, szczególnie tym, którym ciężej przychodzi to w realu… Albo na inhalację toksyczną męskością bez wychodzenia z pokoju. Skupię się na tym drugim aspekcie gamingowego doświadczenia. 


Gry online takie, jak DOTA, League of Legends, czy Counter-Strike to miejsca, gdzie łatwiej jest oberwać obelgą niż ciosem czy kulką z pistoletu. Dotyczy to szczególnie kobiet czy osób LGBT (chociaż rasizm czy ksenofobia są tu obecne równie mocno, ale to już temat na inny artykuł). W gierkowych czatach często samo nazwanie kogoś „girl” czy jest równoznaczne z obrazą. Dlatego właśnie często ukrywają one swoją tożsamość, modulując głos tak, by brzmieć jak mężczyzna. Smutne, co?


Żeby nie było – kobiety również mogą rozpylać toksyczne zachowania i działać na niekorzyść swojego równouprawnienia. Tak, jak tzw. baseniary na Twitchu – grupa strimerek, która przyciągała na ich kanały tysiące napalonych widzów, chętnie eksponując swoją fizyczność. 

Cyk, 3 punkty dla patriarchatu


Gdy zaś platforma zabroniła robienia strimów w samej bieliźnie, wpadły na pomysł, by postawić w swoich pokojach dmuchane baseny i wykorzystać przepis pozwalający na prowadzenie transmisji na pływalniach czy plażach – oczywiście w bikini. Trzeba jednak pochwalić społeczność Twitcha, która sprzeciwiła się tej praktyce, co skończyło się banami dla baseniar. Jak widać, gracze też potrafią sprawnie przeprowadzić dezynfekcję z toksycznej męskości we własnym środowisku.

A ci, którzy tego nie kumają – DO MYCIA!



4. Polityka


Jak się idzie do polityki, to trzeba być skur*ysynem. Bo liczy się przebiegłość, bezwzględność, dominacja nad innymi. W polityce nie można być miękkim, niemęskim. Nie można kierować się uczuciami… Szkoda.

mmm, ale groźny.


Lecimy dalej. Prawa wyborcze dla kobiet? W Polsce dopiero od ponad stu lat (i tak nieźle w skali europejskiej). Historia historią, ale najnowsze dzieje polskiej polityki również naznaczone są toksyczną męskością – od (nie)pamiętnego „Jak można zgwałcić prosytutkę hehehehehehe” aż do niedawnej inby z Janą Szostak.

Brak stanika aktywistki wielu osobom przesłonił jej rozpaczliwy manifest nt. sytuacji na Białorusi. W tym wypadku najbardziej boli, że jej nieczyste intencje węszyła lewica, a dokładniej posłanka Anna-Maria Żukowska. Nie żeby gest pozbycia się stanika od wielu lat był symbolem walki ze zniewoleniem i seksualizacją kobiecego ciała. 

Sprawdź też
Utwory bez refrenów

No dobrze, a co by było, gdyby tak politycy, w tym nasz prezydent, jednak słuchali swoich emocji? Wyobraźcie sobie, że posiedzenie Sejmu rozpoczyna się kręgiem, w którym każdy i każda opowiada o tym, jak się dziś czuje. Pomarzyć zawsze można.


5. Kluby/dyskoteki


Naszą toksyczną wycieczkę kończymy na dyskotece. Niestety na takiej, gdzie Panie wchodzą za darmo (co by zwabić samców), dżentelmeni stawiają drinki, a świadoma zgoda i granice nie istnieją. Bo jak miałoby być inaczej, jeśli zdarzają się takie akcje, jak w warszawskim klubie Wesele, który na swoim profilu na fejsie wprost namawiał do gwałtu?



dajcie spokój, przecież to tylko żarty, h3h3h3h3


Gdyby istniała mapa stężenia toksycznej męskości w stolicy, to Wesele, Explosion czy większość klubów na ul. Mazowieckiej w każdy weekend przekraczałyby wszelkie dopuszczalne normy. I nie trzeba odwiedzić ich wszystkich jak Jaś Kapela (który opisał swoje narkotykowe eskapady w książce „Warszawa wciąga. Tu byłem, tu ćpałem, tu piłem”), żeby to dostrzec. Bo używki to jedno, ale połączenie ich z toksycznym przekonaniem samców o tym, że, idąc do klubu, „muszą zaliczyć”, daje coweekendowy festiwal kultury gwałtu. 


Źródło: klub Explosion


Dodatkowo, utwierdzają ich w tym tak wpływowe osoby jak Krzysztof Stanowski (który otwarcie popiera np. związki partnerskie) poprzez takie akcje, jak słynna inba z Mają Staśko. Dziennikarz sportowy w odpowiedzi na jej post zbagatelizował problem molestowania seksualnego w klubach i założył, że przydarza się to jedynie osobom będącym wg niego ucieleśnieniem kanonów piękna. Wrong.



Żelazna logika…


Oczywiście kluby klubom nierówne. Patrząc historycznie (i za ocean), to właśnie całonocne imprezy w klubowych przestrzeniach oraz towarzysząca im muzyka elektroniczna, szczególnie house, od początku swojego istnienia były bezpieczną przystanią dla kobiet oraz osób LGBT (temat poruszał niedawno na naszych łamach WIXAPOL – przyp. red.) To tam został również ukuty termin PLUR, oznaczający równość i tolerancję.


Czy kiedyś skuma to Krzysztof Stanowski lub osoby prowadzące fanpage klubu Wesele? Nie wiem. Ale tu właśnie kończy się nasza wycieczka przez zakamarki męskiej toksyczności. Odetchnijmy z ulgą.

Jak nie być Stanowskim | Piotr Mika, myśli przeróżne…

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone