Kiss cam wywołał aferę na skalę światową. Stadionowa zabawa ma ciemne strony
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Przez dekady był ciekawostką i zabawnym przerywnikiem podczas przerw w masowych widowiskach. Dziś, zwłaszcza po głośnym koncercie Coldplay, wywołuje lawinę pytań: o presję społeczną, granice rozrywki i konsekwencje nadmiernej ekspozycji medialnej. Historia jednego incydentu prowadzi do źródeł fenomenu, który staje się coraz bardziej problematyczny.
Tego nie było w scenariuszu. Jak kiss cam obnażył romans
Koncertu Coldplay, który odbył się 16 lipca w stanie Massachusetts, a dokładnie w Foxborough, Internet jeszcze długo nie zapomni. Podczas tak zwanego kiss cam kamery uchwyciły parę w czułym uścisku, która jednak, zauważając swoją obecność na telebimach, szybko od siebie odskoczyła, próbując przy tym zakryć twarze. – Albo mają romans, albo są bardzo nieśmiali – skomentował beztrosko ze sceny lider grupy, Chris Martin.
Rewolucja w randkowaniu czy pożywka dla red pillu? W aplikacji Tea Dating Advice można oceniać mężczyzn
Sieć szybko namierzyła kochanków. Okazało się, że są nimi Andy Byron, CEO Astronomer, oraz Kristin Cabot, szefowa HR z tej samej korporacji. Oboje pozostają (a może już pozostawali?) w związkach małżeńskich… z kimś innym. Konsekwencje ich randki okazały się szybkie i konkretne. Firma technologiczna początkowo wysłała na urlop zarówno Byrona, jak i Cabot. Zaraz po nim wszczęła formalne, wewnętrzne dochodzenie w tej sprawie. Zaledwie trzy dni później Andy Byron zrezygnował ze stanowiska dyrektora generalnego.
@metroentertainment Well this was awkward.. 😳 At a recent @coldplay concert, frontman Chris Martin accidentally exposed a couple having an affair by showing them on kiss cam 🤦♂️ Whoops… Video Credit: Grace Springer via Storyful #chrismartin #coldplay #affair #kisscam #chrismartincoldplay #celebrity #celebritynews
♬ original sound – Metro Entertainment
Klip ze zdarzenia opublikowała na TikToku 28-letnia Grace Springer. Jak sama przyznała, nie znała Byrona i Cabot. Po prostu uchwyciła ciekawy moment zakłopotania. Pech chciał, że nagranie zdobyło dziesiątki milionów wyświetleń. – Częściowo czuję się źle z tym, że przewróciłam tym ludziom życie do góry nogami, ale głupie zabawy kończą się głupimi konsekwencjami. Mam nadzieję, że ich partnerzy będą w stanie się z tego podnieść i odnaleźć szczęście, na które zasługują, z nową przyszłością przed sobą. Mam nadzieję, że moje nagranie okaże się dla nich błogosławieństwem – wyznała w rozmowie z The U.S. Sun.
Z potrzeby chwili do kulturowego rytuału. Długa historia pocałunków przed kamerą
Choć o kiss cam mówi się ostatnio jedynie w kontekście tegorocznej afery, tradycja jest zdecydowanie starsza. Zaczęła się w Kalifornii na początku lat 80., a jej korzenie tkwią mocno w amerykańskiej kulturze sportowej. Pojawienie się nowych, gigantycznych ekranów wideo na stadionach baseballowych stworzyło okazję do wypełnienia przerw w grze.
W swojej istocie kiss cam to proste, ale skuteczne narzędzie do angażowania publiczności. To po prostu kamera, która skanuje tłum, wybiera dwie osoby (zazwyczaj parę) i transmituje ich wizerunek w czasie rzeczywistym na telebimie. Emisja zwykle niesie za sobą niewypowiedziane oczekiwanie, że dostrzeżeni nieznajomi uraczą widzów pocałunkiem.
Od skromnych początków na boiskach baseballowych popularność atrakcji wzrosła, szybko rozprzestrzeniając się na różne ligi sportowe i wydarzenia rozrywkowe, w tym koncerty. Po drodze ewoluowała w kolejne formaty. Te nowe zachęcają do spontanicznego tańca (dance cam), naśladowania wyświetlanych na ekranie emotikonów (emoji cam) czy mniej lub bardziej zaaranżowanych oświadczyn (proposal cam). Niektórzy operatorzy bawią się też w wykazywanie podobieństw między celebrytami lub fikcyjnymi postaciami a widzami.
Łzy szczęścia i chwile zakłopotania
Poza niedawnym skandalem związanym z koncertem Coldplay kiss cam ma bogatą historię. Jest pełna momentów, które naprawdę oddają całe spektrum ludzkich emocji. Widzieliśmy już tysiące pocałunków celebrytów i nieznanych ludzi. Być może jednym z najbardziej viralowych i wzruszających momentów było, gdy jeden z fanów Orlando Magic dowiedział się, że zostanie ojcem. Jego żona ujawniła ciążę właśnie na ekranie. Zobaczywszy wiadomość Gratulacje, James! Zostaniesz tatą!, mężczyzna nie potrafił ukryć wzruszenia.
Uruchomienie kiss camu często bywa także powiązane z dużym zakłopotaniem. Obiektyw ma tendencję do zaskakiwania ludzi, co prowadzi do autentycznie niezręcznych sytuacji. YouTube zalewają kompilacje z najdziwniejszymi reakcjami, w tym próby przekonania do buziaka np. brata i siostry. Niektórzy nadal wspominają sytuację, gdy były prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama, początkowo wahał się, czy pocałować swoją żonę Michelle na meczu koszykówki. Wywołał przy tym takie buczenie tłumu, że w końcu uległ. Innym razem książę William przyznał w rozmowie z BBC, że kompletnie bał się przyłapania przez kamery z Kate Middleton na letnich igrzyskach olimpijskich. Stwierdził, że moment prywatności przeniesiony do sfery publicznej jest zbyt krępujący.
Kiedy kamera pokazuje za dużo. Czy kiss cam godzi w prywatność?
Tradycyjnie kiss cam był postrzegany jako beztroska, interaktywna zabawa. Miała rozbawić publiczność i umilić chwilę oczekiwania na dalszą część meczu albo koncertu. W dobie wszechobecnych smartfonów i błyskawicznego udostępniania treści granica między publiczną rozrywką a naruszeniem prywatności stała się jednak niezwykle cienka. To, co kiedyś było ulotnym momentem, ma teraz nieskończony zasięg. Przekształca zwykłe uczestnictwo w wydarzeniu w potencjalny materiał do globalnego osądu. W dobie wszechobecnych kamer i zjawiska nadzoru społecznościowego oczekiwania prywatności na dużych zgromadzeniach są coraz niższe.
Chociaż organizatorzy wydarzeń często umieszczają znaki informujące o filmowaniu, kiss cam celowo wyróżnia i eksponuje konkretne osoby. To zaś może generować wątpliwości etyczne dotyczące zgody. Nikt przecież nie chce stać się późniejszym obiektem nękania w internecie – i to czasem, jak pokazał koncert Coldplay, przez prawie cały glob. Warto więc być ostrożnym w udostępnianiu treści i zastanowić się nad sensem publicznej stygmatyzacji. Za pikselami na ekranie stoją prawdziwi ludzie i ich historie, których nie znamy w całości.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE

