Które flow Quebonafide były najlepsze? Oto TOP 10! [„Pod hip-hopskopem” #2]
Słucham hip-hopu odkąd pamiętam. Do tego doszło zamiłowanie do humoru…
Quebonafide eksperymentował z flow jak mało który raper w historii Polski. Mierzył się z przyspieszeniami, zmianami intonacji, śpiewaniem i szeroko pojętą melodeklamacją w bardzo kreatywny i naturalny sposób. To które ze swoich linijek dowiózł najlepiej?
Quebonafide swój flow miał tak autorski, że czasami ciężko było zdecydować, czy robi to z kompletnym luzem, czy na maksymalnym tryhardzie. Prawda jest taka, że jego styl nawijania łączył te dwie postawy w idealnym balansie. Dzisiaj przyjrzymy się jego najlepszym występom pod tym właśnie kątem. Jako że jest to seria Pod hip-hopskopem, skupimy się tutaj na fragmentach konkretnych zwrotek. Żadnego lania wody, tylko mięsiste przykłady!
Je*ać vibe (01:49-02:04)
Tytuł utworu jest w tym przypadku bardzo przewrotny, bo ciężko nie vajbować do melodyjności Que w goścince u Guziora. Warto od razu zaznaczyć, że chodzi o wersję udostępnioną na YouTubie i Spotify, bo zwrotka Queby z fizyka nie zawiera tego fragmentu. Chodzi o sam start, w którym nuci on melodię z… Uwertury do Williama Tella Rossiniego. Raper zwolnił jedynie odrobinę tempo i rozpisał sobie bardzo sprytnie i przewrotnie wszystkie sylaby, żeby pasowały jak ulał. Do dziś ciężko uwierzyć, że tak po prostu użył sobie tego konkretnego, śpiewanego flow w gościach u pierwszego zakontraktowanego rapera w swoim labelu. Jeśli jakoś witać nowe nabytki wytwórni, to właśnie tak.
Wszystko i nic (02:07-02:20)
Druga zwrota tego utworu to kwintesencja stylu Quebo z 2015 roku. Potężne przyspieszenie z nałożonymi wielokrotnymi rymami skwitowane natychmiastowym przejściem we wręcz lekko karykaturalne Urządzamy tutaj Fight Night; Ali. Kolejna linijka została zaintonowana w ten sam sposób, aż do przełamania w postaci kolejnego przyspieszenia i skończenia wszystkiego panczem. Czysta poezja i peak performance tamtych czasów.
C’est la Vie (01:51-02:19)
Tak, to niemalże półminutowy fragment, ale ciężko było uciąć go wcześniej. Queba nie zatrzymuje się bowiem ani na moment. Pędzi przed siebie jak oszalały, non stop zmieniając układy rymów, intonacji i przebierając słowami jak ciuchami ze swojej obszernej szafy. Warto oddać mu, że każdy zabieg melodeklamacyjny w tej zwrotce naprawdę ma sens. Gdy zarzuca, że jej/jego chłopak nosi stare Diory, wygląda jak przeceniony, Que naprawdę brzmi, jakby naśmiewał się z kogoś. Gdy zaczyna lecieć braggę o sobie, natychmiast spina się i zaczyna nawijać agresywniej. Z kolei gdy parodiuje smutnych raperów nawijających, że im płyty nie idą, słychać w tym bardzo aktorską, udawaną gorycz. Ta seria linijek to istny festiwal kreatywności lub w tym przypadku można rzec, queatywności.
PIN (00:45-01:08) | TOP 10 flow Quebonafide
Jest to jeden z ostatnich momentów w jego oficjalnej karierze, w którym naprawdę odpiął wroty i pofrunął. Chodzi oczywiście o legendarny drop, w którym Quebonafide zasypuje słuchacza lawiną rymów. W jego głosie czuć masę autentycznej goryczy i obrzydzenia do świata show-biznesu. Co więcej, z każdym dalszym wersem gniew narasta, można rzec, wykładniczo, by przy finale zwrotki wręcz wykrzyczeć puentę.
Muszę lecieć (02:02-02:12)
Specjalne, honorowe miejsce dla bardzo krótkiego, ale znamiennego, rozśpiewanego Quebo. Jego intonacja jest tutaj wręcz urocza i doskonale pokazuje, że gniew i rozpacz to nie jedyne siły napędowe, które mogą być zapalnikiem do kreatywnego nawijania.
Visa (00:50-01:10)
Tutaj następny Quebonafide galopujący przed siebie i traktujący sylaby jak schody, po których można dowolnie skakać i robić rozmaite fikołki. Dostajemy więc ponownie dużo melodyjności i ponowne oddanie treści poprzez formę w skali 1:1. Nie musimy wcale wsłuchiwać się w tekst, żeby wyczuć, że Que odchodzi od zmysłów po zerwaniu.
TLC (00:25-01:13) | TOP 10 flow Quebonafide
Tutaj jest zastosowany bardzo podobny patent jak w poprzednim przykładzie. Que zaczyna zwrotkę bardzo spokojnie i powoli. Chce więc uśpić czujność słuchacza, nie dać mu nadziei, że tym razem będzie znowu szalenie i dynamicznie. Wtem przychodzi 25 sekunda i raper ponownie postanawia wyrzucić swój podstawowy patent na ten bit do kosza. Jakby się uprzeć, to we fragmencie od 25 sekundy do 1:13 Quebo stosuje cztery kompletnie oddzielne flow.
D.Y.H.A. (01:23-01:34)
Ostatni raz wracamy do rozśpiewanego Que. A dokładnie do momentu, gdy dał, zacytujmy, rozpierdolu recital. Ciekawostka; patent na to flow Quebonafide teasował na swoim Snapchacie już w grudniu 2015 roku. Tak, brzmi to absurdalnie, ale był moment, gdy zainteresowany był bardzo aktywnym snapowiczem. Dzielił się wówczas z fanami swoimi patentami na zwrotki za pomocą storiesów na ten platformie. What a times to be alive.
ASPARTAM (02:06-02:22)
Żeby nie było, że deprecjonujemy ostatnie legalne dzieło Que: oto jeden z ostatnich przykładów, gdy ten pobawił się formą. Trzeba bez bicia przyznać, że całe Romantic Psycho to festiwal pojedynczego, mocno jednostajnego flow. Quebo postawił na bardzo rozmaitych gości, którzy mieli nadrobić muzycznie jego nowe, stoickie podejście do delivery. Skupił się więc na tekstach, które postanowił bardziej recytować, niż rapować, ale nawet w tejże recytacji znalazł miejsce na lekki odchył. Tak oto w ASPARTAMIE mamy ten fragment. Ciężko nazwać to przyspieszeniem, prędzej lekko bardziej dynamicznym truchtem w rytm podbić. Mimo wszystko ponownie trzeba docenić tutaj rozpisanie sylab i całej rytmiki, którą zastosował, nawet jeśli nawijane jest akurat o pistacjach w Nutelli.
Ostatnie ciekawe flow Quebonafide, które mieliśmy zaszczyt poznać (00:37-01:01)
Umowny tytuł tego utworu to Stary Dobry Que i szczerze mówiąc, ciężko byłoby wymyślić lepszy. Ten utwór zleakowany podczas wielkiego wycieku danych z 2021 roku to kwintesencja dzikości flow Quebonafide, która gdzieś po drodze jego kariery się rozmyła. Słychać tam zarówno pazur, jak i bardzo melodyjne, wręcz aktorskie podejście do intonowania słów. Oto ostatnia perełka w tym zestawieniu.
Po top 10 flow Quebonafide zapraszamy do przeczytania innych tekstów o polskim rapie!
Słucham hip-hopu odkąd pamiętam. Do tego doszło zamiłowanie do humoru internetowego - i tak powstał Raportażysta. Cała ta memiczna otoczka to tylko część mojej działalności - chcę również uderzać w poważniejszą publicystykę i znajdować w rapach bardziej wartościowe treści. Ostatnimi czasy doskonale odnajduję się także w tematach przyrodniczych i ekologicznych.