Lana Del Rey nie ma ostatnio lekko. Najpierw czerwcowe problemy na jednym z koncertów, a teraz jeszcze padła ofiarą zastraszania. Nie zdarzyło się to jednak po raz pierwszy.
Lana Del Rey w niebezpieczeństwie, czyli reakcja w porę
Występ na kanadyjskim Festival d’été de Québec zapowiadał się całkowicie zwyczajnie. Tak było jednak do czasu pojawienia się gróźb w kierunku artystki, przez które czarne chmury zgromadziły się nad jej koncertem. Wszystko to za sprawą 40-letniego mężczyzny z New Brunswick, który od półtora roku zastraszał Lanę. Według aktu oskarżenia Denys Mallet miał grozić spowodowaniem śmierci lub uszkodzenia ciała Lany Del Rey. Delikwenta udało się ująć, gdy o sprawie zrobiło się ostatnio głośno i natychmiast postawiono mu zarzuty. Pozostaje czekać na wyniki sprawy sądowej, która odbyła się w poniedziałek 17 lipca.
Koniec końców koncert odbył się bez żadnych problemów. Fani mogli cieszyć się performancem i słuchać zarówno najnowszych utworów, takich jak Candy Necklace czy A&W, a także ikonicznych piosenek, pokroju Summertime Sadness.
Próba porwania
To jednak nie pierwszy raz, kiedy ktoś postanowił publicznie wyrazić swoją nienawiść do Lany. W 2018 roku aresztowano 43-letniego Michaela Hunta, którego podejrzewano o chęć uprowadzenia artystki. Teorie uznano za słuszne, gdy po zakończeniu poszukiwań okazało się, że zatrzymany posiadał przy sobie bilet na koncert oraz nóż. Mężczyzna przez dłuższy czas groził jej na swoim profilu na Facebooku, co było podstawą dla policji do wszczęcia poszukiwań, które szczęśliwie zakończyły się sukcesem.
Spóźnienie katastrofalne w skutkach
Co do lżejszych rzeczy o Lanie Del Rey, to był jeszcze czerwcowy koncert na Glastonbury Festival. Choć był zaplanowany na godzinę 22:30, to artystka pojawiła się na scenie dopiero pół godziny później, zmuszając fanów do czekania na nią w niepewności. Jak później sama przyznała, powodem jej spóźnienia była jej fryzura, która potrzebowała wyjątkowo dużo czasu, by być gotowa.
– If they cut power, they cut power. I’m super fucking sorry. My hair takes so fucking long. Let’s keep running the set as it’s supposed to go – oznajmiła Lana podczas swojego koncertu.
Artystka była świadoma, że prędzej czy później wyłączą jej mikrofon i głośniki. Miasto nie może bowiem pozwolić wielkim stadionom grać głośną muzykę po północy ze względu na zasady, jakie zostały ustanowione w okolicy.
Gdy na scenie nastąpiła cisza, dało się usłyszeć rozczarowany tłum. Piosenkarka postanowiła ratować sytuację i poprosiła, by fani zaśpiewali z nią numer acapella. Z pewnością nie zrekompensowało to słuchaczom brakującej części koncertu, ale końcowy, wspólny performance okazał się miłym zwieńczeniem całości. Teraz Lana Del Rey z pewnością będzie pamiętać, aby rozpocząć pracę ze stylistką nieco wcześniej i nie dopuścić do powtórzenia się takiej sytuacji.