Lana Del Rey znowu przełożyła premierę albumu. Kiedy go usłyszymy?

Lana Del Rey opublikowała piosenkę Henry, come on, która promuje jej nowy album. Fani poznali ten tytuł już wcześniej za sprawą zapowiedzi, a teraz dowiedzieli się, że będą musieli poczekać na krążek.
A miało nie być country
Jeśli ktoś od początku śledzi historię nadchodzącego albumu studyjnego Lany Del Rey, to wie, że narosło wokół niego sporo plotek. W 2024 roku amerykańska wokalistka sugerowała, że jej kolejne wydawnictwo będzie w klimacie country.
Wówczas w sieci zaczęto rozpisywać się również o tytule krążka, który rzekomo miał brzmieć Lasso. Po kilku miesiącach Lana poinformowała jednak, że taka płyta nie powstanie, a w zamian za to zapowiedziała premierę The Right Person Will Stay. Sęk jednak w tym, że podczas live’a na Instagramie… znowu zapowiedziała zmianę tytułu i przełożyła premierę na bliżej nieokreślony czas. Sytuację można więc śmiało określić statusem: to skomplikowane.
Błyszczy w tańcu i nieźle radzi sobie za mikrofonem. Czy hype na Tate McRae jest uzasadniony?
Lana Del Rey: czy Henry, come on faktycznie wieszczy nadejście albumu?
Wcześniej artystka opublikowała oficjalny przedsmak krążka. Kawałek, który stworzyła Lana Del Rey, nosi tytuł Henry, come on i jest już znany wśród wiernych słuchaczy, ponieważ w 2024 roku ukazał się jego teaser. Klimat, w którym utrzymano nowość, ponownie wprowadza sporo zamieszania. Miało nie być country – ale jest. Spokojne gitarowe brzmienie ewidentnie nawiązuje do stylistyki amerykańskiego folku.
Najwierniejsi słuchacze Lany zapewne są już przyzwyczajeni do tego, że wokalistka lubi przełożyć premierę wcześniej zapowiedzianego albumu. Czasem zalicza poślizg liczący kilka miesięcy (tak jak w przypadku Blue Banisters), a innym razem wydłuża premierę o rok (Chemtrails Over the Country Club).