Jedni przyrównują go do prezentacji postaci z GTA VI, inni utrzymują, że lepiej, gdyby w ogóle nie powstał. Fred Durst i spółka znów zaskakują.
Dotychczasową dyskografię Limp Bizkit zamyka krążek Still Sucks z października 2021 roku. Prace nad materiałem rozpoczęły się blisko dekadę wcześniej, już po wydaniu Gold Cobra, jednak coś wciąż stawało na drodze artystów. Najpierw z zespołem musiał pożegnać się nadużywający narkotyków DJ Lethal. Później wokalista Fred Durst nie był zanadto zadowolony z rezultatów prac w studiu nagraniowym. Skończone ponoć piosenki wciąż uzupełniał o kolejne zmiany i poprawki. Gitarzysta Wes Borland żywił nawet wątpliwości, czy projekt kiedykolwiek ujrzy światło dzienne.
Limp Bizkit: bez oglądania się na innych
Still Sucks spotkało się z pozytywnym odbiorem słuchaczy i krytyków. Ci drudzy byli zgodni co do tego, że giganci nu metalu nie zamierzają pisać na nowo historii, tylko swobodnie bawią się dobrze znanymi konwencjami. – Wcale nie chcą też docierać do młodszych pokoleń. Nie obchodzi ich, że ktoś uważa, że są do niczego. Nadal wiedzą, jak się dobrze bawić i nie przestają się rozwijać – pisał Ali Shutler z NME. Jego słowom wtórował Nick Ruskell z magazynu Kerrang!. – Odsłona świadomych artystów w średnim w wieku jest znacznie sympatyczniejsza niż ich młodsza wersja. Mimo to nie stracili wiele ze swojej energii – deklarował.
Od premiery Still Sucks za chwilę upłyną trzy lata. Panowie deklarują, że zdążyli już odpocząć i przygotowują siódmy album studyjny, ale patrząc na ich fonograficzne przestoje, wypadałoby traktować te słowa z dystansem. Na razie wiadomo tyle, że intensywnie koncertują. Za niecałe dwa tygodnie rozpoczną letnią trasę po Stanach Zjednoczonych, którą zatytułowali Loserville. Z tej okazji – i dla kultywowania pamięci o najnowszym krążku – podzielili się ze słuchaczami niecodzienną nowością.
Sum 41 zagrają ostatni koncert w Polsce. Po tej trasie udają się na muzyczną emeryturę!
AI na straży nu metalu
Światło dzienne ujrzał właśnie teledysk do utworu Turn It Up, Bitch, który znalazł się na wspomnianej płycie. Słowo teledysk niektórzy uznaliby jednak za duże nadużycie, bo klip jest sklejką ujęć wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Są ułożone w taki sposób, żeby układały względnie spójną całość. Nie kryje się za nią większa głębia: to raczej prezentacja wielu postaci w różnych środowiskach. Bokserzy, muzycy, gangsterzy i pracownicy biurowi: znacznie trudniej wskazać, kogo tu nie ma. Wszystko spowija aura oldschoolowego programu telewizyjnego i amerykańskiego snu.
Internauci nie są zgodni co do tego, jak ocenić wideo. Jedni cieszą się, że Limp Bizkit po dłuższej nieobecności złapali wiatr w żagle i regularnie udostępniają nowe materiały. Innych rozczarowało wykorzystanie AI, zwłaszcza że Amerykanie nieraz umieli zachwycić nieprzeciętnym językiem wizualnym. Pewne jest jedno: artyści znów zaskoczyli.
