Czytasz teraz
Marta Nadolle: „Tą wystawą chcę zdjąć z kobiet poczucie winy” [WYWIAD]
Kultura

Marta Nadolle: „Tą wystawą chcę zdjąć z kobiet poczucie winy” [WYWIAD]

Marta Nadolle

Nie chcę poruszać tematów, którymi nie żyję – mówi Marta Nadolle. Najnowsza wystawa laureatki Paszportów POLITYKI w 2023 roku w kategorii sztuki wizualne nosi tytuł mam(Y) kompleksy. Znajdujące się na niej prace nie opowiadają jednak tylko o tym, jak poczucie niższości kształtuje postrzeganie siebie i naszej kobiecości.

W scenach z życia codziennego Marty Nadolle przejrzy się wiele osób. Artystka osadza je w szerszym kontekście społecznym. Jej najnowsze prace będzie można oglądać od 19 września w Galerii LETO na wystawie będącej częścią programu Warsaw Gallery Weekend 2025, nad którym magazyn Going. MORE objął patronat medialny. Tym razem, zamiast na jednostkowym doświadczeniu, Marta Nadolle bardziej niż do tej pory skupia się na problemach, które mogą być znaczące dla innych.

Obiekty odwrócone na drugą stronę, transformacje dorastania i niepokojący erotyzm. Wybieramy 6 wystaw z programu Warsaw Gallery Weekend 2025

Klementyna Szczuka, Going. MORE: Wyobrażasz sobie dorosłe życie w twoim rodzinnym Międzychodzie?

Marta Nadolle: Nie.

A w innym mieście, na zachodzie Polski?

To bardzo trudne. Gdy jesteś dorosła, często musisz wybierać między tym, co chcesz, a tym, co jest dla ciebie dobre. Myślę, że jeżeli reszta kraju nie byłaby tak ignorowana przez środowisko artystyczne, byłabym na to otwarta. Duży fokus jest na Warszawę, Kraków.

Pytam o to, bo pamiętam twój obraz zatytułowany Gdybym stąd nie wyjechała, już dawno miałabym męża i dzieci (2020). Kiedyś tęskniłaś do potencjalnego innego życia, prawda?

Tęskniłam raczej za spokojniejszym życiem. Przez długi czas nie rozumiałam, dlaczego Warszawa tak bardzo mnie przygnębia, choć mieszkałam tu już od lat. Czułam tylko pęd, stres, chłód ludzi. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że to w dużej mierze kwestia wizualna.

Dorastałaś w miejscach o zupełnie innej architekturze: najpierw w poniemieckim Międzychodzie, potem w Poznaniu i w Gdańsku.

Byłam przyzwyczajona do pruskiego muru, secesyjnych kamienic, innego rytmu przestrzeni. Warszawa po wojnie została przecież niemal zrównana z ziemią, a to, co odbudowano, jest w dużej mierze socrealistyczne. Ta surowość i historia miasta też na mnie działały, choć długo nie potrafiłam tego nazwać. Dziś, z większą świadomością tego kontekstu, zaczynam rozumieć Warszawę. Widzę, jak się rozwija, i potrafię się w niej odnaleźć.

Marta Nadolle, Jakiś po niemiecku tam jest napis, 2025, fot. Bartosz Górka
Marta Nadolle, Sorry ale u mnie nie bardzo się podchodziło do tego co z komuną związane, 2025, fot. Bartosz Górka

Twoją wrażliwość na architekturę można dostrzec już w twoich wcześniejszych pracach.

Teraz próbuję zwrócić uwagę na to, jak wpływa na nas zawarta w architekturze historia. Architektura potrafi budować albo burzyć poczucie bezpieczeństwa. Przenosi nas do przeszłości, a równocześnie jest przecież projektowana z myślą o przyszłości. Jest to w ogóle dla mnie pociągający trop w sztuce.

Ostatnio mniej skupiasz się na osobistych doświadczeniach.

Te najnowsze prace nadal są bardzo blisko mnie i moich doświadczeń, ale czuję, że otwierają nowy etap – z nadzieją na wspólnotę. Nie są tylko opowieścią jednostkową.

Co wpłynęło na tę zmianę?

Od bardzo długiego czasu czuję się samotna i trochę osobna. Widzę też, jak wiele osób zmaga się z podobnym poczuciem. Coraz bardziej tęsknię za byciem wśród ludzi. Poza tym widzę, jak wokół narasta napięcie: polityka, kryzys klimatyczny, ciągłe złe wiadomości sprawiają, że osoby są podgrzane, nerwowe i bardzo niemiłe. Mam w sobie potrzebę, by to przerwać i szukać odpowiedzi w sztuce.

Jak sądzisz, z czego wynika to osamotnienie?

Myślę, że poza mediami społecznościowymi ogromny wpływ ma na to polaryzacja w Polsce – zamykamy się w złudnie bezpiecznych grupach o takich samych poglądach, które i tak żyją w napięciu, lęku i niechęci wobec innych, a te inne grupy odpowiadają tym samym. Chciałabym, by mimo różnic ludzie potrafili żyć obok siebie, akceptując, że nie da się nikogo zmienić, ale można współistnieć.

Dla mnie to wszystko jest bardzo osobiste: ja wspieram lewicę, moi rodzice są bliżej PO, mój narzeczony sympatyzuje z Konfederacją, a jego rodzice z PiS. A jednak potrafimy się kochać i szanować, choć napięcia też są nieuniknione.

Jakie jeszcze tematy podejmujesz na wystawie mamy(Y) kompleksy?

Poruszam przede wszystkim kwestię tego, jak kompleksy kształtują nasze postrzeganie siebie i naszej kobiecości. Interesuje mnie wpływ wychowania, relacji rodzinnych i społeczeństwa – czyli jak kultura, historia i miejsce, w którym żyjemy, determinują nasze lęki, oczekiwania i poczucie wartości. Wystawa dotyka tematu więzi, przerwanej opieki, tęsknoty za bliskością, relacji między kobietami oraz wybaczenia sobie i innym. Chodzi o refleksję nad tym, jak osobiste doświadczenia łączą się z szerszym kontekstem społecznym i kulturowym, i jak możemy próbować tworzyć nowe definicje kobiecości, wspólnoty i własnej tożsamości.

Marta Nadolle, Wiem że boli ale wprowadzam Ci więcej produktu żeby lepiej działało, 2025, fot. Bartosz Górka

Wcześniej uważałaś, że twoje niskie poczucie wartości jest wyłącznie konsekwencją relacji z mamą, a nie systemu społeczno-kulturowego. Co sprawiło, że zdałaś sobie sprawę z tego, że jest inaczej?

Zmiana przyszła przede wszystkim wraz z procesem twórczym przy tej wystawie. Zaczęłam dosłownie od początku, od własnych narodzin. Przeanalizowałam kolejne etapy życia: relację z mamą i tatą, mój stosunek do siostry, do innych kobiet, a także pragnienie zdrowej relacji z własną kobiecością. W trakcie pracy uświadomiłam sobie, że wiele napięć, które brałam za sprawę czysto osobistą, ma też wymiar systemowy – choćby zjawisko slut-shamingu czy sposoby, w jakie społeczeństwo narzuca kobietom określone role.

Zobacz również
dojrzewanie drugi sezon

Historia moich narodzin również miała znaczenie. Przez pierwsze dni byłam w inkubatorze. Mama nie wiedziała, co się ze mną dzieje i czy w ogóle żyję. Kiedy mnie odzyskała, była pełna lęku, który przełożył się na nadmiar miłości i opiekuńczości. Dla mnie była całym światem, więc później każde krytyczne słowo czy rozłąka bolały wyjątkowo mocno. Dziś biorę pod uwagę, że była bardzo młoda, zagubiona, a sytuacja była ekstremalna. Tą wystawą chcę zdjąć z kobiet poczucie winy. Zamiast piętnować matkę pokazuję, jak wiele z tych napięć ma źródło w szerszych, społeczno-kulturowych mechanizmach.

Jaki stosunek mają twoi bliscy do tego, że w swoich pracach przedstawiasz sceny również z waszego wspólnego życia?

Na pewno ich to trochę krępuje, ale to akceptują. Akurat mam pewną barierę, jeśli chodzi o zwierzanie się za pośrednictwem sztuki. Staram się nie pokazywać najbliższych mi osób w negatywnym świetle albo nie obnażyć tego, co jest dla nich superosobiste. Nie chciałabym ich w ten sposób skrzywdzić.

Moją uwagę zwróciły prace Jak zawsze pięknie albo Ten tiul z takim wyczuciem namalowałaś. Mam wrażenie, że ukazują niuanse dziewczyńskiego doświadczenia.

Prowadzę zajęcia z malarstwa i chodzą na nie same dziewuchy. Swoją drogą, myślę, że to, że jestem aktywną malarką, to duża wartość, bo jeszcze bardziej mogą się ze mną identyfikować. Obraz Ten tiul z takim wyczuciem namalowałaś przedstawia stojącego w drzwiach ojca jednej z tych dziewczyn, który też jest malarzem. Jest wobec swojej córki dosyć krytyczny. Celowo ją w tamtym momencie skomplementowałam. Chciałam, żeby to słyszał. Ten mężczyzna jest takim wzorem, uosobieniem siły i sukcesu, a ja pokazuję wynikające z tego różne plusy i pułapki. W ten sposób właśnie podejmuję również temat wspólnoty.

Odczuwasz czasem presję, by podejmować tematy społecznie zaangażowane?

Trochę, ale nie chcę poruszać tematów, którymi nie żyję. Chcę być jak najbardziej szczera. Na tym wypłynęłam i to jest moja moc. Jeżeli czegoś nie czuję, to tego nie robię, chociaż staram się zwracać uwagę na problemy, które mogą być znaczące dla innych.

Akurat kwestia opresyjności wobec kobiet czy wspólnoty w dobie polaryzacji społeczeństwa jest tematem zaangażowanym. Pod koniec października rozpocznę też nowy projekt w Afryce. Będzie to praca o dialogu i przyjaźni między Polską a Ghaną, inspirowany historią edukacyjnych wymian i wspólnych doświadczeń obu krajów, także kolonialnych. A na początku 2026 roku razem z ghańską artystką Ernestiną Doku stworzymy pracę na Biennale Tkaniny na Malcie, badającą to partnerstwo i przenikanie naszych kultur.

Marta Nadolle, Teraz to co drugiej się przypomina, 2025, fot. Bartosz Górka

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony