Czytasz teraz
MC Silk o nowym klipie, początkach internetu i swojej chorobie [WYWIAD]
Muzyka

MC Silk o nowym klipie, początkach internetu i swojej chorobie [WYWIAD]

MC Silk

Jak nie spóźnić się na plan własnego klipu, gdy twój samochód został zniszczony przez grad, a zastępczy rozpędza się do setki w trzy minuty? Nie tylko o tym opowiedział nam MC Silk.

MC Silk to postać jedyna w swoim rodzaju. Nawijał po angielsku wcześniej niż Taco Hemingway, tworzył reklamy i content na polskim YouTube, zanim stało się to jakkolwiek popularne i akceptowalne, prześcignął Eminema w szybkości rapowania, a to wszystko z ciężką chorobą ZSSK. Teraz powrócił po dłuższej przerwie z kolejnym singlem o tytule Wyje Banie Ryje. Z tej okazji wpadł do nas porozmawiać o wszystkim, co można sobie tylko wyobrazić.

Edit: Nasz rozmówca zdążył wydać jeszcze jeden singiel w trakcie powstawania tego wywiadu, także śmiało obczajajcie również to dzieło:

Raportażysta: Jak się dzisiaj czujesz?

MC Silk: Chu*owo (śmiech). Taka pogoda jak dziś nie pomaga, ale żyję, rozmawiać mogę.

To porozmawiajmy. Chciałbym zacząć od klipu do Wyje Banie Ryje, który jest zwiastunem twojego powrotu. Na początku rzucasz wers, że zawiesiłeś neta i wracasz jak kometa Halleya. Tym sugerujesz pewną cykliczność swojej twórczości, jej fazowość. Jest to zapewne spowodowane m.in. twoją chorobą, czyli zesztywniającym zapaleniem stawów kręgosłupa?

Fazowa to dobre słowo na ujęcie mojej twórczości. Tak, choroba jest jednym z głównych powodów, przez które to tak wygląda. Z jednej strony ciężko nie wspominać o tym problemie podczas rozmów, z drugiej czasem naprawdę wolę tego tematu nie ruszać. Przez to, że ta kwestia jest bardzo złożona, trudno zawrzeć w kilku zdaniach, o co z tą chorobą chodzi i jak na mnie wpływa. Gdy przedstawiasz komuś tylko fragment jakiegoś zagadnienia, często tworzysz obraz zupełnie nierealny w kontekście całości. Fakt, że wizualnie praktycznie nie widać po mnie żadnych oznak, że coś mi jest, również nie pomaga.

MC Silk

Pamiętam, że na przykład raz w telewizji wspominałem, że jestem bardzo wrażliwy na temperatury. Gdy jest przeciąg lub poczuję zimne powietrze z otwartego okna, może to bardzo szybko sprawić, że moje mięśnie kompletnie mi się zepną i jestem w takiej sytuacji już do niczego. Na tę informację pan prowadzący dał mi złotą radę, że przecież zawsze mogę się przesiąść gdzieś dalej od okna. Tak – bardzo błyskotliwy tip, jednak to jest tylko jeden problem z miliarda, z którymi się zmagam, a które dla osób zdrowych są błahostkami. Stąd preferuję unikanie mówienia o chorobie na przykład w takich formatach, jak pięciominutowy wywiad w telewizji.

To może tutaj, w zdecydowanie dłuższej formie, opowiesz, z czym się zmagasz, chorując na ZZSK?

Jest to postępująca choroba. Nie atakuje tylko stawów, w tym roku miałem też poważne problemy z żołądkiem, sercem i płucami. Plus oddziałuje również psychicznie, atakuje system nerwowy, więc zdarzają mi się ataki paniki. Zdarzały się akcje, że lądowałem na pogotowiu w środku nocy. Cały czas jest mi niewygodnie, cały czas coś mnie boli od 30 lat, co buduje duże napięcie i stres. Z lekami też mam kłopot – nie działają na mnie leki biologiczne, które wielu osobom z tą chorobą bardzo pomagają.

MC Silk: Myślałem, że już serio umrę

Miałem taki okres w 2023, że myślałem, że serio już umrę. Czułem się tak zajebiście słabo, że nie byłem w stanie mówić. Gdy przychodzi lato, jest u mnie o wiele lepiej. 

Ubiegły rok spędziłem więc na dochodzeniu do tego, co mi jest i poznawaniu się jeszcze bardziej. Były różne zawirowania z lekami i z lekarzami. Ostatecznie, teraz jest mniej źle.

W porządku, temat samej choroby pewnie się jeszcze przewinie, a na razie przejdźmy do klipu. Wyje Banie Ryje to twój pierwszy singiel po dłuższej przerwie. Co to zwiastuje i dlaczego nie płytę?

Utworów z klipami może być w tym roku nawet pięć, jeśli wszystko pójdzie jak powinno. Faktem jest, że dwa kolejne teledyski są już w pełni skończone i zakolejkowane do publikacji, więc choćbym się przekręcił, wlecą do internetu. Dwa kolejne utwory są już w trakcie powstawania.

MC Silk: Popełniłem ogromny błąd, jeden z największych w karierze

To, co teraz robię, jest wypośrodkowaniem mojego podejścia z poprzednich projektów. Popełniłem ogromny błąd, jeden z największych w karierze, dropiąc moją ostatnią płytę Rapunk w jeden wieczór. Był to materiał tworzony w bólach przez prawie dwa lata, a przez to, że ktoś mi doradził, żeby opublikować wszystkie numery na raz, przeszło to zupełnie bez echa i feedback był niemalże żaden. Był to materiał na wiele miesięcy, który mógł doskonale rezonować, niestety zmarnowałem ten potencjał. Dlatego nie bawię się teraz w dropienie rzeczy naraz. Być może zamknę to wszystko w digitalową EP-kę na końcu, złoży się na to łącznie z siedem utworów.

Jednak siedem, nie pięć?

Mam nagrany jeszcze jeden utwór, którego chyba nie warto zostawiać w szufladzie. Jest trochę o mojej chorobie, ale w dużej mierze o całym motywie dzisiejszego świata kreowanego pod social media. O tym, że na Instagramie wszyscy tworzymy nasze sztuczne, wyidealizowane życia. Ja też to robię, tylko w trochę innej skali – moja aktywność w internecie to trochę pokazywanie, jaki bym był i co bym robił, gdybym był zdrowy. Gdy tylko mam lepszy okres lub nawet pojedynczy lepszy dzień, robię wszystko, co mogę, żeby wyciągnąć z tego stanu jak najwięcej. Wtedy też dzielę się tym ze światem, bo jest czym.

Nie chcę codziennie zdawać raportu do internetu, że, na przykład, jest tragiczna pogoda, która bardzo definiuje moją zdolność do robienia czegokolwiek, więc czuję się fatalnie i siedzę przed kompem cały dzień – bez sensu. Dlatego też, gdy ktoś dostaje tylko skompresowaną treść ze mną, na której wyglądam okej i robię jakieś spoko rzeczy, niebywale zakrzywia to mój wizerunek w oczach odbiorców. To utwór trochę o tym, jak bardzo w mediach społecznościowych ten instagramowy front różni się od naszego życiowego backstage’u.

Na początku singla rzucasz wers: Miałem takie dzikie założenie, żeby nie nawijać, ale mi się odwidziało. Skąd ten moment zwątpienia?

Ten wers odnosi się do szerszego kontekstu. Jakoś do 30-tki próbowałem obejść system, jak i pokazać to, co robię poza występami, bo nie jestem w stanie koncertować ze względu na moją chorobę. Na początku długo nawijałem po angielsku i to też nie miało sensu – potem przyszedł przełom, czyli Pale Kid, któremu niedawno stuknęło 13 lat. Gdzieś po drodze odszedłem od rapowania i zająłem się bardziej reklamą.

Czyli ta linijka tyczy się sytuacji sprzed lat?

I tak, i nie. Zarówno wtedy, jak i całkiem niedawno miałem moment zwątpienia, ale otworzyłem głowę na nowo. Mój rap zawsze bardzo odstawał od tego, co robili moi rówieśnicy. Kompletnie nie identyfikuję się muzycznie z moim pokoleniem.

MC Silk: Jak pierwszy raz usłyszałem ZIP Skład, to, z całym szacunkiem, brzmiał jak dukanie

Jak pierwszy raz usłyszałem ZIP skład to, z całym szacunkiem, ale brzmiało to jak dukanie. Było to po prostu słabe technicznie. Ja wtedy słuchałem Lauryn Hill, Fugees, Busta Rhymesa, The Roots – technicznie i muzycznie to był inny level, a jak włączałem polskie rapsy, słyszałem tylko jakieś przeciąganie samogłosek. Stąd momenty zwątpienia i poczucia kompletnego braku przynależności do polskiej kultury hip-hopowej. To zniechęcało do dalszego nagrywania.

À propos dukania. Wyłapałem jeszcze jedną linię, o którą chciałbym zapytać: Próbowali, kopiowali to, z dykcją tak 2/100, jak Kali dukali flow. Czy to otwarty atak związany z umiejętnościami melodeklamacyjnymi lidera Ganja Mafii?

Nie, ale rzeczywiście przeszło mi to przez głowę po czasie. Pomyślałem, że można dwojako rozumieć ten wers, co dodaje mu też jakości – niemniej nie to miałem na myśli przy pisaniu, bo założyłem, że każdy czytał W pustyni i w puszczy. Nie jestem typem, który będzie kogoś personalnie atakował. Wszystko, co publikujesz w sieci, może zostać zinterpretowane na milion sposobów, ale na to już nie mamy wpływu.

Oceniany byłeś od zawsze. Przed zostaniem raperem byłeś, no i dalej jesteś video creatorem na polskim YouTubie. Jednym z pierwszych zresztą. 

Tak, po dziś dzień w związku z Pale Kidem dostaję komentarze odnośnie tego, jak dobrze zrealizowany i oświetlony jest ten film jak na tamte czasy. Rzeczywiście, prawdopodobnie nikt w Polsce nie reprezentował wówczas takiej jakości na YT. Pale Kid wyszedł w 2011 w lutym, gdy niewiele wcześniej wprowadzono jakość full HD do YouTube. Wtedy zaczynała się moda w świecie internetowego video, że zaczęto kręcić filmy lustrzankami, wyszedł Canon 5D Mark 2. To rzeczywiście już wyglądało nieźle. Kupiłem go z kumplem dosłownie chwilę przed Pale Kidem, do konkursu na reklamę. Swoją drogą, pamiętam, że zajęliśmy wtedy w tym konkursie drugie miejsce na kilkaset zgłoszeń i to też pchnęło mnie do pójścia w realizowanie reklam i ogólnie video.

Poza realizacją zajmujesz się też montażem. Jestem ciekaw, jak zaczynałeś swoją przygodę w tym fachu, bo we wczesnych latach 00. nie było jeszcze tutoriali na YT.

Od zawsze interesowały mnie efekty video i animacja. Już we wczesnych latach szkolnych wszystkie rogi książek i zeszytów zapełniałem ołówkiem tak, żeby po puszczeniu ich szybko imitowały jakąś animację, wiesz, o co chodzi.

Jak zobaczyłem Terminatora 2 na video w 1991 roku, to po prostu rozwaliło mi to czachę. Ten film do dzisiaj wygląda bardzo dobrze, tak od strony CGI, jak i całej reszty. Jak jest to dobrze zrobione, to równie dobrze się starzeje. Z tego samego powodu nie umiem na przykład patrzeć na Gwiezdne wojny. Natomiast gdy obejrzysz Odyseję kosmiczną, która jest starsza od Star Warsów, to ona wciąż wygląda dobrze, bo była zrealizowana w inny sposób, niebywale dopracowana.

Ale nie powiedziałeś, jak zaczynałeś… 

Ale wracając, już w 1993 roku miałem pierwszego czarno białego kompa (jeszcze sprzed ery Windowsa), w którym można było już robić jakieś pojedyncze video edity.

MC Silk: Pierwszą animację robiłem pół roku

Pamiętam, że zbierałem kasę na skaner ręczny. Zdobyłem go i skanowałem jakieś zdjęcia, bo chciałem je zanimować. Siedziałem nad tym chyba z pół roku i zrobiłem jakąś animację, bodajże z moją mamą i naszym psem. Potem pojawił się Windows 3.11 i w nim był program, w którym można było nagrywać dźwięk. Podłączyłem do niego słuchawkę telefoniczną (serio) i nagrałem jakiś trzyminutowy film animowany. Pamiętam, że wtedy nie wiedziałem jeszcze, że taką klatkę można przesuwać, żeby coś animować, i rysowałem dosłownie każdą klatkę od nowa. Po prostu niebywale się tym jarałem. 

Już wtedy myślałem sobie, że zajebiście byłoby tworzyć efekty video na komputerze, ale wszystko, co było wówczas dostępne, wyglądało, że tak powiem, studniówkowo, źle. Minęło trochę czasu, aż w okolicach 2007 roku zobaczyłem rzeczywiście pierwszy tutorial do After Effects [programie do efektów specjalnych – przyp. R.] na YouTube. Wtedy to już ruszyło, ale jak widać, początki były bardzo karkołomne. Co gorsza, swój pierwszy duży klip bardzo długo montowałem w After Effects, a nie w Premierze [programie do montażu – przyp. R.], bo nie wiedziałem, że ten drugi w ogóle istnieje (śmiech).

Legendarny zabytkowy klip, który MC Silk montował w programie, w którym z definicji się nie montuje

Kiedy przestałeś sam montować swoje klipy?

Nigdy. 

Czyli Wyje Banie Ryje też zrobiłeś?

Tak. Założenie jest takie, że chcę teraz oddawać poszczególne zadania innym, żeby rzeczy powstawały szybciej. Dlatego najnowszy klip ma już ekipę operatorską, co i tak jest dla mnie dużym osiągnięciem, bo zazwyczaj kręciłem prawie wszystko sam. Szczególnie, że mam traumę po nagrywkach do Ostatniego z nas. Natomiast nie wiem, czy kiedykolwiek oddam komuś montaż. To jest rola, w ramach której można naprawdę stworzyć coś z niczego. W przypadku bardzo wielu moich klipów było tak, że nie mogłem za długo przebywać na planie z uwagi na moją chorobę, więc często nagrywaliśmy w kompletnym chaosie. Potem przy kompie siedziałem całymi miesiącami i wyciągałem z tego materiału, co się dało. Uważam, że prawie wszystko można finalnie zrobić w postprodukcji. Moje podejście to jest zawsze: nakręćmy jak najwięcej, a potem będziemy kombinować, co z tym zrobić. W przypadku najnowszego klipu było podobnie, choć scenariusz i plan był bardzo szczegółowy.

MC Silk: Jestem zbyt dużym perfekcjonistą

Gdy montowałem ten klip, to już sobie obiecałem, że to będzie ostatni raz. Siedzenie długo przy kompie również mi nie służy. Jest to trudne, bo jestem perfekcjonistą, dlatego zobaczymy, jak wyjdzie.

W wywiadach wspominałeś już wielokrotnie o różnych sytuacjach, gdy coś nie wypaliło na planie twojego klipu. Prawie za każdym twoim teledyskiem stoi jakaś szalona, ale też tragiczna historia. Czy w przypadku Wyje Banie Ryje też wydarzyło się coś podobnego?

A i owszem. Zawsze coś musi się wysypać (śmiech). Zawsze staram się organizować minimalne plany zdjęciowe, ale w głowie mam równocześnie rzeczy spektakularne. Udało mi się znaleźć elastyczną ekipę filmową, której pasował koncept. Jednego z dni zdjęciowych kręciliśmy pod Lublinem na torze Ułęż. Zorganizowałem osoby z końmi oraz z samochodami, wszyscy wyruszyli ustalonego dnia na tę miejscówkę.

Swoją drogą, to wszystko zaczyna się od tego, że nie miałem tego dnia swojego samochodu – parę dni wcześniej spadł ogromny grad i kompletnie zniszczył mój wóz. Mój filmik na Instagramie, na którym pokazuję zniszczenia, poszedł największym viralem ze wszystkiego, co kiedykolwiek tam wrzuciłem. Tak dodam dla ironii.

Wracając, w dniu nagrywek wyjechaliśmy na autostradę pożyczonym autem i… zepsuło się. Na planie wszyscy czekają, cała ekipa, wszystkie konie, ich opiekunowie, samochody, kierowcy itd. Zostały dwie godziny do zdjęć. Co gorsza, planowaliśmy nagrywać podczas zachodu słońca i w nocy. Innymi słowy, nie mogliśmy się spóźnić, a poważnie obawiałem się, że nie dojedziemy na miejsce i cały plan przepadnie. To długa historia i najedliśmy się strachu, ale finalnie wszystko udało się zrealizować. W pośpiechu, ale się udało. 

W jakim sensie: się zepsuło?

Okazało się, że coś się zepsuło z automatyczną skrzynią biegów i wóz wprawdzie jechał, ale rozpędzał się w ślimaczym tempie. Uratowało nas jedynie to, że praktycznie cała droga do celu była autostradą. Gdy już się rozpędziliśmy, to normalnie jechaliśmy, ale każde zatrzymanie fury spowodowałoby rozpędzanie się przez trzy minuty do setki. Wiadomo, nie wiedziałem, czy zaraz się nie wyłączy. Modliłem się przez całą drogę i jakimś cudem dojechaliśmy do celu.

A jak w takim razie wróciliście?

Okazało się, że wyskakiwał jakiś błąd w oprogramowaniu auta i przez to skrzynia działała w trybie awaryjnym. Koleś, który przyjechał z furami na nasz klip, miał ze sobą kompa, połączył się i skasował nam ten błąd, więc wróciliśmy normalnie

Dobra, kwestię klipu mamy odhaczoną. Po prześledzeniu twojej bogatej i długiej działalności mam jeszcze jeden wątek do poruszenia. Jak się czujesz z byciem content creatorem na moment przed youtuberami i prawie dekadę przed raperami?

Czasem rzeczywiście patrzę na to wszystko i myślę: Boże, kiedy to było!. W tamtych czasach to nie było cool i wszyscy mówili, że nie powinienem nagrywać na YouTube, że prawdziwi raperzy nie wrzucają tam rzeczy. Teraz z kolei widzę analogię, że ta granica przesunęła się do TikToka. 

MC Silk – reklama dla banku BGŻ.

A rap z YouTube’a stał się już nieco przestarzały. 

Tak! Zatoczyliśmy koło. Im dłużej żyjesz, tym bardziej dostrzegasz te wzory i zauważasz, że to wszystko się obraca wokół własnej osi. Natomiast jeśli chodzi o content creation, to jest trochę jak z wszystkim – poza innowacyjnością i pomysłem liczy się też czas, w który musisz się z tym wstrzelić. Poza tym istotna jest też siła uderzenia.

MC Silk: Quebo wykorzystał podobny motyw do mojego

Pamiętam, że dawno temu zrobiłem sobie stronę internetową stylizowaną na bardzo stary, pierwotny internet. Podobny motyw wykorzystał Quebo przy okazji promocji swojej ostatniej płyty. W jego przypadku wszyscy uznali to za fajny ukłon w vintage’ową stylistykę. Do mnie z kolei napisał ktoś z pytaniem, czy nie chciałbym, żeby trochę mi pomógł z moją stroną, bo wygląda na bardzo przestarzałą.  

Zawsze starałem się robić rzeczy, które będą za chwilę, a nie takie, co już były.

A jak wygląda twoja relacja z młodszymi pokoleniami?

Czasem martwi mnie też to, że nie rozumiem dzisiejszych motywów i że w najnowszym rapie naprawdę ciężko jest zrozumieć, co oni nawijają. Abradab nawinął kiedyś: Nie wiesz, co mówić, to mów niewyraźnie. Niestety trochę tak to działa, że jak nie masz nic do powiedzenia, to łatwiej jest zrobić numer, gdzie nawiniesz z sensem trzy wersy, a reszta będzie tylko wypełniaczem. I to też jest fajne, ja tego nie krytykuję. Myślę, że może fajnie byłoby pójść w tę stronę. Tylko nie potrafię pisać tak, żeby linijka nie miała dużego znaczenia.

U mnie jest tak, że zawsze starałem się maksymalnie kompresować treść, co finalnie fajnie sprawdza się w muzyce reklamowej. Ale wracając do pytania o młodsze pokolenia, powiem ci, że ja akurat często lepiej odnajduję się w kontaktach z nimi niż z moimi rówieśnikami. Może dlatego, że kumam to, czym się jarają, rozumiem, dlaczego i mam podobnie. Jestem geekiem i sprawdzam nowe narzędzia, apki, gry, filmy. Otaczam się tą nowoczesnością, która jest chyba jednym z tych najbardziej różniących nasze pokolenia elementem. Jasne – nie wszystko ma dla mnie taką samą wartość jak dla nich, ale o tym akurat często zdarza mi się z młodszymi rozmawiać, wymieniać poglądami, przerzucać konceptami.

Ja często czuję się taki trochę nigdzie, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Jest część przedstawicieli moich roczników, którzy nie krytykują wszystkiego, co nowoczesne, ale z reguły darzą kulturę młodych dużą nieufnością. Ja tak nie mam i staram się czerpać z tego co mnie otacza, mieć otwartą głowę i próbować nowych rzeczy. Owszem – podobnie jak moi rówieśnicy mam sentyment do wielu rzeczy, ale staram się nie pozwalać przejmować mu kontroli nad moją oceną.

Znalazłem twoją bardzo ciekawą wypowiedź sprzed dekady, z którą fajnie byłoby cię dzisiaj skonfrontować: Być może jest tak, że swoboda w internecie to tylko pierwsza niezbędna faza, bo celem jest wypromowanie usługi, a kiedy wszyscy będą od niej uzależnieni, zostaną zebrane z klientów inne benefity. Przede wszystkim internet zasysa ogromną masę informacji. To działa w dwie strony, my na ogół zwracamy tylko na jedną, pobierając dane. Jak to widzisz dzisiaj?

Kwestia złotego środka. Myślę, że takiego problemu, w sensie tak wielkiego generation gap, nie było nigdy w historii. Świat się zmienia tak szybko, że dzieciaki nie mają trochę szacunku do osób starszych, bo ci kompletnie nie ogarniają, co się dzieje. Analogicznie, starsi postrzegają dzieciaki jako przebodźcowane i źle wychowane, a prawda jest gdzieś pośrodku. Jeżeli podejdziesz do relacji człowiek-technologia bez tego założenia, to bardzo szybko się odbijesz od którejś ze stron i nic pożytecznego z tego nie wyjdzie. 

YouTube jawił mi się wtedy, te kilkanaście lat temu, jako idealna alternatywa dla telewizji. Ten początkujący, wolny serwis rzeczywiście zdawał się czymś przełomowym i idealnym dla niezależnych twórców. Dzisiaj stał się po prostu telewizją, naturalna kolej rzeczy. To samo czeka TikToka, wkrótce pojawi się kolejna rzecz.

Jest jeden aspekt, który mnie martwi. Zabrzmię teraz jak kompletny boomer i dziad, ale uważam, że niektóre dzisiejsze treści internetowe nie mają moralności. Duże molochy takie jak YouTube czy TikTok oczywiście zabezpieczają się przed różnymi szkodliwymi treściami, filtrują to jak mogą, ale nie ze względów moralnych, tylko stricte dlatego, że im się to opłaca. Stąd nie przejdzie dzisiaj we współczesnym internecie żart zahaczający o czarny humor, ale patologiczny freak fight z masą sponsorów już tak. Nie ma przestrzeni w internecie dla swobodnego działania, tylko na działanie optymalnie opłacalne.

Jeszcze jeden cytat z ciebie sprzed lat, tak na koniec. Moim celem jest zrobić rzecz nie tylko dobrą, ale też precyzyjnie wycelowaną do tych, do których chcę, żeby trafiła. Im precyzyjniej trafisz, tym trafisz mocniej. Czy jest to aktualne?

Nie. Dzisiaj myślę, że sukcesem jest zrobić coś, co zostanie docenione przez szerszą grupę, i dzięki temu dotrze do tych, do których normalnie by nie dotarło. Staram się w tym, co jest z wierzchu interesujące, zawrzeć głębszy sens. Jest to bardzo trudne, frustrujące i czasochłonne, nie zawsze się udaje. Z jednej strony wiem, że dużo łatwiej by mi było gdybym nie miał takiego podejścia, ale z drugiej chyba kompletnie nie chciałoby mi się być artystą, gdybym miał tworzyć tylko opakowanie.

Sprawdźcie więcej naszych wywiadów tutaj!

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony