„Liczymy na niezwykłą atmosferę”. Jerzy Engel i Tomasz Kłos opowiadają o piłce nożnej, emocjach na boisku i Meczu Legend
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
12 października na Stadionie Śląskim zmierzą się drużyny z Polski i Niemiec. W przeddzień wydarzenia rozmawiamy z jego uczestnikami, którzy po latach znów zapewnią kibicom moc sportowych wrażeń.
Mecz Legend Piłki Nożnej już w niedzielę! Zaklep miejsce na trybunach i weź udział w spotkaniu, które przejdzie do historii
Going. MORE: Kiedy piłkarza można zacząć nazywać legendą?
Jerzy Engel: Trudno powiedzieć, bo na to składa się cała historia dokonań zawodnika. To nie tak, że kogoś nazywa się legendą z dnia na dzień. To lata ciężkiej pracy, gdzie spełniają się marzenia gry: najpierw w klubach polskich, potem zagranicznych, a później oczywiście w reprezentacji narodowej. I kiedy z tą ostatnią drużyną osiągnie się cokolwiek dobrego, na przykład udział w mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy, na igrzyskach olimpijskich, wtedy piłkarz zostaje legendą.
Tomasz Kłos: Sam chyba jeszcze do takiego momentu nie doszedłem, więc trudno mi się wypowiadać. Dla mnie słowo legenda opisuje kogoś, kto przede wszystkim bardzo mocno utkwił w pamięci kibicom i zasłużył się dla polskiej piłki. Oczywiście są zawodnicy, którzy grali w reprezentacji czy na dużych imprezach, ale nie byli aż na takim poziomie, żeby podciągnąć ich pod to określenie. Na pewno łatwiej mówić o legendach jako o grupie, jak w przypadku tego meczu.
Mecz Legend Piłki Nożnej, przy którym państwo działacie, już za moment. Jak idą przygotowania?
Jerzy Engel: Rozegraliśmy w tym roku dwa mecze, które można potraktować jako przedsmak tego, co czeka nas 12 października w spotkaniu przeciwko mistrzom świata, Niemcom. Zmierzyliśmy się z Meksykiem w Chicago i wygraliśmy 3:1. Później stanęliśmy naprzeciw drużyny oldbojów FC Barcelona i wygraliśmy 2:0. To powinno nas nieźle przygotować do tego, co wydarzy się w Chorzowie.
Tomasz Kłos: Tak, to prawda, te spotkania były w pewnym stopniu zajawką nadchodzącego meczu. Wygląda to tak, że przed spotkaniem trener przynajmniej miesiąc wcześniej dzwoni do zawodników z zaproszeniem. Każdy dostaje polecenia, co musi zrobić, żeby jak najlepiej się zaprezentować. Mimo że to mecz oldbojów (lub legend, zwał jak zwał), rywalizacji wciąż nie brakuje, a ostatecznie można nawet wypaść z drużyny.
Rozumiem jednak, że wciąż przeważają pozytywne emocje?
Jerzy Engel: Tak, i to zawsze fantastyczne. Jest tak przede wszystkim dlatego, że grupa piłkarzy jest bardzo ze sobą zżyta. Zawodnicy świetnie się ze sobą czują, lubią przebywać razem. Takie spotkanie buduje cudowne wspomnienia już na etapie szykowania się do meczu. Zawsze towarzyszy też temu adrenalina, zwłaszcza gdy po drugiej stronie jest taki przeciwnik jak reprezentacja Niemiec: trzykrotni mistrzowie świata, czterokrotni mistrzowie Europy. Wiemy, że przeciwnik jest bardzo mocny i to też niesie za sobą sporo emocji.
Tomasz Kłos: Z niektórymi kolegami z drużyny znamy się już ponad 30 lat. Graliśmy razem w reprezentacji prowadzonej przez Jerzego Engela ćwierć wieku temu Jest więc tak, że dzisiaj, organizując takie wydarzenie, nie trzeba komukolwiek ponawiać zaproszenia. Oczywiście, bywają jakieś wypadki albo wcześniej zaplanowane obowiązki w pracy, ale generalnie jest dużo więcej zawodników niż wolnych miejsc na boisku. Na szczęście trener dokonuje umiejętnej rotacji. W ciągu roku jest parę takich meczów, tak że każdy ma szansę się przygotować i zaprezentować kibicom. Na pewno cieszy też rosnący popyt na takie wydarzenia.

Mamy pytanie typowo do pana Jerzego. Co z perspektywy czasu jest według pana najtrudniejsze w pracy trenera piłkarskiego?
Jerzy Engel: Najważniejsze, żeby zbudować taki zespół, który się świetnie rozumie, będzie chciał z sobą przebywać i ze sobą grać. W którym piłkarze będą stosowali metodę muszkieterów: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, a wzajemne zrozumienie będzie bardzo duże. W którym staną na środku boiska i zrobią krąg, kładąc ręce na ramionach kolegów. Wtedy oznajmiają sobie, że będą się bardzo wspierać, asekurować i pozostaną razem.
A w pracy piłkarza?
Tomasz Kłos: Uważnie słuchać i wchłaniać to, co mówi trener, ale przede wszystkim porozumiewać się między sobą. Bo tak naprawdę, to, czego słuchamy na odprawach – jak grać, jak się ustawić, jak wykonywać stałe fragmenty – są tylko słowa. Później trener stoi przy linii, a to my wychodzimy na boisko i jesteśmy na siebie zdani. Szkoleniowiec zawsze może dawać cenne wskazówki i proponować nowe ustawienia, zwłaszcza że w meczach jest tyle przestrzeni czasowych, gdy zmienia się bieg wydarzeń na murawie. Ale na boisku to już decyzja zawodników, w szczególności jeśli pojawiają się niewygodne albo nieprzewidywalne sytuacje.
Poza tym w piłce trzeba być inteligentnym, choć oczywiście mówię to w cudzysłowie. Chodzi mi o postawę na boisku. Presja wyniku i widok pełnych trybun trochę paraliżuje, ale nie tych, którzy są do tego przyzwyczajeni i wytrzymują ciśnienie. Czysta głowa i mental to podstawy do tego, żeby cokolwiek zadziałało na murawie.
Są panowie świadkami zmian, jakim podlegała piłka nożna. Jaka jest największa różnica między tym, jak grało się w nią 30 lat temu i tym, jak gra się w nią teraz?
Jerzy Engel: Przede wszystkim gra się inną piłką, która nie zwalnia. Kiedyś można było mieć więcej czasu na obronę lub zakręcenie nią, tak jak kiedyś Kazimierz Deyna i jego fantastyczne rogale, które wchodziły do bramki, idąc najpierw za nią, a dopiero potem ulegając rotacji. Dzisiaj trzeba szybciej reagować. Piłkarze musieli przez to bardzo poprawić wydolność i stali się świetnie przygotowani fizycznie.
A jaką zasadą można byłoby urozmaicić współczesną piłkę?
Tomasz Kłos: Może pozbyciem się spalonych? To byłoby ciekawe, jeżeli przegrywając 3:0, sześciu zawodników stałoby tuż przed bramkarzem i czekałoby wyłącznie na długie piłki. Tyle że to mijałoby się z celem, bo taka rywalizacja nie byłaby do końca sprawiedliwa, a przez to i mało atrakcyjna dla kibica. Teraz wszystko musi odbywać się płynniej: od linii obrony, po przejście przez pomoc, aż po atak.
Poza tym spalone sprawiają, że widzowie i sami zawodnicy muszą być bardziej skoncentrowani. Często decydują o tym milimetry i VAR może pokazać, że ofsajdu jednak nie ma. No i przede wszystkim taka zasada zmusza do większej inteligencji w konfrontacji z linią obrony. Mając mur nie do przejścia z tyłu i ryzykując w akcjach ofensywnych, atakujący mogą podejmować dużo więcej prób na pograniczu straty. Przez to jednak pojawiają się niekonwencjonalne zagrania, o których wcześniej mogliby nawet nie pomyśleć.
Jerzy Engel: W meczach oldbojów najlepiej byłoby powiększyć bramki.
Tomasz Kłos: I zmniejszyć pole gry.

Jak będzie wyglądać piłka nożna za 30 lat?
Jerzy Engel: Wbrew pozorom myślę, że tak samo. Piłka nożna wywołuje niesamowite emocje wśród kibiców. To najpiękniejszy i największy teatr świata, który każdy chce oglądać. Widzimy, co się dzieje chociażby w Polsce, jaka w tej chwili robi się moda na Ekstraklasę. Mamy komplety na stadionach, przepiękne obiekty, coraz lepsze zespoły, które grają w europejskich pucharach. Jeśli chodzi o reprezentację, jeszcze wiele przed nami, ale kibice cały czas ją dopingują. Istnieje wielka akceptacja społeczna tego, co się dzieje w piłce nożnej, i raczej niewiele zmieni się na tym polu.
Trochę już sobie o nim powiedzieliśmy, ale na koniec raz jeszcze zahaczmy o Mecz Legend Piłki Nożnej. Czego powinniśmy spodziewać się po niedzielnym wydarzeniu?
Jerzy Engel: Przede wszystkim cudownej atmosfery i znakomitych ludzi, którzy pojawią się na boisku i znów wywołają wielkie emocje wśród kibiców. Z jednej strony: drużyna niemiecka, która osiągnęła w Europie i na świecie wszystko, co możliwe. Są tam nazwiska naprawdę z najwyższej półki. Z drugiej strony: nasi piłkarze, która wraz ze mną po 16 latach awansowali do mistrzostw świata. Otworzyli wielką, profesjonalną ścieżkę dla kolejnych pokoleń piłkarzy. Awans wtedy nie był taki prosty, a dziś możemy regularnie pretendować do dużych imprez.
Tomasz Kłos: Poza tym nieprzypadkowe jest dla nas miejsce tego wydarzenia, czyli Kocioł Czarownic, bo tak bywa nazywany Stadion Śląski. On sam podnosi adrenalinę i umacnia wspomnienia, o których nigdy się zapomni. Liczymy też na niezwykłą atmosferę i mamy nadzieję, że pomogą nam w tym widzowie. Chyba o to chodzi, żebyśmy wspólnie się bawili: dzieci i ich rodzice pamiętający ówczesną reprezentację i opowiadający, co działo się lata temu, gdy 45 tysięcy ludzi było na stadionie, a drugie tyle chciało kupić bilety. To coś pięknego.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE

