Kolektyw dype skupia się przede wszystkim na promowaniu mniej znanych artystów sceny klubowej. W najbliższy piątek na Jasnej 1 odbędą się 6. urodziny tej ekipy.
Można śmiało powiedzieć, że dype często wyprzedzali muzyczne trendy – dużo szybciej potrafili wyłapać kierunek fali wznoszącej danego producenta czy didżeja. Na piątkowych urodzinach zagra szwedzki duet Skudge, którego brzmienie zdefiniowane jest przez analogowe maszyny. Stwierdziliśmy, że to idealna okazja, żeby zadać im kilka pytań (na które odpowiadał MKO) o dotychczasowe osiągnięcia oraz plany na przyszłość.
Jak opisalibyście swój kolektyw – w jakich okolicznościach powstał, jaka jest jego idea, cel i założenia?
Z Karolem poznaliśmy się około dekady temu, kiedy mieszkaliśmy i studiowaliśmy w Trójmieście. Regularnie chodziliśmy do ówczesnego Sfinksa, który odegrał bardzo ważną rolę w naszej edukacji muzycznej. Ja swoją przygodę z tym klubem zaczynałem na imprezach kolektywu Site Records (pozdrawiam serdecznie chłopaków!), który już wtedy zapraszał takich artystów jak np. Efdemin. Muszę przyznać, że byłem bardzo mocno zainspirowany graniem tych panów, mimo tego, że każdy z nich prezentował zupełnie inną selekcję. Odkąd pamiętam, Karol większość wolnego czasu poświęcał na diggowanie. Później zaczął grywać na czwartkowej “Bułce Parysskiej”, gdzie tak naprawdę zaczęła się nasza przyjaźń oraz pomysł na wspólne działania i realizację muzycznej wizji. Tak właśnie powstało dype:time:interior, które po jakimś czasie przyjęło krótką nazwę – dype.
Naszą główną inspiracją była kultowa wytwórnia Perlon oraz kluczowi artyści z nią związani – Ricardo Villalobos, ZIP, Cassy, Pantytec, Margaret Dygas. Micro/minimal house to brzmienie, które było nam na początku najbliższe. Karol słuchał kiedyś dużo wszelkiego electro, ja dość mocno wkręciłem się w deep/dub techno. Wszystkie te gatunki odcisnęły bardzo duże piętno na naszym brzmieniu i uformowały styl, który obecnie prezentujemy jako dype crew. Z racji tego, że w tamtych czasach było bardzo mało imprez z artystami, którzy nas interesowali, postanowiliśmy zacząć działać jako kolektyw i promować muzykę, która jest nam najbliższa. W międzyczasie skład ewoluował i dołączyli do nas Qbs i biøs, którzy również bardzo mocno wpłynęli na brzmienie całego kolektywu.
Naszą główną misją było zwrócenie uwagi szerszej publiczności na artystów, którzy mają świeże brzmienie, są doceniani za swoje produkcje, a w naszym kraju mało kto ich zna. W ten właśnie sposób około 90% artystów, których zaprosiliśmy grało (lub będą grali) w Polsce po raz pierwszy.
Czym się kierujecie dobierając artystów na wasze imprezy?
Myślę, że panują tutaj dwie reguły. Pierwsza grupa artystów to przede wszystkim reprezentanci świeżego brzmienia oraz niepodrabialnego stylu. Tak było w przypadku, kiedy na nasze pierwsze urodziny zaprosiliśmy – dziś już doskonale znanego- Objekta, a później ekipę Giegling, Antigone’a, Matrixxmana czy nthnga. Zawszę staramy się szukać elementu, który wyróżnia artystę na tle reszty sceny i staramy się pokazać publice, dlaczego warto to docenić. Druga grupa to tzw. „mentorzy” – czyli artyści z których muzyką/stylem utożsamiamy się od dawna jak np. wspomniany wcześniej Efdemin czy Eric Cloutier.
Czym cykl dype wyróżnia się na tle innych klubowych wydarzeń?
Naszym głównym założeniem było skupienie wokół dype’owych eventów osób, które są świadomi muzyki przez nas prezentowanej. Kojarzą artystę, znają nasze brzmienie, szukają nieco innych emocji w klubowej muzyce. Początkowo, razem z pomocą zaprzyjaźnionego oddziału MÓZGu postanowiliśmy działać w Teatrze Powszechnym. Nie było tam wcześniej eventów z muzyką elektroniczną, przez co miejsce nie było kompletnie kojarzone z imprezami. W dużym skrócie oznacza to brak ludzi “z przypadku”, a to spełnienie założenia, które chcieliśmy osiągnąć. Scena teatru była fantastycznie przystosowana akustycznie oraz miała ściśle określoną przepustowość sali. To również powodowało, że większość naszych imprez było wyprzedanych przed wydarzeniem. Jednakże, najważniejszym aspektem zawsze była muzyka i artyści, których zapraszaliśmy.
Jaka jest przyszłość waszego cyklu w perspektywie kilku lat?
To jest dość gorący temat, który niedawno poruszaliśmy między sobą. Przede wszystkim chcemy więcej czasu poświęcić na produkcję muzyki. Myślimy również nad konceptem nowego cyklu wydarzeń. Czas tak naprawdę pokaże, w którą stronę pójdą nasze działania. Osobiście chciałbym, żeby dype stał się kiedyś labelem i wydawał muzykę bliską naszemu brzmieniu.
Podzielicie się jakąś anegdotą? Wymyślne oczekiwania i fanaberie organizatorów/zawodników, przygody z publiką, zaskakujące zwroty akcji, przygody mrożące krew w żyłach etc.?
Pamiętam jak pierwszy raz zaprosiliśmy Deniro do Mózgu Powszechnego. Był to nasz pierwszy gig w nowym roku i postanowiliśmy przygotować się do niego jak najlepiej. Każda z osób, która była w Mózgu wie, jak małe jest to miejsce. W momencie kiedy mieliśmy pełny klub, a ja udałem się po artystę do hotelu dostałem telefon czy jestem na miejscu bo coś się pali i jedzie do nas właśnie straż pożarna. Z racji tego, że wyszedłem z klubu dosłownie 10 min wcześniej byłem mocno zdziwiony tym mocno średnim newsem i zaczęła się delikatna “panika”. Okazało się, że któryś z uczestników imprezy pod wpływem emocji postanowił zbić alarm przeciwpożarowy i tym samym przysporzył nam sporo stresu.
Czego sobie życzycie z okazji 6. urodzin waszego kolektywu?
To jest bardzo dobre pytanie. Chyba najbardziej świadomej publiki, której zależy na dobrej muzyce i która szuka nieco “głębiej”. Ludzi, którzy przez te wszystkie lata pomagali nam i wierzyli w nasze działania od samego początku. Jesteśmy Wam dozgonnie wdzięczni oraz wierzymy, że wspólnie możemy tworzyć zupełnie nowe i świeże podejście do przyszłych wydarzeń spod szyldu dype.
Trzy hasła, które najlepiej was opisują, to:
Muzyka, digging, konsekwencja.