Czytasz teraz
Nasi Ludzie: Jarocin Festival
Opinie

Nasi Ludzie: Jarocin Festival

Jarocin
Chcemy pokazać ludzi, którzy stoją za najciekawszymi wydarzeniami w różnych miastach. W naszym goingowym cyklu „Nasi Ludzie” prezentujemy kolektywy mające spory wpływ na kulturalne (i nie tylko!) życie miasta i które za swój cel obrały organizowanie znakomitych wydarzeń. Przed Wami kolejny wywiad, tym razem z Michałem Wiraszko, czyli dyrektorem artystycznym festiwalu w Jarocinie oraz Estrady Poznańskiej.

Jak opisałbyś swój cykl/kolektyw/agencję – w jakich okolicznościach powstał, jaka jest jego idea, cel i założenia?

W roku 1970 Jarocin powstał jako miejsce dla młodych talentów. W rzeczywistości festiwalowej Opola, Zielonej Góry czy Kołobrzegu. Pierwsza dekada upłynęła mu spokojnie i pewnie do dziś byłby małym, lokalnym przeglądem, gdyby nie Walter Chełstowski i Jacek Sylwin, który rozwinęli festiwal najpierw do postaci Muzyki Młodej Generacji, a potem do Festiwalu Muzyków Rockowych. To ten festiwal odcisnął na polskiej scenie największe piętno dając rodowód pewnie więcej niż połowie przyszłych gwiazd lat 90-tych – od TSA, T.Love, Pawła Kukiza i Roberta Gawlińskiego, aż po Kaśkę Nosowską, Hey czy Sweet Noise. Potem długo wyczekiwana wolność zabiła festiwal na ponad dekadę. Powrócił w roku 2005 i przez pierwszą dekadę szukał swojego miejsca w zupełnie nowej przecież rzeczywistości. Od paru lat przybiera na sile, prezentując to co ciekawe i aktualne, przeobrażając się jednocześnie w miejską imprezę z urokliwymi scenami i nietuzinkowymi przedsięwzięciami. Jednocześnie na powrót stawia na debiutantów, coraz bardziej rozpoznawalnym konkursem Rytmy Młodych.

Czym się kierujesz dobierając artystów na wasze imprezy?

Przede wszystkim atrakcyjnością koncertów. To jest istota festiwali. Słuchamy też naszej publiczności i staramy się stawiać na artystów z aktualnymi wydawnictwami, mówiąc wprost “po płycie”. Także konkurs debiutantów ma być znakiem rozpoznawczym Jarocina. Nad wyborem laureatów z kilkuset zgłoszeń rokrocznie czuwa jury m.in. z Piotrem Metzem i Kasią Nosowską – wywodzącą się też z Jarocina – właśnie.

Jarocin
fot. Karolina Lewandowska

Z jakich bookingów do tej pory jesteście najbardziej dumni, jaka impreza najbardziej zapadła wam w pamięć i dlaczego?

Moim prywatnym faworytem jest koncert Animal Collective z roku 2009. Wspaniale też słucha się muzyki w Scenie Ruiny – czyli ruinach neogotyckiego kościoła. To naprawdę unikatowa scena, z mocno zapadającymi w pamięć koncertami.

Jaka jest przyszłość waszego cyklu/kolektywu/agencji (w perspektywie 5-10 lat), co planujecie zmienić, może ulepszyć?

To najstarszy polski festiwal szeroko rozumianej muzyki popularnej, jego przyszłość to na pewno wychowanie kolejnych pokoleń odbiorców muzyki. Nie zależymy w tak dużym stopniu od hojności sponsorów, co jest zarówno wadą – bo ogranicza – i zaletą – bo nie znikniemy z roku na rok.

Podzielisz się jakąś anegdotą? Wymyślne oczekiwania i fanaberie artystów, zaskakujące zwroty akcji, przygody mrożące krew w żyłach etc.?

Heh, pamiętam doskonale Bretta Andersona ze Suede, który prowadził zupełnie nierock’n’roll’owy tryb życia na festiwalu. Przez cały pobyt, codziennie twardo trenował biegi na przystadionowej bieżni, często wprawiając w zawstydzenie imprezujących do świtu. Temu samemu Brettowi, niechcący i radośnie z garderoby na próbie, Peter Murphy z Bauhausu wyjadł ananasy. Była gruba afera, bo po świeżego ananasa trzeba było jechać 70 km do Poznania. To takie niewinne historyjki. Tych cięższych gatunkowo publicznie przytaczać nie wypada. 

Zobacz również
Basement Fight Circle Warszawa

Trzy hasła, które najlepiej was opisują, to:

Aż trzy? Posłużę się nazwami historycznymi festiwalu, które dużo powiedzą o ewolucji imprezy: Wielkopolskie Rytmy Młodych -> Muzyka Młodej Generacji -> Festiwal Muzyków Rockowych – > Jarocin Festiwal.

cover fot. Michał Skrzypczak

View Comment (1)

Comments are closed

"

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony