Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Bedoes, Lanek, White, Jan-rapowanie, Solar czy Kacperczyk. Tymi wszystkimi raperami, którzy związani są z SBM Label opiekuje się na codzień agencja Sold Out.
Sold Out Agencja zajmuje się zatem jednymi z najciekawszych nazwisk w rodzimej rap grze. SB Maffija Label ma w swoim rosterze bardzo różnorodnych artystów, od naginającego konwenanse i nie bojącego się mówić rzeczy wprost Bedoesa, poprzez totalnie-nie-rapowych młodziaków z Kacperczyk i wyczillowanego Jana–rapowanie, aż po filary wytwórni – Solara czy Białasa.
Bedoes i Lanek przedstawią Opowieści z Doliny Smoków na żywo, a my mamy bilety!
Jako że obok tych raperów ciężko przejść obojętnie i wszyscy z nich mogą zaliczyć rok 2019 do bardzo pracowitych (trasy, albumy, klipy) przepytaliśmy dziewczyny, które rządzą i dzielą w Sold Out. O tym, jak to jest prowadzić tego rodzaju agencję, co najbardziej ich zaskakuje i co sprawia największą przyjemność, a także o anegdoty związane z życiem w trasie.
Jak opisalibyście swoją agencję – w jakich okolicznościach powstała, jaka jest jej idea, cel i założenia?
Magdalena Dubrawska: Agencja powstała z potrzeby. Swoje działania na rynku rozpoczęliśmy od współpracy z Solarem i Białasem po wydaniu ich płyty #nowanormalność. Chłopaki po latach samodzielnego działania na rynku potrzebowali podwykonawców, którzy zapewnią im pomoc w bieżących działaniach. Dostawali coraz więcej propozycji koncertowych, trudno im było działać w pojedynkę. Zbiegiem okoliczności byłam na zakręcie zawodowym i potrzebowałam zmiany. Szybko okazało się, że po prostu do siebie pasujemy, dobrze się dogadywaliśmy.
Po kilku miesiącach ustaliliśmy, że najwygodniejszą dla obu stron formą rozliczenia będzie B2B. Założyłam więc działalność gospodarczą. Po kilku kolejnych miesiącach okazało się, że katalog artystów, z którymi współpracuję coraz bardziej się rozwija i wykracza poza współpracę z SBM Label. Od zawsze byłam głodna wiedzy, chciałam działać lepiej, sprawniej, bardziej profesjonalnie. Najpierw wypytywałam koleżanek i kolegów w branży, przegrzebywałam fora, chodziłam na konferencje. W tym miejscu specjalne podziękowania dla Marty Nizio i Moniki Pławuckiej. Dziś dużo inspiracji czerpię z zachodnich koncertów, staram się zawsze dużo rozmawiać ze swoimi artystami, chcę rozumieć, czego potrzebują. I przede wszystkim wciąż chcemy być lepsi.
czytaj dalej: Wywiad z Janem-rapowanie i Nocnym – o płycie, o Tokio i o życiu
Czym się kierujecie dobierając artystów, których reprezentujecie?
Klaudia Żułcińska: Kierujemy się przede wszystkim intuicją. Wierzymy, że artysty nie definiuje tylko i wyłącznie muzyka jaką tworzy. Ważna jest jego charyzma, kontakt z publicznością, to jak dogadujemy się razem na stopie prywatnej. Nasza współpraca nie kręci się jedynie wokół relacji biznesowych. Z doświadczenia wiemy, jak ważna jest zwykła codzienność podczas planowania wspólnych działań. Artyści muszą być poniekąd naszymi przyjaciółmi, by efekt końcowy był dla wszystkich zadowalający.
czytaj dalej: Dlaczego numer „1998” Bedoesa jest tak ważnym głosem w dyskusji o społeczeństwie?
Czym wydarzenia waszej agencji wyróżniają się na tle innych klubowych/kulturalnych wydarzeń?
K.Ż: Myślę, że pierwszą rzeczą jaka nas wyróżnia to jakość. Dbamy o każdy detal, od momentu wyboru miejsca imprezy, aż po wszelkie sprawy techniczne związane z produkcją. Nic nie jest przypadkowe. Dobór świateł, przedmioty znajdujące się na scenie, pirotechnika – to elementy, do których przywiązujemy wielką wagę. Wierzymy, że diabeł tkwi w szczegółach. W naszą pracę wkładamy dużo serca, nigdy nie zaczniemy produkować wydarzeń masowo. Nie chcemy przypominać linii produkcyjnej. Od zawsze i na zawsze chcemy brać na siebie taką ilość wydarzeń, jakiej wiemy, że sprostamy. Nasza praca narodziła się przede wszystkim z pasji, miłości do muzyki, chęci robienia dużych rzeczy. Nie ilość, a jakość – będziemy podkreślać to chyba zawsze.
Każda z tras koncertowych ma swój indywidualny charakter. Stawiamy przede wszystkim na wyjątkowość. Staramy się nie powielać tych samym schematów. Nie mamy gotowego szablonu, gotowego przepisu na sukces. Wszystko opiera się na intuicji, dobrej relacji z twórcą, wspólnych planach, kompromisach, znajomości z artystą, wiedzy dotyczącej jego gustu i preferencji. Staramy się dużo słuchać. W naszej pracy to właśnie słuchanie, analizowanie, a późniejsze działanie tworzy efekt końcowy, na którym nam zależy. Nigdy nie zapominamy o twórcy. Chcemy by każda z tras koncertowych była uosobieniem jego charakteru i repertuaru jaki tworzy, by była kompatybilna z nim, zgodna z jego smakiem artystycznym. To scena należąca przede wszystkim do artysty. To jego czas. To jego publiczność. My chcemy po prostu spinać to w zgrabną całość.
Jaka jest przyszłość waszej agencji w perspektywie kilku lat lat?
Ola Łoś: Przede wszystkim chcemy poszerzać zarówno katalog, jak i ofertę. Nie zamykamy się tylko na hip-hop czy tylko na koncerty. Powoli stawiamy pierwsze kroki w organizacji imprez firmowych oraz koncertów innych gatunków. Przed nami również czwarta już edycja SB FFestivalu, który od samego początku tworzymy wraz z SBM Label. W tym roku odbędzie się największa edycja imprezy na warszawskim Torwarze. Poza samymi koncertami przewidujemy wiele atrakcji – od możliwości nagrania na miejscu swojego demo dla młodych artystów, przez strefę chill out, po wykłady i warsztaty. Zapraszamy! Na pewno wciąż mamy jeszcze dużo do zrobienia w naszej pierwotnej koncertowej działalności. Wciąż podnosimy poziom profesjonalizacji, znajdujemy coraz lepszych podwykonawców, realizujemy coraz oryginalniejsze produkcje, działamy z większym rozmachem. Tutaj nie ma limitu.
Podzielicie się jakąś anegdotą? Wymyślne oczekiwania i fanaberie artystów, przygody z publiką, zaskakujące zwroty akcji, przygody mrożące krew w żyłach etc.?
M.D.: W zasadzie każdy artysta to inna historia. Po kilku latach trasy z chłopakami wiem dokładnie, co kto lubi, jakie ciastka, kto jest wege, kto woli pizzę, kto pistacje, a kto burgery. Wiem, jakie mają zwyczaje, nawyki, które hotele czy kluby będą dla nich odpowiednie, czego nie może zabraknąć na scenie. Jednak artyści wciąż potrafią mnie zaskoczyć. Ostatnio Bedoes poprosił mnie, aby na nadchodzącej trasie mógł wjechać na scenę samochodem. Akcja okazała się wielkim wyzwaniem logistycznym. Po kilku tygodniach pracy, gdy już znalazłam odpowiednie kluby, podwykonawców, ułożyłam terminy, Borys zadzwonił do mnie w niedzielę późnym wieczorem i powiedział, że rezygnujemy z samochodów, a jego koncerty na nadchodzącej trasie koncertowej będą rozpoczynały walki rycerzy w zbrojach. Wybuchnęłam śmiechem, pomysł zrealizowałam.
Trzy hasła, które najlepiej was opisują, to:
M.D.: Zaufanie, lojalność, rozwój.
Chcesz zobaczyć Młodego Księcia na żywo? Wbijaj na koncerty White 2115!
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE