Niebawem sale jednego z wrocławskich kin wypełnią się po brzegi widownią, muzycy ożywią scenę w arsenale, a na ekranach setki razy przewinie się seria spotów, która będzie prześladować karnetowiczów przez kolejne doby.
19. MFF Nowe Horyzonty startuje już 25 lipca! Przez następne 9 dni wyświetlane będą 223 pełnometrażowe filmy, z których premierowo będzie można zobaczyć aż 142. Zagorzali bywalcy z pewnością przygotowują sobie grafik projekcji, który przekroczy 4 filmy dziennie! Większość uczestników ceni sobie jednak nie tylko kinematografię, ale również wrocławską architekturę, dobrą kawkę w plenerze i gorące promienie słoneczne, więc skończy się pewnie na 1-2 dziennie. Tak czy inaczej, program festiwalu niezmiennie oszałamia ilością doskonale wyselekcjonowanych tytułów i nie inaczej jest w tym roku.
O dwóch tytułach które ostatnio przekrzykują się z afiszy : “Quentin…Jarmusch…Tarantino…Jim” raczej nie będziemy tu wspominać, bo to raczej sprawa oczywista. Obie produkcje niedługo wchodzą do kin, gdzie najprawdopodobniej zagoszczą w repertuarze na długo. Podobna sytuacja ma się z “Parasite” koreańskiego reżysera Joon-ho Bong-a, choć zarówno Złota Palma w Cannes, fenomenalna fabuła przeplatająca dalekowschodnią grozę z histerycznym chichotem oraz perspektywa dwóch miesięcy dzielących nas od ogólnopolskiej premiery tworzą z niego niezwykle kuszącą i dostępną przedpremierę. Niestety (lub stety) wiele festiwalowych propozycji to jedyna szansa na zapoznanie się z nowymi tytułami i nierzadko trzeba dokonać trudnego wyboru. Ciekawi, na co my się wybieramy?
“Ang hupa” reż. Lav Diaz 2019
Pozostając w kręgach wschodniego kina (które ostatnio zalicza znaczący wzrost na popularności) i ewentualnie odżałowując wspomnianego “Parasite”, należy obowiązkowo udać się na najnowszy obraz filipińskiego reżysera Lav Diaza. Polski widz zestawiony zostanie z absolutnie obcą dla niego wizją, jaką jest dystopijny kraj przyszłości pogrążony w ciemnościach, a wszystko z perspektywy miejskiego molocha – Manili. Groteska, dramat, naturalizm w obiektywie wizjonera znanego nie tylko z zaangażowania w problemy społeczne Filipin, ale również z filigranowego slow cinema. Produkcja, w której mimo dwujęzycznego tłumaczenia i realistycznej scenografii trzeba dłużej zastanowić się nad językiem filmu.
“ Monos – Oddział Małp” reż. Alejandro Landes 2019
Pochodzący z Ameryki Środkowej reżyser za pomocą brawurowego scenariusza i imponujących planów filmowych nakręcił współczesną fabułę partyzancką. Zarys jego historii wymusza refleksję i przywołuje z mediów obrazy kryzysów humanitarnych ostatnich miesięcy. Dlaczego? Bo partyzanci mają średnio około dziewięciu lat. I pomimo magii kreowanej niesamowitymi ujęciami w sercu lasów amazońskich – do ich serc stopniowo dochodzi groza wojny, a jej skutki stopniowo plamią ekran szkarłatem i czernią. Nagrodzony Specjalną Nagrodą Jury na Sundance obraz przywodzi na myśl legendarny “Czas Apokalipsy” F. F. Coppoli, udowadniając tylko kunszt reżyserski i co ważniejsze – fakt, że nie odrobiliśmy lekcji z historii.
“Waleria i tydzień cudów” reż. Jaromil Jireš 1977
Choć Nowe Horyzonty od wielu lat gromadzą wielokulturowe środowisko z różnych kontynentów, to czasem warto jest zwrócić wzrok w kierunku odrestaurowanych cyfrowo produkcji bloku wschodniego, które rzadko mamy możliwości zobaczyć na dużym ekranie. Produkcja Jireša z końca epoki Nowej Fali Czechosłowackiej balansuje na granicy erotyzmu, perwersji i ludowej grozy, zgromadzonych wokół linii onirycznych marzeń 13-letniej dziewczynki. Wielopoziomowa narracja, manifest ideologiczny i pełna blokada cenzora. Film znany z rozsiewania fascynacji alternatywnymi gatunkami kina rodzimego i sennie płynący przez personalne granice odbiorcy.
“ A gdyby, może, jednak…”
To niestety nie tytuł, ale nieoficjalne motto towarzyszące rozterkom pod kinowym neonem. W sekcji Trzecie Oko: duchowość, magia i czarownice znajdziemy intrygująco brzmiącą propozycję ze USA: “Nóż na Skórze” w reżyserii Jennifer Reeder, który zawija spiralę rytualnego napięcia na porwaniu uczennicy współczesnego liceum. Polski przemysł filmowy woła natomiast cyklem Żuławski vs Żuławski, a “Mowa ptaków” Xawerego Żuławskiego wciąga nie tylko antologią historii, ale też losami scenariusza napisanego przed śmiercią przez ojca, teraz nakręconego przez syna. Z list spoglądają jeszcze: galowy “Portret kobiety w ogniu” Céline Sciamma, 12 godzinny esej nad samym filmem, trzyczęściowy “La Flor” Mariano Llinás czy jubileuszowy przegląd z okazji 70. lecia WFDiF.
A Wy, wiecie już, co obejrzeć podczas nadchodzącego tygodnia?
tekst: Marta Tuchołka
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE