Oki wypowiedział się na temat sześcioodcinkowego dokumentu Netfliksa o tytule Cały ten rap. Raper nie zostawił na twórcach suchej nitki.
Netflix Polska w ogniu kontrowersji
Serial streamingowego giganta był bardzo hucznie zapowiadaną superprodukcją dokumentalną. Liczba zaangażowanych postaci ze świata muzyki rzeczywiście robiła wrażenie, przynajmniej na papierze. Zaraz po premierze na materiał wylało się jednak wiadro pomyj.
Słuchacze byli oburzeni wybiórczością w doborze artystów i dziennikarzy, których zaproszono do udziału. W opowiadanej historii polskiego hip-hopu widać wyraźne pominięcie bardzo istotnych postaci. W produkcji Netfliksa nie usłyszymy nic albo usłyszymy niewiele np. o Macie, Taconafide czy chociażby Paluchu i KęKę. Zarówno słuchacze nowej, jak i starej szkoły mogą więc czuć się mocno poszkodowani i nie postrzegać tego dzieła jako rzetelne.
Pierwszym artystą, który otwarcie skrytykował dokument, był Peja. Raper dodał w socialach wpis jasno podkreślający, że czuje się niemalże oszukany przez twórców. Jak sam przyznał, z ponad trzech godzin nagrań wycięto parę minut jego wypowiedzi.
Wpadajcie na jesienną trasę Okiego, póki jeszcze są bilety!
Oki o serialu Cały ten rap
Niedawno oliwy do ognia dolał także Oki. Raper pojawił się na streamie Young Multiego, podczas którego artyści rozmawiali na rozmaite tematy i robili content dla widzów.
W pewnym momencie poruszono temat serialu Netfliksa. Raper od razu przeszedł do ofensywy. Wytknął twórcom niekonsekwencję i brak profesjonalizmu, bo jego wypowiedzi nie zostały w ogóle wysłane do autoryzacji.
Dwa razy to nagrywałem. Pierwszy raz był cztery lata temu i tam była taka faza, że oni po trzech latach do mnie piszą i mi wysyłają do autoryzacji, bo zawsze w umowie mamy, że wszystko musi iść do autoryzacji. Pytają, czy mogą to wrzucić, a ja: „Nie no, k***a, popatrzcie na mnie, no przecież nie ma ch**a”.
Powiedziałem im, że nie i że jakby nic z tego nie może wejść, ale jeżeli chcą, to możemy nagrać jeszcze raz. No i nagraliśmy jeszcze raz i mówię: „Tylko wyślijcie mi rzeczy do autoryzacji”. (…) Rzeczy, które wrzucili, w ogóle nie przeszły przez moją autoryzację.
Nawijałem tam jeden fragment i wzięli rzeczy z poprzedniego take’a sprzed trzech. (…) Mógłbym ich pozwać. Napisałem do nich, a oni odpisali, że przepraszają i że to będzie kosztować ich kilkadziesiąt tysięcy dolarów, żeby to wywalić. Na początku byłem mega wk***ony, ale później powiedziałem sobie: „Dobra, f**k it”.
Podsumowała gwiazda
Słucham hip-hopu odkąd pamiętam. Do tego doszło zamiłowanie do humoru internetowego - i tak powstał Raportażysta. Cała ta memiczna otoczka to tylko część mojej działalności - chcę również uderzać w poważniejszą publicystykę i znajdować w rapach bardziej wartościowe treści. Ostatnimi czasy doskonale odnajduję się także w tematach przyrodniczych i ekologicznych.