Peggy Gou zagra w Polsce! Dlaczego ją lubię? [OPINIA]
W Going. zajmuję się projektami i pisaniem. Artystycznie techno w…
Ikona mody. Utalentowana DJ-ka i producentka. Miłośniczka luksusu. Kapryśna diwa. Narcystyczna pani. Opinii o Peggy Gou jest prawdopodobnie tyle, ile osób na świecie choć trochę zainteresowanych muzyką elektroniczną. Postanowiłem wyjąć tę postać z klisz i ram, w które jest wpisywana. Let’s Gou!
To przede wszystkim świetna DJ-ka
Koreance można zarzucić niemal wszystko: od pokazywania luksusowego stylu życia na Instagramie aż do kuriozalnych akcji ze sprzątaniem plaży. Nie można jednak odebrać Gou tego, że jest świetną DJ-ką. Jej sety balansują na cienkiej granicy między szybkim housem i lżejszymi odmianami techno. Zręcznie wplata w to inne gatunki, jak na przykład electro czy italo disco. Słychać też u niej duży szacunek do przeszłości muzyki elektronicznej. Często w swoich setach umieszcza oldschoolowe easter eggi, jak stare remixy Kraftwerk, rzeczy od Paula Johnsona czy na przykład ten klasyk. Całość zawsze zmiksowana jest z precyzją, widać, że artystka spędziła wiele czasu na szlifowaniu umiejętności. Wszystko to składa się na fakt, że do setów Peggy Gou zwyczajnie chce się tańczyć.
Peggy Gou zagra w Polsce na Fest Festivalu. Karnety znajdziecie tutaj!
Jej produkcje to pomosty między przystępnością a wysublimowaniem
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że wydane w 2018 roku Itgehane to już powoli klasyk. Nie można nie docenić wpływu tej de facto piosenki na scenę. Rzadko zdarza się bowiem, by numery grane przez najbardziej znane osoby ze świata elektroniki zdobywały tak wielką popularność poza wnętrzami klubów.
Brzmienie oscylujące wokół house’u z popowym sznytem i własny wokal artystki okazały się kluczem do sukcesu. Powstał numer, który odnalazł się zarówno na wielkich festiwalach, jak i w rozgłośniach radiowych. Jednocześnie Koreanka potrafi zrobić coś tak subtelnego, jak Art of War EP czy Seek For Maktoop. Jeśli myślałxś, że Peggy Gou to tylko Starry Night i inne hiciory to koniecznie musisz przesłuchać dwa wspomniane wyżej wydawnictwa. Wyraźnie słychać w nich ten charakterystyczny, syntezatorowy szlif, nieco przybrudzony i trudniejszy w odbiorze, ale nadal piekielnie atrakcyjny. Swoją drogą, mam ogromną nadzieję, że zaprezentuje w Polsce niewydany wcześniej materiał.
Pokazała, że postacie ze świata elektroniki mogą być ikonami
Kupowanie ciuchów z największych domów mody i wstawianie zdjęć stylówek na Instagram? Kreowanie siebie jako persony napędzane wydawaniem pieniędzy to w dzisiejszych czasach rzecz wszechobecna. Łatwo jednak wyczuć, czy stoi za tym coś więcej. W tym wypadku zdecydowanie jest to szczera miłość do mody. Stylówki Koreanki wraz z charakterystycznym kimono na czele nieprzerwanie inspirują nie tylko jednostki, ale i całą branżę. Współprace z takimi gigantami jak choćby Louis Vuitton pokazują, że postać ta wymyka się klasycznym ramom osoby ze świata muzyki elektronicznej. Mówiąc wprost: otworzyła wiele drzwi, które wcześniej były dla świata muzyki elektronicznej zamknięte. Wszystkie te kroki pozwoliły jej spełnić marzenie i założyć własną markę odzieżową, Kirin. Poza tym artystka była bardzo dobrą ziomalką nieodżałowanego Virgila Abloha. A ten człowiek jak nikt inny definiował słowo styl.
Celowo nie wspominałem o dramach, wyciąganiu brudów na Instagramie przez byłych współlokatorów, rzekomym narcyzmie i domniemanym korzystaniu z usług ghost producera (to osoba, która produkuje muzykę zamiast artysty za określoną stawkę, zrzekając się tym samym praw do utworu). Nie mam ani narzędzi, ani kontaktów, żeby to zweryfikować. Sama zainteresowana zdaje się nie robić sobie z tego powodu zmartwień. Zdecydowanie warto zobaczyć Peggy Gou w Polsce na żywo i wyrobić sobie własne zdanie. Bo w końcu ile słuchaczy, tyle opinii!
W Going. zajmuję się projektami i pisaniem. Artystycznie techno w @naked.relaxing i disco @zenit.muzyka. Poza tym modowa odklejka, włoska kuchnia, książki na równi z filmami i sztuka wszelaka.