Czytasz
Plenum to restauracja, cowork i sztuka w jednym. Sprawdźcie to miejsce!

Plenum to restauracja, cowork i sztuka w jednym. Sprawdźcie to miejsce!

Plenum

Do Plenum wybrałyśmy się przede wszystkim na śniadanie i kawę. Dopiero przekroczenie progu tego miejsca może oddać w pełni jego urok.

Plenum to koncept łączący dobrą śniadaniownię (z pozycjami w karcie, które śmiało mogą robić za lunch), kameralny co-working space, gdzie nikt nie siedzi sobie na głowie, a także galerię sztuki. Sztuki, która otacza człowieka, bo jest elementem krajobrazu, a nie hermetycznie odgrodzonym tworem. A to wszystko w przestrzennym, industrialnym lokalu przy ulicy Elektryków

Przy okazji imprezy Zamknięcia Elektryków trafiłyśmy do restauracji, która serwuje śniadania do godziny 18:00 (samo miejsce działa w poniedziałki i wtorki do tej godziny, a w resztę dni do 23:00). Jako osoby,  które lubią mieć opcje zjedzenia w późniejszych godzinach, byłyśmy bardzo usatysfakcjonowane. Zanim jeszcze zabrałyśmy się za menu, otworzyłyśmy oczy szeroko na przestrzeń pełną wychillowanych ludzi. Nic dziwnego – vibe tego miejsca jest naprawdę magiczny. Na pierwszy rzut oka jego wygląd wydaje się surowy, ale to nadaje mu klimat. Chcecie spotkać się z klientem, popracować w spokoju, umówić na ploteczki z ziomkami, a przy okazji podelektować się przepysznymi croissantami i 10/10 matchą? Jeśli tak to wiecie, gdzie się udać! Opcje w menu – zarówno te mięsne, jak i vege – sprawdziły Maja z Kariną.

Mimo że karta, która nie jest obojętna na sezonowość, jest względnie krótka, to wybór i tak przyprawiał nas o FOMO (chwała dzielnej i cierpliwej obsłudze lokalu). O ile trzymamy kciuki za rozbudowanie roślinnej oferty o chociażby jedną pozycję, która dawałaby alternatywę cudownej kanapce z marynowanym tofu, o tyle osoby na diecie wegetariańskiej już naprawdę mają w czym wybierać. Na osobną uwagę zasługuje również sekcja kaw, a właściwie tego, co możemy zamówić do posiłku. Poza klasykami mamy aż siedem rodzajów iced coffee i matchę podawaną na pięć sposobów. Tak, FOMO odezwało się po raz kolejny. 

Karina

Teoretycznie kanapka z pieczoną dynią, jogurtem i rzodkiewką była nothing more, nothing less niż to, co obiecywała. Uczciwa pajda żytniego pieczywa, na nim porządna porcja jogurtu tak gęstego, że śmiało mógłby robić za ser twarogowy, dynia upieczona sauté… Kompozycja smaków i tekstur, jak również forma podania, była jednak czymś naprawdę wyjątkowym. Trudno jest podać dynię w taki sposób, aby jej nie zdominować, lecz wydobyć z niej smak. Była to moja pierwsza dynia w tym jesiennym sezonie i uważam, że nie mogłam trafić lepiej.

fot. Plenum

Maja

Sprawdziłam dwie pozycje mięsne, a jako że jestem fanatyczką sosu holenderskiego, to jedna z nich skradła moje podniebienie już po pierwszym kęsie. Był to delikatny łosoś sv z palonym masłem, grzybkami shimeji i japońskim pieprzem, cudownie podany na wspomnianym sosie. Składniki mogą się wydawać niezbyt wyraziste, jednak uwierzcie, że całość była wyśmienita. Czuć było dopracowanie dania przez kucharza.

Moją drugą opcją była długo gotowana wołowina na ryżu z jajkiem onsen. Byłam jej ciekawa, bo prezentowała się jako dość prosta kombinacja. I faktycznie było to proste, idealne dla kogoś, kto ma ochotę na nieprzekombinowane, lecz dopieszczone danie. Jak widzicie, te opcje mogą śmiało być nie tylko propozycją śniadaniową, ale i lunchową.

Sprawdź też

Na zakończenie uczty nie mogłyśmy sobie odmówić odrobiny słodkości. Postawiłyśmy na kawałek ciasta Oreo oraz (za poleceniem przemiłej dziewczyny z obsługi) także na wielkiego croissanta z nadzieniem. Było to idealnym finiszem tego późnego śniadania!

Jak jeszcze tam nie byliście, to koniecznie wpadajcie na ulicę Elektryków. Sprawdzajcie też eventy, które często dzieją się w Plenum. Smakówa!

fot. Plenum
Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone