„Pokłon królów” jednak namalował Rembrandt. Obraz może być wart 18 milionów dolarów
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Autorstwo malowidła z 1638 roku długo przypisywano bliskiemu współpracownikowi albo uczniowi niderlandzkiego mistrza. Szczegółowe badania historyków sztuki podały w wątpliwość tę tezę.
W latach 30. XVII wieku Rembrandtowi zmarł ojciec, młynarz Harmen Gerritszoon. Niedługo po jego pogrzebie twórca udał się do Amsterdamu, gdzie miał oswoić się ze stratą, a do tego jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Współpracę zaproponował mu wówczas wpływowy marszand Hendrick van Uylenburgh, który zdążył już wcześniej utorować drogę innym malarzom. Dzięki niemu Niderlandczyk zdobył dochodowe zlecenia portretowania tamtejszej arystokracji. W podobnym czasie poznał także kuzynkę Hendricka, Saskię. Choć kobieta zmarła w wieku niespełna 30 lat, przegrywając walkę z gruźlicą, para trwała przez jakiś czas w szczęśliwym małżeństwie.
Pracowitość w stolicy
Amsterdamski okres był dla Rembrandta niezwykle płodny twórczo. Chwilę po śmierci taty najczęściej sięgał po motywy biblijne (Prorokini Anna, Symeon w świątyni, Wskrzeszenie Łazarza). Później malował także wspomniane portrety (Mężczyzna w stroju orientalnym, Uczony w krętym pokoju z klatką schodową) oraz sceny rodzajowe (Lekcja anatomii doktora Tulpa). W Porwaniu Europy podjął się zaś ukazania jednego z mitologicznych wydarzeń. Oprócz tego, że sam sprawnie władał pędzlem, uczył też fachu młodszych podopiecznych. Przez jego pracownię przewinęło się nawet kilkudziesięciu adeptów sztuki. Aż do teraz wierzono, że jeden z nich, wyjątkowo sprawnie imitujący styl mistrza, w 1638 roku namalował Pokłon królów (Adoration of the Kings).
Skąpane w ciemnych, brunatnych kolorach dzieło przedstawia trzech mędrców, którzy przyszli złożyć cześć nowo narodzonemu Jezusowi. Pracami nad ponownym ustaleniem jego autorstwa kierował George Gordon, współprzewodniczący ds. obrazów starych mistrzów w domu aukcyjnym Sotheby’s. Wraz z innymi ekspertami rozpoznał na płótnie charakterystyczne elementy stylu Niderlandczyka. Mowa choćby o dziwnych, ponurych konturach twarzy oraz kończyn namalowanych jednym pociągnięciem pędzla.
Pokłon królów. Obraz (nie)dokończony
Poza tym dzięki obrazowaniu w podczerwieni i promieniach rentgenowskich wiemy, że Rembrandt traktował płótno jak palimpsest. Raz za razem zmienił wygląd postaci. Poprawiał ustawienie głów, żeby zwiększyć dramatyzm sceny rodzajowej. Przekształcał aureolę małego Jezusa i nakrycie głowy Maryi. – Tak wyrafinowany rezultat końcowy jest w równym stopniu dziełem rzemiosła Rembrandta, jak i jego intelektu. Wszystkie cechy jego ówczesnego twórczości są widoczne zarówno w widocznej malowanej powierzchni, jak i w warstwach odkrytych dzięki technikom naukowym. Rzucają nowe światło na cały sposób myślenia – przyznaje Gordon.
Pokłon królów, co zupełnie nie powinno dziwić, zmieni tym samym swoją wartość. W 2021 roku wyceniano go na raptem 14 tysięcy dolarów. Konkurent Sotheby’s, Christie’s, ostatecznie sprzedał go za pięćdziesięciokrotność tej sumy, ale nowy nabywca obrazu postanowił raz jeszcze zweryfikować tę cenę. Dziś wiadomo, że oscyluje nawet wokół 18,3 miliona dolarów. 6 grudnia dzieło zostanie wystawione na publiczną aukcję, która odbędzie się w Londynie. Poza nim pod młotek pójdą jeszcze inne prace starych mistrzów i XIX-wiecznych artystów, jednak ich nazwy nie zostały jeszcze podane do wiadomości.
Ezoteryka w Krośnie? Sprawdźcie naszą rozmowę z Kubą Woynarowskim, artystą zainteresowanym alchemią i teoriami spiskowymi!
Artysta wiele warty
Choć estymacje Sotheby’s robią wrażenie, Pokłon królów nie jest najdroższym w historii dziełem Rembrandta. W 2016 roku paryski Luwr i amsterdamskie Rijskmuseumm nabyły od Érica de Rotschilda Portret podwójny Martena Soolmansa i Oopjen Coppit, które Niderlandczyk namalował w 1634 roku. Łączna wartość małżeńskiego dyptyku wyniosła 160 milionów euro. Tylko niewiele tańszy (okazał się autoportret mistrza, czyli Chorąży. Powstał on w momencie, gdy artysta przenosił się do stolicy. Obecnie krąży po różnych placówkach kultury w Holandii.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.