Zobacz „Annette” równocześnie z widzami w Cannes! [tak, R Ó W N O C Z E Ś N I E]
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich…
Leos Carax powraca z nowym filmem. Czekałem! Annette otworzy tegoroczny festiwal w Cannes i zostanie wyświetlone równolegle w kinach w całej Polsce.
Gutek Film zadbało o wygłodniałych kinomaniaków w całym kraju. Równoczesny pokaz Annette na festiwalu w Cannes i w kinach w całej Polsce jest wydarzeniem bezprecedensowym i wielkim świętem koneserów i koneserek artystycznego kina. Nieczęsto zdarza się, by dzieła ulubieńców art-house’owej publiki otrzymywały tak szeroką dystrybucje (obraz będzie wyświetlany nawet w multipleksach).
Fakt, że całe to cudowne zamieszanie, kręci się wokół najnowszego filmu Leos Caraxa jest sporym zaskoczeniem. Były recenzent prestiżowego Cahiers du cinéma i cudowne dziecko francuskiej Nowej Fali, które (w moim mniemaniu) wyprzedziło swojego mistrza – Godarda, jest wprawdzie uznanym twórcą w środowisku krytyków, ale jego niekonwencjonalne filmowe loty mogą wydawać się dość odważną propozycją dla masowego widza.
Zakładam, że niektórzy mogą kojarzyć go głównie za sprawą głośnego Holy Motors. Dla mnie osobiście jest twórcą wyjątkowo ważnym. Jeśli mógłbym wybrać reżysera, który miałby przenieść moją miłosną historię życia na ekran, byłby to bez wątpienia Leos Carax. Przyjrzyjmy się zatem innym – również godnym uwagi – dziełom Francuza.
Zła Krew (1986)
Zła Krew jest poniekąd rozwinięciem wątków z pełnometrażowego debiutu reżysera czyli Boy Meets Girl. Tym razem dostajemy jednak znacznie lepiej pomyślany i zwyczajnie lepiej zrealizowany film. Pomaga w tym oczywiście obecność wybitnych Juliette Binoche, Julie Delpy i – stałego współpracownika – Denisa Lavanta. Carax kreśli fabularne tło z ogromnym rozmachem wrzucając do scenariuszowego kotła szereg różnych wątków – w tym jeden z najbardziej absurdalnych dotyczących próby wykradnięcia leku na AIDS. Wszystko to zdaje się być jednak tylko dodatkiem, bowiem od pierwszych minut widz wyczuwa, że najważniejszy przekaz tego obrazu zostanie zawarty w warstwie audiowizualnej.
Myśląc dziś o Złej Krwi mam w głowie przede wszystkim legendarną już scenę-klip z pędzącym Lavantem, Modern Love Bowiego w tle i goniącą za nim kamerą (ujęcie doczekało się nawet follow-upu w świetnym Frances Ha Noah Baumbacha). Ale również intensywne, nasycone kolorami ujęcia rozmów między Anną i Alexem czy też rozczulające zabawy przed lustrem z pianką do golenia. W Złej Krwi Carax ukazał swoją wielkość w opowiadaniu o miłości – jego szalony, nieokiełznany styl budowania historii w połączeniu z nasyconymi wrażliwością, misternie pomyślanymi ujęciami stworzyły wyjątkowy filmowy język, w którym „kocham cię” da się wyrazić bez słów.
Kochankowie z Pont-Neuf (1991)
Film, który wyhamował dobrze zapowiadającą się karierę na lata. Słynie głównie z ogromnych kosztów produkcji i wybudowania potężnej repliki mostu Pont-Neuf specjalnie na potrzeby zdjęć. Choć trzeba przyznać, że takie podsumowanie jest niesprawiedliwe i dość krzywdzące. Kochankowie to obraz, który – po raz kolejny – imponuje wyjątkową audiowizualną ekspresją. W dodatku, Carax darował sobie w tym wypadku fabularne pomieszanie z poplątaniem stawiając na mocne skupienie na głównym wątku. A jest nim budująca się miłosną więź (a jakże) między mierząca się z utratą wzroku Michele, (w tej roli raz jeszcze Binoche) a bezdomnym, żyjącym na moście Alexem (nieoceniony Denis Lavant).
W swoim trzecim filmie Leos Carax posuwa się do totalnego ekstremum. Melodramatyczne losy głównych bohaterów tworzą rzeczywistość, w której łączące ich uczucie jest dosłownie wszystkim, co mają. W przeciwieństwie do poprzednich filmów, tu fabuła odgrywa istotną rolę w komunikacji między reżyserem a widzem – pierwsza połowa obrazu, która przybliża losy zakochanej pary bywa nużąca, ale jest zarazem niezbędna do właściwego odbioru ogromnego emocjonalnego ładunku zawartego w drugiej połowie. To jedno z tych dzieł, które buduje się powoli, ale kiedy już uderza, to z druzgocącą mocą.
Holy Motors (2012)
Dotychczasowe opus magnum francuza. Filmowy absolut i lot nad loty. Epizodyczny charakter filmu pozwala Caraxowi rozwinąć skrzydła, jak nigdy wcześniej. To prawdziwy filozoficzny esej, którego wcale nie trzeba rozumieć, by zaliczyć niezapomniany seans. Umieszczenie w tym obrazie utworu Can’t Get You Out Of My Head to czysty błysk geniuszu – takie właśnie jest Holy Motors: to dzieło, które zostaje w głowie na zawsze.
Gatunkowa mieszanka sprawia, że jest to podróż, której w żaden sposób nie idzie przewidzieć. Carax potrafi w kilkuminutowej scenie wygenerować u widza emocje i wrażenia, jakich inni reżyserzy nie są w stanie wycisnąć na przestrzeni całych filmów. Jak choćby wtedy, gdy odbierający z imprezy córkę ojciec zdaje sobie nagle sprawę z tego, że jest przez nią oszukiwany i w ripoście rzuca do niej: „twoją karą będzie po prostu bycie sobą, konieczność radzenia sobie z tym, kim jesteś”. Aua. Niezapomnianych sekwencji jest znacznie więcej, ale nie ma co o nich opowiadać. Jeśli macie chwilę na nadrobienie jednego filmu Caraxa przed seansem Annette, wybierzcie właśnie Holy Motors (film jest dostępny na platformie VOD Nowych Horyzontów).
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich rapowych wersów i sposobów na przejście Dark Souls.