Czytasz
Rave przeciw autostradzie. Berlin protestuje w nietypowy sposób

Rave przeciw autostradzie. Berlin protestuje w nietypowy sposób

rave

Berlińscy bywalcy klubów nie są zadowoleni z budowy nowych odcinków autostrady, więc organizują w tej sprawie protest. Nie będzie to jednak zwykły marsz, lecz rave.

Zostawcie nasze kluby

W Berlinie rozbudowuje się autostrada A100. Prace nad szesnastym etapem inwestycji zaczęły się w 2013 roku, ale myśli się już nad kolejnym odcinkiem. Władze mają dać budowie zielone światło w przeciągu kilku miesięcy. Pojawił się jednak problem, czyli niezadowoleni klubowicze. Zastanawiacie się pewnie: co z pracami na autostradzie mają wspólnego imprezy? No właśnie sporo.

Wzywamy berlińskie społeczeństwo miejskie do trwałego i nieodwołalnego zakończenia tego destrukcyjnego projektu oraz do obalenia federalnego planu tras transportowych i jego licznych projektów budowy dróg – pisze w opublikowanym oświadczeniu grupa obywatelska BI A100. Przytakuje im Berlińska Komisja Klubowa, która jest sceptycznie nastawiona do pomysłu o rozbudowie.

Czemu? Jak twierdzą obie organizacje, autostrada byłaby dużym zagrożeniem dla lokalnego budownictwa, a w wyniku jej powstania mogłoby zniknąć aż 21 instytucji kulturalnych, w tym centra młodzieżowe, kina, bary i kluby. Pod ostrzałem są takie miejscówki jak ://about blank, Renate, Else i Club OST, które zdążyły już zdobyć międzynarodową renomę.

Zamknięcie lokali nocnych to jednak jeden z zarzutów. Aktywiści narzekają też na negatywny wpływ na środowisko, prawdopodobny hałas i nadmierną produkcję spalin, które grożą mieszkańcom po wybudowaniu drogi. Nie podoba im się również dowartościowywanie aut na niemieckich ulicach. – Dominacja samochodów i potęga firm motoryzacyjnych jest w tym kraju wciąż niezachwiana. Autostrady zawsze były najważniejsze (…) – dodają w oświadczeniu.

Bilety na Paradę Wolności znajdziecie tutaj

Rave w natarciu

Jak bywalcy klubów postanowili z tym walczyć? Chcą tańczyć. W planach jest zorganizowanie rave’u, który 2 września ma zamiar zamienić kilka ulic w strefy wolne od autostrad. – Jako sojusz społeczeństwa obywatelskiego składający się z mieszkańców dzielnicy, aktywistów klimatycznych i klubowiczów, podkręcamy basy i zapraszamy na protest przeciwko A100 – piszą organizatorzy.

Nie jest to pierwszy taki pomysł, bo cztery lata wcześniej również protestowano w tej samej sprawie. Wtedy, u podnóża jednego z berlińskich mostów, w towarzystwie lokalnych DJ-ów i przybranej kulami dyskotekowymi, powoli obracającej się betoniarki, tańczyło około 1000 osób. Później było też kilka mniejszych wydarzeń, podpisywano sterty petycji, ale nie dało to za wiele.

Sprawdź też

Życie nocne w tarapatach

Chociaż teraz oczy i uszy raverów skupione są na tej sytuacji, tak coraz więcej niemieckich klubów zdaje się być w tarapatach. Właściciele lokali chcą je wysiedlić, używając różnych argumentów i środków: podnoszą czynsze, nie przedłużają umów najmu, planują wybudować w danym miejscu hotele. Niektóre miejsca przypadkowo spłonęły, a okoliczności tych incydentów nigdy nie wyjaśniono.

Według Komisji Klubowej w ciągu ostatniej dekady zamknęło się aż 100 klubów, a kilkanaście wisi na krawędzi działania. Zjawisko coraz częstszego znikania nocnych miejscówek dostało nawet własną nazwę clubsterben, co po polsku oznacza dosłownie śmierć klubów. Problem urósł do takiej rangi, że zainteresował się nim rząd, który w 2024 roku planuje wesprzeć sektor kultury zawrotną kwotą ponad 900 milionów euro, z czego część ma wspomóc właścicieli klubów.

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone