Sanatorium Dźwięku 2023: zjawiska, które przewidują zmianę [WYWIAD]
W Going. zajmuję się projektami i pisaniem. Artystycznie techno w…
Stary, musisz jechać na Sanatorium Dźwięku, to jest coś kompletnie innego! – takim zdaniem przywitali mnie moi serdeczni przyjaciele po powrocie z Sokołowska latem zeszłego roku. Postanowiliśmy dowiedzieć się, na czym polega wyjątkowość tego wydarzenia.
Spotkaliśmy się z pomysłodawcą i organizatorem Sanatorium Dźwięku Gerardem Lebikiem, by porozmawiać z nim o zbliżającej się kolejnej edycji tego naprawdę wyjątkowego festiwalu.
Aleksander Kaźmierczak: Cześć Gerard, miło poznać! Powiedz wszystkim w skrócie — kim jesteście i czym jest Sanatorium?
Gerard Lebik: Cześć, jestem dyrektorem artystycznym festiwalu Sanatorium Dźwięku. Organizujemy go od 9 lat z Zuzanną Fogtt, prowadzącą Fundację Sztuki Współczesnej In Situ w Sokołowsku, czyli małej górskiej miejscowości w Sudetach Środkowych.
Festiwal sztuki performatywnej? Przegląd muzyki eksperymentalnej? Jaki jest profil muzyczny sanatorium?
Ciekawe pytanie. Festiwal pokazuje najnowsze trendy i najbardziej progresywnych artystów z pola szeroko rozumianej muzyki nowej, eksperymentalnej oraz sound artu. Ściągam ich z całego świata i śledzę nowe tendencje w undergroundowej, ale też mainstreamowej kulturze muzycznej. Ogólnie muzyka eksperymentalna to bardzo szerokie zjawisko. Jedni uważają, że zaczyna się od Johna Cage’a, który ją zdefiniował, inni mówią, że od Russolo, który wprowadził hałas jako element strukturotwórczy. Z mojej perspektywy to, czy coś jest eksperymentalne czy nowe, zawsze zależy od kontekstu danego momentu w historii. Zwykle jest w opozycji do tego, co w danym czasie jest uważane za mainstreamowe, czy ogólnie przyjęte jako norma. Moim priorytetem jest pokazanie zjawisk muzycznych, które wyprzedzają teraźniejszość i przewidują zmianę.
Bilety na Sanatorium Dźwięku znajdziesz tutaj!
Nazwa wydarzenia nawiązuje do instytucji leczniczej. Jaka jest korelacja między definicją Sanatorium jako miejsca kuracji a Waszą inicjatywą? Czy festiwal działa on leczniczo na uczestników?
Zdecydowanie tak, to dla nas jeden z priorytetów! Wraz z Zuzanną kładziemy dużą wagę na aspekt leczenia poprzez muzykę czy sztukę. Zresztą w Sokołowsku mamy bardzo duże tradycje arte-terapeutyczne sięgające ponad 150 lat wstecz. Jak wiemy, jedną z funkcji muzyki od zawsze było leczenie. Jeśli chodzi o samą filozofię i nie podważając tutaj tradycji wschodu, osobiście jestem daleki od new-ageowego kontekstu leczenia gongami czy misami tybetańskimi. Niemniej uważam, że fizyka i nauka dostarcza już od lat niezbitych dowodów na oddziaływanie fal dźwiękowych określonych częstotliwości. Dźwiękoterapia czy oczyszczający aspekt muzyki, jest dla mnie od zawsze bardzo istotny, również z perspektywy twórcy muzyki. A nazwa, jak wiesz, wzięła się od Sanatorium Dr. Brehmera, w którym od początku działamy. To ten budynek przyciąga ludzi, zjawiska, i wszelkie wibracje, a dla nas jest i zawsze będzie inspiracją. Wszystko jakoś się tak ciekawie złożyło.
Skąd inspiracja do pójścia akurat w te stronę?
Tak naprawdę sztuka była obecna w Sokołowsku praktycznie od samego początku. Wszystko zaczęło się jednak na nowo od przyjazdu do Sokołowska pary artystów: Bożenny Biskupskiej i Zygmunta Rytki, którzy to wszystko zainicjowali. Przywieźli tutaj twórców z całego świata: ludzi tworzących historię sztuki współczesnej, konceptualistów, performerów, malarzy, fotografików, kompozytorów, artystów, których działania zaczynały się już w latch 70. Pamiętam czasy kiedy przy jednym stole siedzieliśmy wszyscy z Robakowskim, Warpechowskim, Natalią LL, Piesiewiczem, Rajkowską czy całą Łodzią Kaliską. Ta duża artystyczna rodzina, od lat spotyka się w Sokołowsku. W odpowiednim momencie córka Bożenny, Zuzanna, nadała temu strukturę, tworząc 3 festiwale: muzyczny, sztuki performatywnej oraz filmowy. Swoją drogą, festiwal filmowy powstał, bo w Sanatorium przebywał też młody Krzysztof Kieślowski, który przyjeżdżał do Sokołowska wraz z ojcem.
Właśnie, Sokołowsko — dlaczego akurat to miejsce, co Was z nim łączy i jaka jest historia lokalizacji?
Festiwal powstał praktycznie na ruinach Sanatorium dr Brehmera w Sokołowsku. Trochę historii: Dr Hermann Brehmer wraz z innymi naukowcami założyli pierwsze na świecie sanatorium chorób gruźliczych. Budynek zaprojektował przez znany żydowski architekt Edwina Opplera Przed II wojną światową Sokołowsko było niezwykle istotnym miejscem na mapie światowej medycyny. Po wojnie jednak socjalistyczne realia nie pozwalały działać w pełni i budynek wraz z otoczeniem powoli popadał w ruinę. W 2005 nastąpił wielki pożar, który w znacznym stopniu zniszczył zabytek. Fundacja In Situ zakupiła w 2007 roku ruiny budynku oraz park zdrojowy i od 15 lat realizuje tu działania związane ze sztuką współczesną. Samo Sanatorium Dźwięku odbywa się nie tylko w zabytkowym budynku, ale także w terenach przyległych, w parku, w górach. Mamy też Kinoteatr Zdrowie pochodzący jeszcze z XIX w. To było zresztą kino, w którym Krzysztof Kieślowski w wieku 12 lat oglądał pierwsze filmy.
Jaki jest profil muzyczny festiwalu, co robić w jego trakcie, jakie doświadczenia można zebrać?
Mam wrażanie, że czasem udaje nam się zaskoczyć odbiorców, co jest trudne w tych czasach. W tym celu sięgamy często po eksperymentalne i konceptualne rzeczy. Ale wielką pomyłką byłoby zaszufladkowanie Sanatorium Dźwięku jako festiwalu stricte poświęconego muzyce eksperymentalnej. W programie znajdziemy jednakowo rzeczy mocno noizowe, ale także szeroko pojętą muzykę klubową. Staramy się wypełniać program dnia w pełni. Od rana przeprowadzamy spacery dźwiękowe, później cykl rozmów i wykładów, popołudnie przeznaczone jest na zwiedzanie instalacji dźwiękowych. W trakcie dnia można udać się na koncerty w parku i doświadczyć wielokanałowych, ambisonicznych kompozycji. Wieczorami główna część festiwalu przenosi się do wnętrz Sanatorium, gdzie można posłuchać koncertów i DJ setów. Mamy też premiery wydawnicze, rozmowy z kuratorami, wykłady z artystami. Najbardziej jednak zależy nam na wspólnym wajbie. Wszyscy razem jemy, rozmawiamy, jesteśmy w jednej przestrzeni, artyści i uczestnicy się mieszają. Zawsze był to dla nas priorytet.
W tym roku tematem festiwalu jest Futuryzm. Jak wiemy Impulsem wiodącym do rewolucji w sztuce XX wieku było doświadczenie audiosfery nowoczesnej metropolii. Jak pisał Luigi Russolo w Sztuce hałasów (1913): Życie przeszłości było ciszą. Dopiero w wieku XIX wraz z wynalezieniem maszyn narodził się hałas. Dziś hałas triumfuje i panuje suwerennie nad wrażliwością ludzi. W sferze plastyki i literatury pojęcie hałasu funkcjonowało jako pojemna metafora, pozwalająca opisać, chociażby tempo wielkomiejskiego życia lub rozdarcie ludzkiej podmiotowości. W muzyce był to czynnik niosący zmiany o znaczeniu prawdziwie fundamentalnym, bo pozwalającym znacząco poszerzyć zasób środków ekspresji i repozytorium form, a zarazem konceptualnie przepracować podstawowe pojęcia dyskursu muzycznego.
Współcześnie hałas nadal jest fenomenem. Występuje on w nowych wcieleniach, z łatwością dostosowując się do realiów świata 3.0. Nie chodzi tu więc wyłącznie o ekologię dźwięku, ale o cały obszar zjawisk związanych z przekazem informacji, cyberprzestrzenią, mediami, sztuką. Podczas tegorocznej edycji Sanatorium Dźwięku chcemy wrócić do momentu narodzin hałasu, który objawił się w płomiennych odezwach włoskich futurystów. Spróbujemy tym samym zrewidować historię awangardy, upatrując w niej zarówno inspiracji, jak i wskazując na postulaty, które z dzisiejszej perspektywy wydają się być reakcyjne czy wręcz groźne pod względem politycznym. Poszukamy odpowiedzi na pytanie, czym miałby być nowy futuryzm i gdzie szukać jego korzeni, źródeł ideowo-artystycznych.
W składzie oprócz m.in. Luciano Chessy czy Petera Ablingera widzimy takie postacie, jak Sara Persico, Julek Ploski, hermeneia. Skąd obecność szeroko pojętej muzyki klubowej?
Z mojej perspektywy sięgając wstecz do teorii muzyki i jej oddziaływania, ważny jest przymiotnik rytualny. Techno słucham, odkąd skończyłem 15 lat. Jestem jego fanem, ale także, przede wszystkim, fanem kultury klubowej. Uważam, że ma ona bardzo silny zasięg, moc i duże znaczenie dla kultury w ogóle. Przede wszystkim, techno jest międzypokoleniowe. Zależy nam na ludziach, którzy mają energię do tego, żeby kulturowo czy subkulturowo wtłaczać nowe trendy w społeczeństwo. Mimo że na początku festiwalu nie było to celowe, to od zawsze w Sokołowsku znajdziemy taneczne odmiany elektroniki. Zresztą, na Sanatorium Dźwięku występują artyści, którzy nie chcą dać się zaszufladkować. Wiele takich osób skacze co 2-3 lata z gatunku na gatunek, korzystając z doświadczeń zdobytych po drodze. Lub zupełnie na odwrót — kompletnie zmieniają język muzyczny w poszukiwaniach czegoś nowego. Wielu z nich oprócz swojej głównej eksperymentalnej działalności zajmowało się również DJingiem.
Najważniejsze dla Was koncerty i realizacje, których absolutnie nie można pominąć?
Szczególnym wydarzeniem festiwalu będzie koncert otwarcia w Kinie Zdrowie, podczas którego usłyszymy wykonanie nowych kompozycji napisanych specjalnie dla The Orchestra of Futurist Noise Intoners, czyli szesnastoosobowego zespołu prowadzonego przez włoskiego kompozytora Luciano Chessa, grającego na replikach eksperymentalnych instrumentów zaprojektowanych przez Luigiego Russolo (tzw. intonarumori). We współpracy z Performa biennial, Orkiestra Intonarumori (16 instrumentów) jest sprowadzona na tę okazję z Nowego Jorku. Koncert ten odbędzie się w 110-lecie ogłoszenia manifestu Art of Noise, a festiwalowe zamówienia kompozytorskie zrealizowane przez Johna Hegre, Mariam Gviniashvili, Aleksandrę Słyż oraz Gerarda Lebika, wykona orkiestra w składzie: Klaus Holm, John Hegre, Jon Wesseltoft, Mike McCormick, Guoste Tamulynaite, Magdaléna Manderlová, Mariam Gviniashvili, Martyna Kosecka, Teoniki Rożynek, Aleksandra Słyż, Martyna Poznańska, Piotr Peszat, Jacek Sotomski, Zosia Hołubowska, Gerard Lebik, Marek Chołoniewski, dyrygowana przez Luciano Chessa. Artyści zaangażowani w projekt The Orchestra of Futurist Noise Intoners zaprezentują również swoje solowe prace na wielokanałowym systemie dźwiękowym Biura Dźwięku Katowice.
Podczas festiwalu również swoje noisowe wizje muzyczne zaprezentują australijski kompozytor i gitarzysta Oren Ambarchi, Robert Piotrowicz eksplorujący świat muzyki modularnej, biorący na warsztat magnetofony szpulowe Włoch Valerio Tricoli czy crys cole – kanadyjska artystka dźwiękowa pracująca m.in z kompozycją i improwizowanym performansem. Zobaczymy też nowe spojrzenie na spojrzenie na sound art. Mój faworyt to Peter Ablinger, zaliczany do grona najbardziej wpływowych kompozytorów muzyki współczesnej XX wieku, zaprezentuje swoje konceptualne prace. Francuscy artyści połączą siły z reprezentantami tajwańskiego undergroundu: Lai Tsung Yun, Huang Ya Nung, Lucia H Chung, YAN Sheng-wen. Czeską scenę muzyki eksperymentalnej będą w tym roku reprezentować: Ursula Sereghy, Michal Kindernay oraz Aestum. Z kolei niestandardowe podejście do muzyki klubowej zaprezentują: hermeneia, julek ploski, Avtomat i Sara Persico.
Nie zabraknie również premier wydawniczych. Pod szyldem kooperacji labelu Sokołowsko Music z wytwórnią Bocian Records ukaże się album Valerio Tricoli pt. Silesian Seizures Showtimes — koncert nagrany podczas jego występu na festiwalu w 2018, oraz duet Keith Rowe i mój pt. Dry Mountain, wydany nakładem Inexhaustible Editions. Natomiast problematyce związanej z futuryzmem poświęcony zostanie specjalny cykl wykładów i dyskusji z udziałem artystów i badaczy awangardy kuratorowany przez wrocławskiego literaturoznawcę Pawła Szroniaka. Program jest gęsty i kontrastowy, noise i cisza, ekologia i industrial.
Lokalizacja jest nieco oddalona od najbliższego dużego miasta. Jak zatem można się do Was dostać? Czy macie przewidziane miejsce na nocleg, bazę gastronomiczną?
Sokołowsko to miasteczko położone 5 km od graniczy z Czechami i 15 km od Wałbrzycha w Górach Suchych w Sudetach. Plan jest taki: przyjeżdża się pociągiem do Wałbrzycha i stamtąd taksówką lub specjalnym, zorganizowanym przez nas busem, dojeżdża do Sanatorium. Mamy korporację taksówkarską, z którą współpracujemy od lat, także nikt nie utknie na dworcu, wystarczy się odezwać! Problemem za to jest ilość miejsc noclegowych. Sokołowsko jest małe i baza noclegowa jest niestety ograniczona. Nie wszyscy chcą spać w namiocie. Spać można także poza Sokołowskiem, niektórzy bookują noclegi nawet w promieniu 20 km i dojeżdżają autem. Co się je? Mamy swoje foodtrucki, swoich ludzi, coś tajskiego wjeżdża, picka, wszystko oczywiście w opcji vege, tak jest zdrowiej. Mamy też bary, więc wszyscy będą zadowoleni. Zapraszam serdecznie do Sokołowska!
W Going. zajmuję się projektami i pisaniem. Artystycznie techno w @naked.relaxing i disco @zenit.muzyka. Poza tym modowa odklejka, włoska kuchnia, książki na równi z filmami i sztuka wszelaka.