Czytasz teraz
„Dlaczego sięgamy po sztuczne energetyki, skoro pod naszymi stopami mamy grzyby”? Poznajcie Shroom
Kultura

„Dlaczego sięgamy po sztuczne energetyki, skoro pod naszymi stopami mamy grzyby”? Poznajcie Shroom

Nie jest ani kombuchą, ani energetykiem. Nie przypomina piwa bezalkoholowego i równie daleko mu do trunków z procentami. O nowym napoju funkcjonalnym z grzybami w składzie rozmawiamy z jedną z jego pomysłodawczyń, Agnieszką Lepką. 

Jesień w pełni, a więc na stołach i talerzach zaroiło się od kurek, kani i borowików. Klasycznie, jak co roku, jest z czego wybierać. Ten sezon jest jednak szczególny z jednego powodu. Na polskim rynku nie było dotąd takiego produktu, w którym grzyby nie są głównym elementem jedzenia, tylko… napoju: zdrowego, odżywczego i całkiem smacznego. Macie wątpliwości względem tego ostatniego? Tak, ja też wahałem się przed pierwszym łykiem, ale Shroom raczej sprostał moim oczekiwaniom. Trudno było mi przyrównać go do czegokolwiek innego. Roztacza specyficzną, choć przyjemną woń. Wytrawność równoważy się w nim z lekko ziołowymi nutami. Czegoś takiego jeszcze nie piłem – pora dowiedzieć się więcej, co właściwie kryło się w butelce. 

napój Shroom / materiały prasowe

Mojej degustacji przygląda się Agnieszka Lepka, jedna z założycielek marki. Z wykształcenia jest architektką, z zawodu – scenografką filmową i dekoratorką wnętrz. O tym, żeby na poważnie zająć się grzybami, zaczęła myśleć w 2020 roku. – Nastąpiła pandemia, więc odwołano wszystkie zdjęcia i przesunięto projekty. Usiadłyśmy wówczas wraz z moją wspólniczką i wieloletnią przyjaciółką, Kamilą Knap. Od lat preferujemy raczej roślinną dietę i interesujemy się zdrowym żywieniem. Kamila ma z nim więcej wspólnego, bo wcześniej pracowała w restauracjach na kuchni, w tym w świetnej topowej knajpie wegańskiej w Berlinie. Miała też mały start-up, w którym zajmowała się kiszonkami. Miała już pierwsze doświadczenia w branży spożywczej – opowiada. 

Leśny homar i kurczak 

Jako pierwszy pod lupę duetu nie poszedł grzyb w formie płynnej, tylko stałej. – Zafascynowałyśmy się żółciakiem siarkowym, znanym także jako chicken-of-the-woods. To o tyle świetny gatunek, że jego tekstura naprawdę przypomina włókna mięsa kurczaka. Odpowiednio przyrządzony jest jego świetnym zamiennikiem. To o tyle ważne, że istniejące substytuty mięsa bywają bardzo wysoko przetworzoną żywnością. Jest w nich głównie tłuszcz i wcale nie tak dużo białka – tłumaczy. 

Żółciak siarkowy rośnie na pniach drzew / fot. Andreas Eichler / Wikipedia

Zgłębianie tajemnic żółciaka zaprowadziło Agnieszkę i Kamilę na Uniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Pracujący tam naukowcy opatentowali nowatorski sposób hodowli owocników grzyba. Jak sami piszą, to ​​źródło cennych biometabolitów dla przemysłu spożywczego, farmaceutycznego i tekstylnego. – Dla nas okazało się jednak niewystarczające. Grzyby się rozmnażają, ale owocniki są bardzo małe, drogie, nie nadają się do komercyjnego użytku. Sprawdzą się raczej w farmacji. Dodając enzym z żółciaka do pasty do zębów, możesz sprawić, że wystarczy używać jej tylko raz w tygodniu, czym zainteresowały się koncerny farmaceutyczne i kosmetyczne – mówi Agnieszka.

AMAM Klub to warszawski klub kolacyjny. Przeczytaj naszą rozmowę z jego pomysłodawczyniami!

Żółciak nie wypalił, dlatego trzeba było szukać dalej. – Z wielu źródeł, w tym od bliskich znajomych, słyszałam niesamowite historie o tym, jak grzyby pomogły w problemach zdrowotnych. Ktoś ciężko chorował, dawano mu miesiąc, zaczął suplementować reishi, chagę i przeżył dziesięć lat. Tak trafiłyśmy na soplówkę, którą również można spożywać zamiast mięsa. Ją nazywa się niekiedy lobster-of-the-woods, bo stanowi zamiennik owoców morza, ciasteczek krabowych czy homara – opowiada założycielka Shroom. Próby stworzenia „nuggetsów” z soplówki także wypadły jednak poniżej oczekiwań. Poza tym ze względu na małą skalę upraw jej owocniki mają zbyt wysoką cenę, żeby wytworzenie z nich gotowych zamienników mięsa było opłacalne. 

Soplówka jeżowata / fot. @hr.icio / Wikipedia

Nawadniający sposób na koncentrację 

Założycielki Shroom nie chciały zupełnie zrezygnować z soplówki. –  Była naszym numerem jeden przede wszystkim ze względu na swoje neuroregeneracyjne właściwości. Jest wyjątkowa na tle innych grzybów i roślin. To jedyny odkryty gatunek, który odbudowuje połączenia w naszym mózgu, a nawet doprowadza do powstania nowych. Wspomaga w leczeniu różnych chorób, zwiększa koncentrację, poprawia pamięć, nastrój. Został też dokładnie przebadany. Rita Levi-Montalcini, która odkryła czynnik wzrostu nerwów NGF, za co dostała Nobla w 1986 roku, codziennie wkraplała ekstrakt z soplówki do oczu. Dożyła 103 lat i zachowała przenikliwy umysł – deklaruje. Grzyb w mniejszym stężeniu wylądował więc w napojach. O takim wyborze przesądziło kilka czynników. 

napój Shroom / materiały prasowe

Tak naprawdę zrobiłyśmy Shroom dla siebie. Kiedy wchodzę do sklepu spożywczego, miewam problem. Nie mam ochoty na wodę i zastanawiam się, co innego mogłabym wybrać bez wyrzutów sumienia. Nawet niektóre kombuche mają konserwanty, substancje słodzące i nie zawierają żywych bakterii, bo zostały poddane pasteryzacji, celem przedłużenia ich terminu przydatności do spożycia oraz zapewnienia większej stabilności produktu. Nie chciałyśmy stworzyć kolejnego produktu, który dodaje jakieś składniki jedynie po to, by móc o nich napisać na etykiecie, chociaż tak naprawdę nic nie wnoszą. Zależało nam na prawdziwej alternatywie dla tego, co obecnie znajduje się na półkach sklepów – przyznaje Agnieszka.

Uważnie patrzeć pod nogi 

Nie bez znaczenia okazała się też obserwacja trendów. Do takich bez wątpienia można zaliczyć rosnące zainteresowanie grzybami. Wspomniałem, że jesienią obficie zdobią talerze, ale to tylko część prawdy. Największe królestwo organizmów ma coraz większą reprezentację w popkulturze i designie. Ostatnio pokusiliśmy się o wyliczankę jej przejawów, gdy działalność zainaugurowała firma rapera Wiza Khalify sprzedająca growkity. Zasłuchani w Fossorze Björk, zachwyceni netfliksowymi dokumentami Magiczny świat grzybów oraz Jak zmienić swój umysł i otoczeni meblami o łagodnych, obłych kształtach zaczynamy uważniej patrzeć pod nogi.

Zwiastun dokumentu Magiczny świat grzybów w reżyserii Louiego Schwartzberga.

Kraje dzielą się na te, które są mykofilne i mykofobiczne. Polska należy do tej pierwszej grupy – mówi Agnieszka. Zamiłowanie do grzybobrania mamy we krwi, ale wciąż uczymy się o nowych właściwościach zgromadzonych okazów. Zachowawczy zbieracze poprzestaną na eksperymentowaniu w kuchni, ci odważniejsi – spróbują łysiczek z psylocybiną, substancją zmieniającą świadomość. Agnieszka zaznacza, że sama czerpie na tym polu dużo inspiracji z tradycyjnej medycyny chińskiej. – Chcemy być kojarzone raczej z naturą, a nie z syntetycznie produkowanymi związkami chemicznymi. Dlaczego sięgamy po sztuczne energetyki, skoro pod naszymi stopami mamy grzyby? Grzybnia to największy organizm na świecie. Gatunków grzybów jest dziesiątki tysięcy, nieodkrytych – pewnie równie dużo. Dodatkowo, bardzo mało wiadomo nawet o takich grzybach, które są składnikami naszej diety od dziesiątek lat. Naukowcy ciągle odkrywają nowe właściwości nawet tak popularnych gatunków jak pieczarki –  tłumaczy. 

napoje Shroom w wariantach Relax i Power / materiały prasowe

Substytut procentów 

Shroom okazuje się też alternatywą dla alkoholu, o którego szkodliwym działaniu, silnym potencjale uzależniającym i momentalnych konsekwencjach w postaci dokuczliwego kaca mówi się coraz więcej. Imprezy utrzymane w duchu trzeźwości nie są już egzotycznym odstępstwem, tylko codziennością. Coś jednak wciąż musi nas nawadniać zamiast kieliszka albo butelki u boku. – Kolorowy drink typu mocktail, który zapewnia jedynie doznania smakowe… to nie do końca to. Mimo wszystko oczekujemy od naszych wieczornych napojów czegoś więcej, na przykład zapewnienia poczucia odprężenia – przypomina Agnieszka.

SHROOM DRINK 1st OFFICIAL MUSHROOM DOCUMENTARY FILM

Grzybowego napoju funkcjonalnego, to znaczy wywołującego określone działanie psychofizyczne, skosztujemy w dwóch wariantach: Relax i Power. Ten pierwszy, odprężający i uspokajający, poza soplówką zawiera L-teaninę. Aminokwas naturalnie występuje w czarnej, zielonej, białej herbacie. Drugi dodaje kopa dzięki maczużnikowi bojowemu, znanemu także jako kordyceps. Zmniejsza stres, a także naturalnie poprawia wydolność, przez co niekiedy sięgają po niego sportowcy. – Chciałyśmy uzyskać napój dodający witalności oraz niepodwyższający uczucia stresu. Spożywanie dużych ilości kofeiny, gdy masz depresję, może właściwie doprowadzić do zaostrzenia lęków – przekonuje moja rozmówczyni. 

Skuteczność, a nie placebo 

To chyba odpowiedni moment na ocenę wrażeń. Podczas gdy coraz głębiej wchodzimy w magiczny świat grzybów, zdążyłem wypić całą butelkę Shroom Power. Mam wrażenie, że jestem odrobinę bardziej skupiony, nie rozpraszam się zewnętrznymi bodźcami. Chociaż tego dnia nie spałem wiele, przestałem czuć znużenie. Trudno mi jednak ocenić, czy to siła sugestii, czy rzeczywiste działanie dobroczynnej mieszanki.  

Zobacz również

Zawsze to tkwi w subiektywnej sferze. Ale mimo wszystko okazuje się, że nasi użytkownicy, nawet tacy, którzy przyznają wprost: „Nie, mnie to nie klepie”, piją i mówią, że to jednak na nich działa. Albo „Wypiłem to na kacu i nagle poczułem się inaczej”. Oczywiście, to zależy od człowieka. Ktoś potrzebuje wypić jedną butelkę, ktoś inny – więcej, żeby doświadczyć tego samego. Różne są doznania, ale nie było jeszcze kogoś, kto stwierdził, że to w ogóle nie działa. Placebo to oczywiście udokumentowane zjawisko i dobrze, że istnieje. Ale Shroom ma prawo coś wywoływać, bo jego receptura jest tak stworzona – tłumaczy.

napój Shroom / materiały prasowe

Przebić wielkomiejską bańkę

Ze słów Agnieszki bije pewność siebie i wiara we własny produkt. Napój, dostępny w sprzedaży zaledwie od trzech miesięcy, musi jednak jeszcze głębiej zakorzenić się w świadomości odbiorców. – Bardzo chciałybyśmy dotrzeć do dużo większej liczby użytkowników. Jak na razie nasze przypuszczenia dotyczące tego, w jakich grupach docelowych Shroom będzie cieszył się największym powodzeniem, sprawdziły się – opowiada. Produkt wyhaczyli już mieszkańcy i mieszkanki wielkich miast (moja rozmówczyni żartobliwie nazywa je chicas organicas) zainteresowani zdrowym stylem życia. Lubią go popularnonaukowych podcastów dr. Andrew Hubermana i ludzie pracujący intelektualnie, którzy chcą zoptymalizować działanie swojego mózgu. Pora, aby grzybowa rewolucja zatoczyła szersze kręgi i przebiła metropolitalną bańkę. 

Znaki są na szczęście obiecujące. – Ostatnio jakiś znajomy moich rodziców rzucił: “Wiem, co to soplówka!”. Próbuje jej paru miesięcy, bo polecił mu to 80-letni neurolog, który sam codziennie zażywa ją od ćwierć wieku. Moja 90-letnia babcia też pije Shrooma i smakuje jej. Doszły nas słuchy, że w innych krajach, na przykład w Ameryce, podobne produkty szturmem wdzierają się na rynek. We Whole Foods Market jest już cała półka takich napojów, a parę lat temu można było sięgnąć tylko po jeden. Przemysł rośnie. Gdy pojawi się konkurencja, tylko nas to ucieszy, bo ludzie poznają tę kategorię – konkluduje Agnieszka. 

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony