Słucham hip-hopu odkąd pamiętam. Do tego doszło zamiłowanie do humoru…
W jakim związku z muzyką jest Sobel? To burzliwa czy spokojna relacja? Najnowsza płyta pozwala nam lepiej zrozumieć to intymne zagadnienie.
W związku z muzyką to drugi długogrający album, który Sobel przygotował w kilkuletniej karierze. Płyta składa się z 22 utworów, trwa ponad godzinę, a na featach znajduje się ścisła mainstreamowa topka rapu. Jak wyszło?
Wpadajcie na trasę Sobla, póki jeszcze są bilety!
W związku z muzyką
Sobel wszedł w związek z muzyką… zrywając z nałogiem. Treściowym motywem przewodnim jest bowiem wyznanie, jak bardzo raper był uzależniony od marihuany. Wielokrotnie słyszymy wersy piętnujące tę używkę i podkreślające, jak bardzo umie zniszczyć życie. Już w pierwszych wersach intra pojawia się informacja, że Sobel przejarał co najmniej milion złotych. W kolejnych utworach poznajemy też rozmaite skutki uboczne i negatywne aspekty uzależnienia od zioła. Najważniejszym elementem tej narracji jest jednak duma Sobla, że się z tego wyrwał i że jest wolnym od uzależnienia człowiekiem, dzięki czemu zdołał skończyć tę płytę. Czyżby nastała era moralizatora?
Warstwa produkcyjna
Na albumie pojawiły się produkcje tak znamienitych postaci jak Deemz, Czarny HIFI, PSR czy Magiera. Ten ostatni zdaje się głównym autorem brzmienia tego projektu. Legenda nie tylko odpowiada za większość podkładów, ale w wielu utworach możemy zobaczyć w creditsach jego udział instrumentalny. Wiele gitar i klawiszy tego multiinstrumentalisty zostało dogranych oddzielnie, żeby nadać całości bardziej organicznego brzmienia.
W związku z muzyką to totalny kalejdoskop, chaos i miszmasz, jeśli chodzi o dobór i kolejność bitów. Wśród tych 22 utworów znajdziemy wszystko: od trapowych i klubowych bangerów, przez spokojne, popowe ballady, aż do skrajnego patosu, przywodzącego na myśl muzykę filmową. Ponadto Sierra Papa okazuje się nie być jedynym trackiem brzmieniowo inspirowanym Michaelem Jacksonem. Rytmów pożyczonych od MJ’a jest więcej, na przykład w Jak mam to nazwać?
W każdym z klimatów patrzymy na nieco innego Sobla, bo ten żongluje wszystkimi wokalnymi superumiejętnościami. I robi to najsprawniej w karierze. Ale o tym zaraz.
Goście
Jak na skalę i przebojowość tego projektu goście w żaden sposób nie zaskakują ani nie dominują. Szpaku pokazał się od swojej spokojnej, refleksyjnej strony w bardzo wolnych Przymiarkach Księcia. White 2115 dostał trapowy, gitarowy bit totalnie pod siebie i poleciał po prostu jak to on. To moja wina z Białasem brzmi niemal jak piosenka z lekko poważniejszej bajki Disneya. Numer z Malikiem, potencjalnie najbardziej zaskakującym gościem na tej płycie, trwa zaledwie minutę i 47 sekund i brzmi raczej jak skit/przerywnik niż pełnoprawna kompozycja.
Paradoksalnie najciekawszym utworem kooperacyjnym na tym krążku pozostaje wciąż maxi-singiel z Okim, w którym naprawdę słychać synergię i chemię artystów.
Ile głosów ma Sobel?
To, że Sobel kreatywnie korzysta z autotune’a, wiemy nie od dziś. Ten album pokazuje jednak, że raper doszlifował używanie wszelkich filtrów i ulepszeń głosowych do niemal skrajności. Nie ma numeru, w którym nie usłyszymy głosu gospodarza w co najmniej paru odsłonach. No i jest jeszcze autotune’owe vibrato.
Dla wielu słuchaczy może być to przytłaczające czy osaczające. Jednak inna, prawdopodobnie większa grupa odbiorców tego projektu potraktuje słuchanie tych piosenek jak scrollowanie TikToka. Naprawdę ciężko się znużyć, słysząc, jak kilku Sobli na raz co rusz przekrzykuje się i walczy między sobą, żeby jak najmocniej urozmaicić dany utwór.
Chaotyczna jest nie tylko forma, ale także treść. Wersy poskładane są bardzo nieregularnie. Trafia się brak rymu lub rym nawracający, którego kompletnie byśmy się nie spodziewali. Linijki Sobla są nierówne, często połamane i sylabicznie asymetryczne, wedle zasady: im różnorodniej, tym lepiej.
Zapewne nie wszystkim takie podejście do składania liryki przypadnie do gustu, ale trzeba pochwalić Sobla za tak wysokie sprzężenie formy i treści. Czuć, że ogrom tej płyty był pisany, lub przynajmniej edytowany na poziomie lirycznym, w samym studiu. Metodą prób i błędów, nieskończonych take’ów i odsłuchów autor wymyślił swoje brzmienie na nowo.
Słucham hip-hopu odkąd pamiętam. Do tego doszło zamiłowanie do humoru internetowego - i tak powstał Raportażysta. Cała ta memiczna otoczka to tylko część mojej działalności - chcę również uderzać w poważniejszą publicystykę i znajdować w rapach bardziej wartościowe treści. Ostatnimi czasy doskonale odnajduję się także w tematach przyrodniczych i ekologicznych.