Czytasz teraz
8 przedziwnych filmów dla fanów surrealizmu, absurdu i groteski
Opinie

8 przedziwnych filmów dla fanów surrealizmu, absurdu i groteski

Under the Skin Deerskin A24 filmy kino

Jeśli nie jesteście zwolennikami bezpośrednio opowiedzianych historii i lubicie zastanawiać się „co autor miał na myśli”, to przygotowana przez nas filmowa selekcja przypadnie Wam do gustu.

Art house’owe kino, (z pozoru) durne komedie oraz przeszywające mrokiem horrory często przesiąknięte są surrealizmem, dziwactwami i absurdem. W wielu przypadkach, takie zabiegi okazują się strzałem w kolano i wychodzi z tego „czeski film”, ale my skupimy się na produkcjach zdecydowanie wartych uwagi. Kierowaliśmy się kluczem „im dziwniej, tym lepiej”, zapraszamy!

Lighthouse, reż. Robert Eggers (2019)

Dwóch mężczyzn samotnie spędzających długie dnie na oddalonej od cywilizacji wyspie – to nie zwiastuje nic dobrego. Horror (?) Roberta Eggersa to poetycka i niezwykle mroczna historia odchodzenia od zmysłów, rozwijających się atawistycznych, agresywnych zachowań i maniakalnych wkręt, które doprowadzają widza do skraju wytrzymałości. A do tego alegoryczna przypowieść o kryzysie męskości. W rolach głównych fenomenalni Robert Pattinson i Willem Dafoe, hipnotyzujący nas swoimi aktorskimi popisami, gwarantując przy tym dwie godziny rozrywki na wysokim poziomie.

Kieł reż. Jorgos Lantimos (2009)

Grecki reżyser słynie ze swojego niesztampowego podejścia do robienia kina, a „Kieł” to kwintesencja twórczości Jorgosa Lantimosa. Choć od premiery filmu minęła przeszło dekada, obraz odciętych od świata dzieci nadal wywołuje ogromne emocje (nawet przy kolejnych seansach). Historia patologicznej rodziny, która obsesyjnie chroni swoje dzieci przed cywilizacją, nie pozwala im opuszczać posesji i normalnie się rozwijać, nie mieści się w głowie. Film często przesiąknięty jest absurdem, bo absurd to tak naprawdę definicja codzienności bohaterów. Na własną odpowiedzialność.

Nie tylko filmami człowiek żyje. Wyjdź potańczyć!

Deerskin reż. Quentin Dupieux(2019)

Quentin Dupieux pokazał na co go stać już w kultowej „Morderczej oponie„. W 2019 roku ukazało się jego kolejne dzieło, tym razem o mężczyźnie mającym obsesję na punkcie swojej… zamszowej kurtki. Udając filmowca bohater trafia do zapyziałego hotelu, poznaje znudzoną prowincjonalnym życiem barmankę, a jego szaleństwo na punkcie skórzanego odzienia stopniowo się rozwija. Nie musimy chyba mówić, że w niebezpiecznym kierunku, prawda?

Anioł Zagłady reż. Luis Buñuel (1962)

Obowiązkowa propozycja z początku lat 60. to psychologiczny i mroczny dramat z komediowymi zapędami. Meksykański reżyser Luis Buñuel testuje naszą wytrzymałość i gwarantuje cały wachlarz emocjonalnych przeżyć. „Anioł Zagłady” zaczyna się niepozornie – typowe przyjęcie klasy wyższej. W pewnym momencie znikają jednak wszyscy służący, a goście z niewiadomych przyczyn nie mogą opuścić budynku. Jak łatwo się domyślić, nie trzeba długo czekać aż puszczą im nerwy, a dotychczasowe konwenanse przestaną obowiązywać. Rzecz z gatunku „100 filmów, które musisz zobaczyć przed śmiercią”.

Midsommar. W biały dzień reż. Ari Aster (2019)

Horror, którego cała akcja rozgrywa się przy słonecznych promieniach i w środku lata? W drugim głośnym filmie Ariego Astera („Hereditary”), ta nietypowa koncepcja sprawdziła się idealnie. Powoli rozwijająca się narracja zwiastuje nadejście prawdziwego dramatu. Tradycyjne obrzędy w odciętej od świata szwedzkiej wiosce okazały się być skąpanymi we krwi, pełnymi narkotykowych jazd i niezrozumiałych zwyczajów ceremoniałami. Warto zwrócić uwagę na doskonałą muzykę, za którą odpowiedzialny jest The Haxan Cloak oraz zdjęcia, które wyszły spod ręki Pawła Pogorzelskiego.

Po filmie wbijaj na koncert! Sprawdź polską alternatywę.

Under the Skin reż. Jonathan Glazer (2014)

Zobacz również

Fenomenalny film reżysera teledysków Radiohead, Jamiroquai, Blur czy Massive Attack. „Under the Skin” to dowód na to, że kinem można bawić się do woli i że nie posiada ono ŻADNYCH granic. Bez względu na to, jaką składową dzieła ze Scarlett Johansson w roli głównej weźmiemy pod lupę, będzie to składowa ponadprzeciętna. Można zachwycać się przeszywającą muzyką Miki Levi, można piać nad zdjęciami Daniela Landina, można chłonąć atmosferę wszystkimi zmysłami. Gwarantujemy, to jeden z najbardziej osobliwych seansów, jakie przyszło nam odbyć w ostatnich latach.

Holy Motors reż. Leos Carax (2012)

Leos Carax wzbudził tym filmem niemałe zamieszanie w Cannes i ani trochę nas to nie dziwi. Historia o miliarderze poświęcającym swoją tożsamość, by wcielać się w innych ludzi, to surrealistyczna, pełna groteski i obscenicznych scen jazda bez trzymanki. Choćbyśmy bardzo chcieli, „Holy Motors” nie mieści się w sztywnych gatunkowych ramach – dynamiczna akcja zawiera w sobie elementy rodzinnego psychodramatu, czarnej komedii, a nawet horroru. Jeśli lubicie takie combo, to jest to propozycja idealna dla Was.

The Room reż. Tommy Wiseau (2003)

Na koniec kolejny klasyk, czyli film którego geniusz odkryty został dopiero kilka lat po premierze. Amerykańska produkcja klasy Ż do tej pory jest tematem wielu dyskusji, a w 2017 roku na warsztat wziął ją także James Franco. Jego film „Disaster Artist” przybliżył nam nieco kulisy powstawania i historię, jaka kryje się za tym jednym z najbardziej absurdalnych dzieł w historii kina. Szczerze powiedziawszy czekamy na coś, co choć trochę dorówna „The Room”.

Jakich filmów zabrakło w naszym zestawieniu?

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony