Powiew kalifornijskiego lata w Polsce. The Beach Boys przyjadą do Warszawy

Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Niekwestionowane legendy surfu, rocka i psychodelii odwiedzą 13 lipca stołeczną Letnią Scenę Progresji. Bilet na ten koncert to jak wejściówka na pokład wehikułu czasu.
W 1958 roku 15-letni wówczas Brian Wilson dostaje na urodziny magnetofon szpulowy. Postanawia szybko wykorzystać prezent i zaczyna rejestrować pierwsze utwory. Pomagają mu w tym bliscy i znajomi: wraz z zafascynowanym muzyką ojcem gra na pianinie, matka i brat Carl użyczają mu swoich głosów, a młodszy sąsiad David Marks sięga po gitarę. Chłopak przy okazji odnawia także relację ze swoim kuzynem, Mike’iem Love’em.
Sprawy toczą się szybko. Trzy lata później Brian, Carl, ich drugi brat Dennis, Love oraz Al Jardine nagrywają pierwszy singiel Surfin’, wtedy pod roboczym szyldem The Pendletones, która nawiązywała do modnej marki wełnianych koszul. Pojawia się sugestia, żeby ich nazwa nasuwała bliższe skojarzenie z surfingiem lub przynajmniej z klimatem kalifornijskich plaż. Panowie podpisują siedmioletni kontrakt z wytwórnią Capitol Records już jako The Beach Boys. Płytę Surfin’ Safari, na którą piosenki w przeważającej większości napisał Wilson, wydadzą w 1962 roku.
Sześć dekad później…
Łatwo policzyć, że od tamtych chwil minęło 60 lat. Dla muzyki rozrywkowej taki okres to wieczność. Klasyczne instrumenty zaczęły jeszcze bardziej konkurować z elektroniką. Dobrze znane gatunki powoli osuwały się w niebyt albo ewoluowały w kierunku, którego nie przewidzieli nawet najwięksi ówcześni futurolodzy. Zmiana dokonała się także w sposobie obcowania z dźwiękami. Winyle i CD w dużej mierze ustąpiły miejsca serwisom streamingowym. Pojawiły się teledyski i interaktywne koncerty.
The Beach Boys zagrają koncert w Warszawie. Bilety już dostępne!
… a oni wciąż grają!
Mimo tylu zmian na estradzie wciąż nie brakuje postaci, które pamiętają jeszcze analogową erę muzyki. Nieprzeciętna charyzma i energia sceniczna wciąż pozwala im nagrywać i koncertować. Możliwość ich zobaczenia to prezent dla różnych generacji. Młodzi mają okazję zetknąć się z żywymi legendami. Starsi – powspominać utwory, które towarzyszyły im na różnych etapach życia.

The Beach Boys: styl, o którym się nie zapomina
Być może całe to wprowadzenie brzmi nieco pompatycznie. Trudno jednak nie powstrzymać się od wzniosłych słów na wieść o tym, że jeszcze tego lata The Beach Boys zagrają na warszawskiej Letniej Scenie Progresji. Oczywiście, nie występują już w oryginalnym składzie. Dziś ostało się w nim tylko dwóch muzyków pamiętających lata 60.: Mike Love i Bruce Johnston. Poza tym od 2012 roku, gdy światło dzienne ujrzała jubileuszowa płyta That’s Why God Made The Radio, formacja nie wypuszcza już nowych piosenek.
Wciąż jednak to wyrazista sceniczna iteracja tej samej ekipy, która sprzedała ponad 100 milionów płyt na całym świecie. Która wpłynęła na styl innych gigantów estrady: Bruce’a Springsteena, The Ramones, Weezera czy blink-182. Która obroniła amerykańskiego rocka, gdy Stany Zjednoczone zalała fala brytyjskich składów pokroju Beatlesów czy Stonesów. I która – co chyba najważniejsze – uczyniła swój styl i technikę nagrywania ponadczasowymi. Do rockowych i surfowych aranżacji swobodnie przemycała jazzowe wtręty, wokalizy rodem z R&B oraz psychodeliczne aranżacje. Eksperymentowała zarówno z popem, jak i z muzyką klasyczną. Poza dbałością o same dźwięki artyści chcieli im także nadać duchowy wymiar. Obcowanie z nimi przyrównywali do mistycznego, religijnego doświadczenia. Zawsze chętnie włączali w nie słuchaczy i nie inaczej będzie tego lata.
The Beach Boys zagrają w Polsce w dziewięcioosobowym składzie. Występ odbędzie się 13 lipca, a bilety są już dostępne w sprzedaży.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE