Czytasz
Jak powstawał „TThe Grind” Otsochodzi? Lohleq, główny producent, zdradził nam szczegóły

Jak powstawał „TThe Grind” Otsochodzi? Lohleq, główny producent, zdradził nam szczegóły

tthe grind otsochodzi

To już praktycznie pewne, że TThe Grind od Otsochodzi uplasuje się wysoko we wszelkich rankingach rapowych tego roku. Młody Jan ponownie udowodnił, że ma w sobie niebywałe pokłady świeżości i oryginalnego podejścia do tworzenia muzyki. My zamieniliśmy kilka słów z jednym z architektów tego sukcesu.

Ogromną część sukcesu i charakteru TThe Grind Otsochodzi stanowią bardzo różnorodne i dopieszczone produkcje, za które odpowiada głównie jeden człowiek. Lohleq, producent szerzej nieznany w branży, opowiedział nam trochę o procesie powstawania tego krążka.

Łapcie bilety na koncerty Otsochodzi w ramach TThe Grind Tour!

Raportażysta, Going. MORE: Z creditsów na Spotify dowiedziałem się, że nazywasz się Karol Żmijewski. Poza bitami dla Otso odpowiadasz zaledwie za kilka oficjalnych produkcji. Niewiele więcej można dowiedzieć się o tobie z internetu.

Lohleq: Tak, nazywam się Karol Żmijewski. Mam 24 lata. Urodziłem się i wychowałem w Warszawie, a obecnie mieszkam na Tarchominie. Całe życie w sumie spędziłem w stolicy. Zajmuję się głównie produkcją muzyczną.

Jak więc złapaliście się z Młodym Janem? No i jak doszło do tego, że wyprodukowałeś mu praktycznie cały album?

Z Miłoszem znałem się sporo wcześniej, zanim w ogóle powstał pomysł stworzenia płyty. Znaliśmy się bardziej ziomalsko. To nie było na takiej zasadzie, że robiliśmy razem numery. Czasem to się zdarzało, ale zwykle bardziej w takiej opcji baletowej. Po prostu nagrywaliśmy sobie rap ze znajomymi gdzieś tam w studiu czy w mieszkaniu.

Raz właśnie będąc na jakimś balecie, już nie pamiętam u kogo to było, ale chyba w starym mieszkaniu u Miłosza, zrobiliśmy pierwszy utwór. Ukazał się on na płycie 2011.

No i po tym długo nie było nic. Pamiętam, że byliśmy chyba na koncercie w Katowicach w ubiegłym roku, jeszcze jak graliśmy z materiałem tarchoterrorowym. Po koncercie jakoś znaleźliśmy się w studio i popuszczałem Miłoszowi kilka jakichś swoich nowych bitów, bo realizowałem go wtedy w tym studiu. Powstało z tego coś ciekawego, co finalnie nie wyszło, ale mieliśmy na tyle fajny przelot, że potem już u siebie w Warszawie ustawiliśmy się na sesję. Tak swoją drogą to na niej powstał pierwszy numer na TThe Grind, czyli 0:00.

Czy już wtedy wiedzieliście, że stworzycie cały projekt?

Nie. Wtedy absolutnie nie było mowy o tym, że będziemy robić razem jakiś album. My się po prostu ustawiliśmy na sesję, bo nam się fajnie pracowało i chcieliśmy zobaczyć, co z tego wyjdzie. Potem, jak nam ta sesja pykła, to się ustawiliśmy na drugą sesję. I na drugiej sesji powstał numer Champagne Papi, jeszcze wtedy bez Okiego. No i stwierdziliśmy, że brzmi zajebiście.

Na trzeciej sesji, na której się ustawiliśmy, zrobiliśmy Piegi. Więc zrobiliśmy trzy sesje i mieliśmy trzy mocne uderzenia. Potem zaczęły się pojawiać jakieś zalążki pomysłu, żeby stworzyć wspólny album. Ale tak jak mówię, absolutnie to nie było tak, że od razu wiedzieliśmy, że to będzie cała płyta. My po prostu robiliśmy numery. Bawiliśmy się tym i to wyszło wszystko naturalnie.

Co powstało najpierw: pomysły na bity, tematyka, teksty?

Jeśli chodzi o proces tworzenia tych numerów, to najważniejszym założeniem było, żeby nic nie było robione z gotowców. Żaden numer, który trafił na ten album, nie jest zrobiony na jakimś tam bicie z paczki. Zawsze się ustawialiśmy na sesję w studio i w trakcie robiliśmy wszystko od zera. Niezależnie od tego, czy mieliśmy jakiś pomysł wcześniej, czy dopiero tego pomysłu szukaliśmy. Wszystko robiliśmy we dwójkę i podczas tych sesji potrafiliśmy naprawdę zrobić po kilkadziesiąt bitów czy też ich zalążków.

Jak już zrobiliśmy bit i Miłosz nagrał zwrotkę czy nawet połowę zwrotki i po czasie stwierdzaliśmy, że to nas nie grzeje, to od razu przychodziliśmy do następnej produkcji. To był często żmudny proces. Tworzenie tej płyty bywało czasochłonne i też wycieńczające. Ale zwykle się udawało. Praktycznie zawsze wychodziliśmy z czymś wartościowym, tylko to była kwestia po prostu przyciśnięcia i wygrindowania tego do końca.

Wszystko cisnęliśmy sami, od produkcji po realizację. Siedzieliśmy nad stanowczą większością wszystkich efektów, które są na wokalach. Bardzo nam zależało na tym, żebyśmy mieli stuprocentową kontrolę nad tym, jakie jest to brzmienie i żeby każdy najmniejszy szczegół był przemyślany.

Rozumiem, że byłeś też zawsze realizatorem Otso?

Tak. Byłem w zasadzie wszystkim podczas nagrywek. Zamykaliśmy się w studiu albo jechaliśmy do studia we dwójkę, podpinałem kompa i najpierw produkowaliśmy. Jak bit był wyprodukowany, to wtedy ja realizowałem Miłosza i robiliśmy jakieś wstępne mixdowny i produkcję wokalu. Potem oczywiście to wszystko dopracowywał Enzu, któremu też trzeba oddać to, że zrobił świetną robotę, jeśli chodzi o mix całego tego projektu. Spędziliśmy z nim bardzo długi czas, żeby to rzeczywiście brzmiało tak, jak tego chcemy.

Teraz pora na pytanie techniczno-muzyczne. W jakim DAW-ie tworzysz swoje bity? No i jeszcze drugie: czy masz jakieś wykształcenie muzyczne czy jesteś samoukiem?

Tworzę w Abletonie. Wykształcenie jakieś tam mam, ponieważ skończyłem pierwszy stopień szkoły muzycznej. Grałem na perkusji.

To jak zacząłeś produkować?

To wyszło w zasadzie od mojej siostry, która też jest genialnym muzykiem. Po prostu na potrzeby zajęć gdzieś u siebie w szkole musiała nauczyć się posługiwać Abletonem i dorwałem któregoś dnia jej kompa. Gdy w ogóle zobaczyłem, że coś takiego istnieje, zajarałem się momentalnie. Pamiętam, że kilka dni diggowałem, co tam można zrobić, no i krótko po tym stwierdziłem, że sam sobie ten program ogarnę. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia w produkcji. No i potem już jakoś poleciało.

Czy możesz określić, który bit z TThe Grind jest dla ciebie najważniejszy? Albo po prostu najlepiej ci wyszedł?

Jeśli chodzi o ulubiony bit, to ciężko by mi było wskazać jakiś jeden, bo tak naprawdę każdy ma dla mnie jakieś znaczenie emocjonalne oraz powiązane z tym wspomnienia. Każda z tych produkcji powstawała też w trochę innych warunkach. Na pewno ważny jest dla mnie bit do 0:00, ponieważ to był pierwszy numer, który w ogóle zrobiliśmy i gdyby nie on, to by ta płyta pewnie by nie powstała.

No i oczywiście Piegi. Jest to jeden z moich ulubionych bitów i w ogóle ulubionych numerów na płycie. Ale też New York Freestyle jest dla mnie ważnym numerem, ponieważ jest zrobiony na samplu, który randomowo Miłosz zgarnął, będąc w Nowym Jorku. Kupił tam po prostu kilka winyli i z sampla jednego z nich powstał ten singiel.

TThe Grind Otsochodzi

Do grupy moich ulubionych bitów dodałbym jeszcze produkcję do RAPu. Pamiętam, że siedzieliśmy w studio cały dzień i nic nie wychodziło. Wieczorem przeglądając sobie dźwięki natrafiłem na trąbki i zagrałem prostą melodie, która potem okazała się głównym motywem tego utworu. Skończyliśmy bit i OTS położył pierwsze barsy. Od razu wiedzieliśmy, że to będzie singiel. Pamiętam, że Miłosz się wtedy aż przeżegnał.

Tylko jeden utwór na albumie przekracza długością trzy minuty, do tego tylko o trzy sekundy. Krótkie tracki wychodziły wam tak naturalnie?

Jeśli chodzi o czasówkę numerów, to jest to rzecz zupełnie przypadkowa. Nie myśleliśmy w kategoriach: czy ten numer jest długi, czy też może krótki. Natomiast ciekawe jest to, że zupełnie przez przypadek czasówka tego albumu, czyli TThe Grind, jest taka sama jak czasówka Tarchoterroru, czyli około 37 minut.

Kanye West Type Beat – brzmi znajomo? Na albumie znajdziemy kilka samplowanych, chórkowych wokali i sporo gospelowych naleciałości. Od kogo przyszedł pomysł na takie brzmienia?

I ja i Otsik słuchamy dużo Kanye Westa. Na pewno jest on gdzieś w naszej topce artystów. Natomiast to nie wyglądało tak, że my przychodziliśmy do studia i mieliśmy już jakiś konkretny pomysł w głowie albo chcieliśmy zrobić coś, co słyszeliśmy. Myślę, że to, że takie numery powstały, to wyłącznie kwestia tego, iż byliśmy mocno osłuchani z Kanye.

Sprawdź też
Iza Lach

Natomiast my też absolutnie nie wychodziliśmy z taką opcją, że chcemy, żeby ten numer brzmiał tak jak Kanye, tylko to wychodziło po prostu przez przypadek. Natomiast na pewno w drodze do studia, czy tam pomiędzy sesjami, jak szukaliśmy sobie jakiejś inspiracji, to tego Kanye było bardzo dużo na głośnikach i na pewno sporo tego słuchaliśmy, więc myślę, że to odcisnęło swoje piętno na tej płycie.

Czy możesz opowiedzieć pokrótce, co stało za pomysłem użycia dwóch najbardziej charakterystycznych sampli na albumie? Skąd pomysł na wykorzystanie akurat Piegów oraz klasyka Kiedyś Cię Znajdę?

Jeśli chodzi o Piegi, bo to był numer, który chronologicznie powstał jako pierwszy. Chcieliśmy wykorzystać jakiś współczesny sampel i chcieliśmy, żeby to koniecznie było polskie i aktualne. Nie chcieliśmy odgrzewać jakichś starych numerów i też szukaliśmy po prostu czegoś, co będzie świeże. Szukaliśmy po prostu mniej znanych artystów i pamiętam, że właśnie sobie diggowaliśmy ich na Spotify i trafiliśmy na jakąś playlistę.

Gdy natknęliśmy się na numer Moniki Kowalczyk oraz Kamila Kempińskiego i usłyszeliśmy ten refren, to się złapałem za łeb. Stwierdziliśmy wtedy, że koniecznie musimy wziąć to na warsztat.

TThe Grind Otsochodzi

A co z Kiedyś Cię znajdę?

To jest w ogóle śmieszna historia, bo my to zrobiliśmy trochę dla jaj. Zarówno ja, jak i Miłek jesteśmy mega fanami filmu Nigdy w życiu! Jak wiadomo, piosenka Reni Jusis jest w soundtracku do tego filmu. Zresztą bardzo lubimy ten utwór. Byliśmy, pamiętam, po kilku ciężkich dniach w studio. Zrobiliśmy kilka utworów, które wiedzieliśmy, że będą wchodzić na płytę. Byliśmy już mega wycieńczeni fizycznie i psychicznie i po prostu siedzieliśmy w studio i bawiliśmy się z czymś. Ja coś tam przeklikiwałem i padł pomysł, żeby zgrać sobie ten numer i spróbować go jakoś zsamplować. To powstało zupełnie przypadkowo. Zrobiliśmy ten bit w 15 minut, jak nie krócej. I wyszło coś zajebistego.

Nie wyobrażaliśmy sobie, że ten numer uda się samplowo wyczyścić, więc w ogóle nie braliśmy go pod uwagę. Tak naprawdę do ostatniej chwili, jeśli chodzi o finalną tracklistę TThe Grind, nie zakładaliśmy, że to się znajdzie na trackliście. Ostatecznie udało się i mega się cieszę, że ten numer znalazł się na płycie. Przede wszystkim to było super doświadczenie, żeby potem spotkać się z Reni Jusis w studio. Ona też spropsowała ten numer i zaznaczyła, że jej się bardzo podoba. To dla nas było mega ważne. Ten numer, fun fact, powstał i był kończony jako ostatni. Z tego, co pamiętam, kończyliśmy go w przeddzień, jak trzeba było już oddać wszystkie mastery.

Odbijając jeszcze na koniec od Młodego Jana, masz jakichś wymarzonych artystów, którym chciałbyś coś wyprodukować?

Tych artystów jest bardzo wielu, to dość ciężkie pytanie. Na pewno z takich zagranicznych byłby to Kanye West, o którym już trochę gadaliśmy. Jakbym miał taką możliwość, to bym zrobił coś z Young Thugiem, Baby Keemem, myślę, że Kendrick też byłby w tej grupie.

Jeśli chodzi o polskich artystów, to na pewno chciałbym wyprodukować coś jeszcze z @atutowym. Mieliśmy okazję podczas tego projektu pracować chociażby przy Piegach. Ale na pewno dla mnie jako producenta to byłaby super zajawka, żeby jeszcze coś wspólnie stworzyć.

Jeśli chodzi o ogólnie polskich artystów, nie tylko rapowych, to myślę, że z chęcią zrobiłbym coś z Moniką Brodką i Dawidem Podsiadło, bo słucham ich ostatnio mega dużo. No i oczywiście z Reni Jusis.

TThe Grind Otsochodzi

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone