Indywidualista między GUGU a Pezetem. Vae Vistic o sobie samym
Redaktor naczelny magazynu Going. MORE, współpracownik tygodnika Polityka i kwartalnika…
Vae Vistic pojawił się niedawno na naszych łamach, ale przy tak ciekawym gościu śmiało można zrobić dogrywkę. Jak idą mu prace nad nowym albumem? Jak podchodzi do braggi? No i jak leki wpłynęły na jego twórczość? Tego i kilku innych rzeczy dowiecie się już za moment.
Vae Vistic jest w gronie polskich raperów, dla których grudzień 2022 roku jest wyjątkowo udanym miesiącem. Najpierw nawiązał interesującą współpracę z dużą marką, chwilę później wystąpił na GUGU Festivalu, a za moment pojawi się na jednej scenie z Pezetem. Najwyższa pora, byście dowiedzieli się o nim jeszcze więcej, bo ma wszelkie predyspozycje ku temu, by stać się również jednym z największych wygranych 2023 roku.
Poziom zaawansowania prac nad nowym albumem
Vae Vistic: To nie jest żadna tajemnica. Powstaje już niemal rok, jest skończony w jakichś 70%. Zawsze poddaję numery próbie czasu. Gdy wracam do nich po trzech, czterech miesiącach i coś mi nie siedzi, to je usuwam – nie akceptuję odrzutów. W ogóle to słowo ma negatywny wydźwięk, a niekoniecznie powinno, bo przecież te rzeczy mogą być ciekawe dla słuchacza. Na Dryfie tak bardzo nie chciałem mieć słabego miejsca, że na skończenie materiału potrzebowałem aż trzy, cztery lata.
Myślę, że z odrzuconych numerów spokojnie stworzyłbym trzy kolejne płyty. Były praktycznie skończone. Nie było w nich gości, ale nawet jeśli by się znaleźli, to jestem asertywny. Szanuję osobę, która się dogrywa, ale działam na swoje imię. Gdyby wyjście danego featuringu miało przynieść mi jego nadszarpnięcie, to podjąłbym drastyczne kroki.
Muzyka jako zawód
Vae Vistic: To kwestia podejścia, które się ma. Spotkałem na swojej drodze setki osób, które marzyły, by działać profesjonalnie w muzyce, a życie powiedziało im: nie możecie, nie dam wam czasu, musicie zająć się czymś innym. Dlatego też dałem sobie spokój z braggą i nadmierną pewnością siebie.
Podejście do braggi
Vae Vistic: Niosę spory bagaż – ale nie wiem, czy większy niż inni. Gdy byłem młodszy, to miałem więcej swobody, a negatywne emocje się potęgowały. Po Hejnale przyklejono mi braggową łatkę, co mnie dotknęło, bo uważam rapowanie za nudną czynność. Jest proste. Zauważyłem jednak, że ostatnio znowu zaczęło mi sprawiać frajdę, bo trochę wyżyłem się artystycznie, no i mogę je łączyć ze śpiewem. W następnych kawałkach będę szukać złotego środka.
Dbanie o wielopoziomowe wokale
Vae Vistic: Nie skazywałbym na pożarcie rzeczy, które są proste w swojej formie. One też potrafią być piękne, niekiedy genialne. Po prostu czerpię ogromną przyjemność z szukania smaczków i tektur, a także późniejszego ich komponowania. Czuję za to, że nie zawsze będę iść w tę stronę. Chcę pokazać, że sprawdzam się również w prostszych formalnie rzeczach.
Pezet zagra koncert na Torwarze. Bilety znajdziecie tutaj!
Wyprowadzka z Krakowa, by wspomóc karierę
Vae Vistic: Mam skrajne myśli. Chętnie ruszyłbym dalej i stworzył sobie możliwości na coś większego, ale bardzo lubię Kraków, czuję się w nim dobrze, przywiązałem się do niego, a on do mnie, bo mam tui swoje zobowiązania. Widzę jednak, że mniej się tu dzieje niż w Warszawie. Wyprowadzka ludzi, z którymi współpracowałem muzycznie, wyszła im na korzyść.
Słuchanie muzyki jako męcząca rzecz
Vae Vistic: Poszczęściło mi się, bo… nigdy nie słuchałem jej dużo. To wada i zaleta, wiadomo. Z jednej strony nigdy nie miałem jak świadomie czegoś powielać, z drugiej – ograniczyło to moją wiedzę na temat tego, jak rzeczy mogą być robione. Ostatnio śledzę twórczość gościa o pseudonimie BEAM i jestem zachwycony. Zniewalają mnie rzeczy, o których myślę: ja nie umiałbym tak zrobić. Jak daleko musi być ten ktoś ode mnie, skoro bym nie umiał?!
Inspiracje wokalne
Vae Vistic: Niestety wszystko leży blisko siebie, więc nie mogę się zagłębiać. Słyszysz fajną melodię, leci, zaczynasz rozpracowywać jej strukturę i nieświadomie sam zastawiasz na siebie sidła. Gdy tworzę linię wokalu, to wszystko wymyślam od podstaw, nie sugeruję się. Dlatego też ciężko przyrównać Dryf do czegokolwiek – uważam, że nie tylko na polskim rynku. Wiadomo, rapowane numery mają pewien schemat, ale reszta jest bardzo indywidualna.
Rap jako ograniczenie
Vae Vistic: Wychodzę z założenia, że jeśli coś precyzujesz i nazywasz, to z automatu się ograniczasz. Gdy tworzę, to kompletnie nie zastanawiam się nad tym, jak zostanie to zaklasyfikowane. Jak sam to coś nazwę? Też nie wiem. Artysta to duże słowo, ale mam przekonanie, że ktoś, kto coś tworzy, zasługuje na to miano.
Wspólna płaszczyzna Dryfu i snu
Vae Vistic: Nie mogę spać to kawałek, który ma nieprzypadkowy tytuł. Od sześciu, siedmiu lat mam problemy ze spaniem i pomagam sobie lekami. Nie chcę tego romantyzować, to wcale nie jest super. Często po tabletce powstawały zalążki numerów. Myślałem 20, 30 minut – tyle, ile pozwalał mi mózg – potem próba spania. Dało mi to dużo większą głębię odczuć, ciężko uzyskać taki stan na trzeźwo. Stan takiego właśnie dryfowania. Teraz jednak w większości działam bez tego.
Odstawienie leków a kreatywność
Vae Vistic: Na początku czułem, że będę ograniczony. Zacząłem jednak wierzyć we wpadanie na jeszcze lepsze pomysły, bo ciekawsze rzeczy robię rzemieślniczo. Bardziej bałem się pozbycia leków z takiego codziennego życia pozamuzycznego. Skończyłem psychologię, więc powinienem podejść bardziej profesjonalnie do tej kwestii, skorzystać z terapii. Wiem jednak, jak trzeba postępować, by to zadziałało w pełni, ale to nie odpowiada mojemu obecnemu trybowi życia trybie. Jestem chaotyczny pod względem pór spania i niegotowy na reżim.
Vae Vistic powiedział nam jeszcze więcej w niedawnej rozmowie. Sprawdźcie ją!
Redaktor naczelny magazynu Going. MORE, współpracownik tygodnika Polityka i kwartalnika ZAiKS Wiadomości, a także rapowa głowa. W przeszłości dziennikarz prasowy magazynów Playboy, Esquire i CKM czy redaktor muzyczny newonce.