warsaw affirmations: oddajcie mi Pogłos i Prochownię
adminka najlepszego peja w warszawie, studentka UW, początkująca dj-ka, fanka…
choć dopiero co były Walentynki, które spędziłam z moją ulubioną osobą na świecie, boli mnie serduszko. boli dlatego, że właśnie zamknęła się Prochownia Żoliborz, a w kolejce do zamknięcia czeka już klub (zwany też Domkiem) Pogłos :(((
niedawno były Walentynki (tekst powstał jeszcze w lutym, wybuch wojny wymusił przesunięcie publikacji; pisownia tekstu zgodna z życzeniem autorki – przyp. red.) – kapitalistyczny, jak wiadomo, pomysł na napędzenie gospodarki w czasie, gdy ludzie nic nie kupują, bo cały hajs poszedł na święta xdd. ale mimo wszystko jest to też dzień miłości, co pewnie co roku u wielu osób powoduje refleksje na temat tego uczucia, np. u mn właśnie spowodowało. i o tym troszkę będzie ten artykuł. oraz o moich ukochanych miejscówkach: klubie Pogłos i Prochowni Żoliborz.
z jednej strony myślałam sb, że miłość jest bardzo cool, jeśli jest odwzajemniona, daje wtedy dużo radości i generalnie jak się ma się ją w żyćku, to jest ładnie i dobrze i wgl. z drugiej strony jednak nie może być idealnie. miłość bywa też trudna i czasem wiąże się z koniecznością rozstania, a to z kolei skutkuje złamanym serduszkiem, co mocno boli…
mimo walentynek spędzonych z moją ulubioną osobą na tym padole łez, serduszko właśnie teraz mnie boli – NA PEWNO nie przez codziennie picie energolka na śniadanie xdd. ale pomijając kwestię mojego codziennego caffeine overdose, jest tak dlatego, że właśnie zamknęła się Prochownia Żoliborz, a w kolejce do zamknięcia czeka już klub (zwany też Domkiem) Pogłos:(((
Prochownia Żoliborz
całe dzieciństwo i większość nastoletniego życia spędziłam na Żoliborzu (superior dzielnicy Warszawy), więc jestem bardzo przywiązana do tamtych okolic. jako dziecko często chodziłam z babcią do parku Żeromskiego przy pl. Wilsona na ten cool plac zabaw, który pewnie większość z Was kojarzy.
w gimnazjum plac zabaw zamieniłam na Prochownię aka Procho. kawiarnia, bar, w lato miejsce na kino plenerowe i koncerty, które można było oglądać na leżaczkach (ale zazwyczaj ich brakowało XD). miejsce znane i lubiane, szczególnie przez uczniów Żoliborskich liceów, bo jest gdzie wyjść z nielubianego przedmiotu albo nudnego zastępstwa (ja oczywiście tak nie robiłam, ani razu, nigdy w życiu,,,).
moje ulubione wspomnienia z Procho pochodzą z wakacji po klasie maturalnej. bywałam tam wtedy jakoś mega często, ale najbardziej w pamięć zapadł mi koncert typka, który robił covery Bowiego. w tamte wakacje byłam bardzo into lata 60. i 70., a szczególnie into muzyczka z tamtego okresu, także ten koncert mn bardzo ucieszył. poszłam na niego z koleżanką z klasy z liceum, która rozumiała moją obsesję. było wtedy bardzo ciepło, na niebie świeciły sb gwiadki, popijałam zimną fritzkolkę z cytryną i myślałam o tym, jak bardzo doceniam to miejsce :”)
well, na ten moment zostają wspomnienia i satysfakcja, że przed zamknięciem udało mi się pójść tam z moim chłopakiem na randkę, bo nigdy tam nie był wcześniej. piliśmy piwko dobre i jedliśmy tosty. bd mi tego brakowało…
dobra, o Procho już sporo, a Pogłos (czasem zwany tu Domkiem) też zasługuje na uwagę
musicie wiedzieć, że nie przepadam za klubami. W takim ”basic” klubie byłam chyba tylko dwa razy w Barcelonie, jak miałam 18 lat XD. Nie lubię vibe’u takich miejsc. dużo pijanych ludzi, muzyka też trochę meeh, a do tego jest mega drogo zawsze… w Warszawie większość klubów odwiedzałam tylko dlatego, że odbywały się tam jakieś rejwy, WIXAPOL na przykład. zdarzyło mi się być na Smolnej i Jasnej, ale idk zazwyczaj dla mnie tam muzyczka bywa za w o l n a. na szczęście był (i na razie jeszcze jest) Pogłos.
WIXAPOL }) KTO SB BOJI 😱WIXAPOLU ({
pierwszy raz byłam w nim z bestie z czasów gimnazjum na imprezce z cyklu The Smiths party, czyli tak do potańczenia i popłakania sb do rzewnego śpiewu Morriseya i dreamy gitary Johnny’ego Marra. potem ze znajomymi regularnie chodziłam do Domku na imprezy z cyklu 80s party i friday i’m in love, gdzie świetną selekcję utworów smutnych i wesołych puszczali Nebaz i PG13. pamiętam, jak któregoś razu pokazaliśmy z ziomkami PG13 piosenkę Living on video od Trans X, a ona się w niej zakochała i potem zawsze ją puszczała <33
w Pogłosie byłam też na swoim pierwszym rejwie. przyszłam tam sb ze znajomymi na wspomniane friday i’m in love, które odbywało się na białej sali. po drodze na górę usłyszałam gabberowe uderzenia 200 bipiemów. były to dźwięki Rave Alarmu. niestety moi znajomi woleli iść bawić się przy swoim stałym repertuarze, ale ja zostałam na dole. było to mnóstwo mnóstwo przetańczonych do szybkiej muzyczki nocy temu, ale wspominam to z ogromnym sentymentem.
pogłos spodobał się też mojej przyjaciółce z Pragi (czeskiej, na warszawskiej to chodzą do Chmur i Hydro I guess xd), która powiedziała, że piesapol, na którym byłyśmy tam razem, był najlepszą impreza w jej życiu. to prawda było super! generalnie wspomnień z tego miejsca mam tyle, że mogłabym książkę napisać XD. na koniec powiem też tylko, że to zawsze był jedyny klub, w którym czułam się bezpiecznie.
pamiętam byłam kiedyś w Poglosie z moją koleżanką i zaczął za nami tańczyć jakiś gościu. po paru minutach poszedł tańczyć za innymi dziewczynami. dosłownie stawał tak chyba za każda dziewczyną w klubie i za nią tańczył, chociaż to dużo powiedziane XD. raczej po prostu tak stał i potem na sile próbował wyrywać dziewczyny do tańca. wraz ze znajomą poszłyśmy wtedy do ochrony zwrócić uwagę na sytuacje, a ochroniarz tylko zapytał się o kogo nam dokładnie chodzi i bez żadnych dalszych pytań wyprosił pana z klubu.
dotarliście do końca? mega się cieszę! mam nadzieję, że jakoś się Wam to czytało. i że Wy też będziecie płakać za tymi miejscami (nie, że komuś życzę smutku, ale dla takich miejsc warto uronić łzę).
adminka najlepszego peja w warszawie, studentka UW, początkująca dj-ka, fanka wixapolu. kocha muzyke drugiej połowy xx wieku, szczególnie grunge i new wave. od dzieciństwa związana z żoliborzem, który uważa za najlepszą dzielnicę warszawy :)