Jeśli macie ochotę na makaron i napitek, to będziecie musieli obejść się smakiem. Pewna włoska restauracja każe gościom zamawiać minimum dwa dania. Skąd taki pomysł?
Wymagany wilczy apetyt
Liguryjskie wybrzeże to kwintesencja tego, co wyobrażamy sobie, myśląc o włoskich wakacjach. Jedną z jego miejscowości jest małe miasteczko Camogli. Poza pięknymi widokami słynie ono z charakterystycznych kamienic i dobrej kuchni. Do licznego grona znajdujących się w nim restauracji należy lokal prowadzony przez Valentinę Murę, której nazwisko trafiło ostatnio na pierwsze strony gazet nie tylko we włoskiej, ale i w światowej prasie. Restauratorka wprowadziła w knajpie kontrowersyjną zasadę.
Koniec dzielenia się jedzeniem i zamawiania jednej pozycji z menu. Od teraz w restauracji prowadzonej przez Murę goście będą musieli zamówić przynajmniej dwa dania. Ci, których złapał mały głód, zostaną odprawieni z kwitkiem. Decyzja jest podyktowana chęcią utrzymania jakości serwowanych dań bez ograniczania składników czy zwalniania personelu. W zamian goście będą mogli spędzić tyle czasu w lokalu, ile chcą.
Divorzio o separazione? TUZZA o powrocie do muzycznego związku [WYWIAD]
To nie była zachcianka
Jak uważa restauratorka, dla niej również była to ciężka sytuacja, ale regulacje są konieczne. – Wybór polegał na wprowadzeniu menu o stałej cenie lub wymaganiu zamówienia zarówno pierwszego, jak i drugiego dania. Ostatecznie wybraliśmy drugą opcję – wyjaśniła w rozmowie z Il Secolo XIX i dodała: Nie ma tu żadnych spekulacyjnych intencji. Nie chcemy zarabiać więcej. Chodzi jedynie o to, aby móc zachować spójność w naszej usłudze.
Choć konieczność zamówienia dwóch dań wzbudziła ogromną sensację, to restauratorzy rozumieją powody. – Byłem w San Gimignano w dobrej restauracji i zapytałem właściciela, dlaczego te dwa dania są obowiązkowe. Odpowiedział mi, że sześć osób wchodzi i je za dwoje, wypełniając swoje telefony zdjęciami jedzenia, aby potem wysłać je znajomym… No bo kto chodzi do restauracji i nie bierze co najmniej dwóch dań? – zdradziła jedna z osób pracujących w branży.
Włoska restauracja: dzielenie się kosztuje
Rok temu podobnym zainteresowaniem cieszyła się inna restauracja w Ligurii, Osteria del Cavolo. Jej klientka Selvaggia Lucarelli udostępniła swój paragon grozy w mediach społecznościowych. Kobieta zamówiła dwa główne dania, w tym pesto, a także poprosiła o talerzyk, żeby jej córka również mogła ich spróbować. Jak się później okazało, za przyniesienie pustego talerza restauracja policzyła sobie dwa euro, mimo że wcześniej skasowała ją również za nakrycie.
– Kazaliśmy pani, która wystawiła rachunek, usiąść przy stoliku dla trzech osób, ponieważ były tam dwie osoby dorosłe i dziecko – powiedziała się później właścicielka, po czym kontynuowała: Zamówili zaledwie jeden talerz trofie z pesto i jeden ze smażonymi anchois, i poprosili o dwa talerze do każdego do podziału. Więc mieli w sumie cztery talerze, a nie jeden, a my policzyliśmy tylko za jeden extra, ponieważ płacimy również za zmywarkę i mycie naczyń. Kto miał rację?