Wystawa jako moment mobilizacji. Rozmawiamy z kuratorem Refugees Welcome
Szefowa działu kreatywnego Going. Piszę i rozmawiam o książkach, feminizmie…
– Na naszej wystawie obecny jest rodzaj generacyjnego posługiwania się malarstwem. Natomiast jako instytucja chcemy to trochę rozszerzyć i pokazać, że ważne rzeczy dzieją się też chociażby w ceramice, tkaninie, ilustracji – rozmowa z Szymonem Maliborskim.
W Muzeum nad Wisłą, czyli filii Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie trwa wystawa Refugees Welcome. Jak podkreślają twórcy ekspozycji, to solidarnościowy gest środowisk artystycznych i szansa na realne wsparcie dla osób w kryzysie uchodźczym, bez względu na ich kolor skóry, religię czy przynależność etniczną. Kurator Szymon Maliborski opowiedział mi o pracy z zaangażowanymi artystami, zakresie odpowiedzialności instytucji i o tym, w którym miejscu zaczynać kolekcjonowanie sztuki. Wystawę obejrzycie do 10 grudnia, a aukcja prac odbędzie się 5 listopada o godz. 16:00. TUTAJ znajdziecie katalog wszystkich prac.
Jagoda Gawliczek: Zaczęłabym naszą rozmowę od poproszenia Cię o przedstawienie naszym czytelnikom i czytelniczkom, czym właściwie jest koncept Refugees Welcome.
Szymon Maliborski: Jasne! Refugees Welcome to dzieło zbiorowe pomiędzy Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Towarzystwem Przyjaciół MSN i Fundacją Ocalenie. Wystawa kończy się aukcją charytatywną, z której dochód przeznaczony będzie na wsparcie dwóch programów, prowadzonych przez Fundację Ocalenie. Wystawa ma formę horyzontalnego i solidarnościowego salonu, czyli przeglądu tego, co dzieje się w sztuce polskiej, ale z wieloma odniesieniami do dawniejszych postaw. Rozumiemy ją jako moment mobilizacji. Środowiska artystyczne, instytucje i fundacje tworzą warunki, w których może zaistnieć wystawa, która pokazuje bardzo różnorodną sztukę, ale koniec końców, kontekst, w którym działamy, jest kontekstem zaangażowanym. Próbujemy nie tyle ilustrować samo zjawisko sytuacji uchodźczej, co stworzyć moment, w którym jesteśmy w stanie pozyskać środki na wsparcie konkretnych programów i później konkretną pomoc prawną dla tych osób. Jest to wystawa, która odbywa się już po raz 2 w Pawilonie nad Wisłą, ale sama współpraca z Fundacją Ocalenie ma dłuższą historię. Jesteśmy razem już od kilku lat.
Jak wygląda praca kuratora w przypadku wystawy tego typu?
Składa się ona z kilku elementów, które trwają wobec siebie w pewnej dynamice. Z jednej strony pracujemy w instytucji publicznej, zajmującej się sztuką. Mamy więc rozeznanie, co wartościowego wydarzyło się w przestrzeni artystycznej i jakie pojawiły się trendy. Korzystamy z tej wiedzy i kontaktów po to, aby nawiązywać współpracę z artystkami i artystami, wymieniając je na dobrą wystawę. Ofiarowujesz pracę, ale masz gwarancję, że zrobimy z tego dobrą, długo trwającą wystawę, do której stworzony został program publiczny. Wystawę, która zbuduje dyskurs, pewien kapitał symboliczny, ale też opowie o tym, jak ta sztuka dzisiaj wygląda. Pracuje się nad tym, wykorzystując zasoby, wynikające z pozycji, którą się zajmuje, ale też poprzez bardzo liczne wizyty studyjne.
To brzmi jak bardzo ciekawe zajęcie.
To bardzo przyjemna część tej pracy. Myślę, że takich wizyt odbyłem około 60. Odwiedzałem artystki i artystów w ich pracowniach, by dowiedzieć się, co robili przez ostatnie lata, aktualizując swoją wiedzę lub poznając osoby po raz pierwszy. Wychodzi z tego prosta konstatacja: jest grupa osób, z którymi Muzeum jest w ścisłej relacji, ale jest dużo osób, z którymi nie miało okazji współdziałać. To też czynnik, który bierze się pod uwagę: hej, sprawdźmy się w relacji z innymi osobami. Te wszystkie elementy próbuje się zbalansować mając też z tyłu głowy, że poszczególne obiekty muszą się złożyć w spójną wypowiedź artystyczną, jaką jest wystawa. Spójną w sensie dynamiki, która nie tworzy bardzo sztucznych i ciasnych podziałów.
Nie próbujemy na siłę upychać artystów z różnych generacji w jednym zjawisku. Staramy się za to stworzyć przestrzeń, w których prace mogą ze sobą współgrać, coś opowiadać, tworzyć nieoczywiste zestawienia. Próbujemy pokazać na przykład, że artysta, który tworzył od lat 60., będący klasykiem, może mieć coś wspólnego z młodą artystką, posługującą się zupełnie innym medium o ile łączy ich podobny rodzaj wrażliwości artystycznej. Jeśli pokaże się ich ze sobą i nazwie te zjawiska, będzie w tym zysk poznawczy.
Wystawie towarzyszy też aukcja, zatem prace, które pokazujecie na wystawie, powinny też zyskać nowy dom.
Tak, powinny zostać sprzedane za jak najlepszą kwotę. Jest to rodzaj ryzyka, który wspólnie podejmujemy. Aspekt komercyjny też odgrywa dużą rolę. Jako instytucja publiczna staramy się ponadto pokazywać, że kolekcjonowanie sztuki jest procesem, w którym możliwa jest bardzo duża różnorodność. Polski rynek sztuki jest zdominowany przez malarstwo. Oczywiście jest to też mocno obecne na naszej wystawie: rodzaj generacyjnego posługiwania się danym medium. Natomiast jako instytucja chcemy to trochę rozszerzyć i pokazać, że ważne rzeczy dzieją się też chociażby w ceramice, tkaninie, ilustracji. Nie ma sensu, żebyśmy myśleli, że są to bardzo osobne byty, bo wszystko jest współczesną produkcją kulturową. Wszystko jest równie interesujące jako pewna propozycja artystyczna. Próbujemy zatem złapać balans między rynkiem a odpowiedzialnością muzeum, które musi łapać i nazywać zjawiska, które nie są komercyjne. To kolejna perspektywa, którą uwzględniamy pracując nad wystawą.
Czy w czasie wizyt studyjnych rozmawiacie o tym z artystami i artystkami? Sugerujecie prace, które sprawdziłyby się w kontekście wystawy?
Nie rozstrzygamy tego mechanicznie. Punktem wyjścia do rozmowy jest to, jak dana artystka czy artysta chcieliby zostać zaprezentowani na wystawie. Czy to coś, co jest aktualnym dla danej osoby tematem poszukiwań? Czy może jest tak, że ktoś ma mało okazji, żeby zaprezentować inną część swojej działalności. Moją rolą jest próba balansowania i sugestii. Zazwyczaj kończyliśmy na etapie: mamy taką i taką pracę, powiedz, co w kontekście wystawy będzie najlepiej rezonować z pozostałymi obiektami. To moment dzielenia odpowiedzialności ze wskazaniem na odpowiedzialność Muzeum.
Dużo obiektów powstało specjalnie na tę wystawę. Są utrzymane w kluczu charakterystycznej postawy artystycznej danej osoby. Osoby, które robiły te obiekty nie wymyślały czegoś zupełnie innego. To wynikało z ich postawy czy poszukiwań. Myślę, że jeśli ktoś jest zorientowany, to oglądając wystawę może rozpoznać prace bez podpisów. Z perspektywy osób kolekcjonujących sztukę jest to na pewno jakieś ułatwienie. Ale też staraliśmy się łączyć obiekty w konstelacje, które uczą nas myśleć o tej sztuce w inny sposób. To jednocześnie 85 osobnych światów artystycznych, ale z drugiej strony nie są one tak naprawdę osobne. Wchodzą bowiem w dialogi. Staraliśmy się pokazać też, z czego wynika sztuka poszczególnych osób. Wszystko to tworzy – oczywiście wybiórczą, ale wciąż – panoramę tego, jak dzisiaj wygląda sztuka w Polsce.
Zeitgeist?
Tak, jaki jest duch czasu. Oczywiście nie jest to obiektywne, ale uwzględnia aspekt wiedzy instytucji, jej kontaktów i nowości, które chce pokazać, bo przez ostatni rok zdarzyło się coś ciekawego plus aspekty pragmatyczne, które mogą się przyczynić do sprzedaży tych prac. Kombinacja tych czynników sprawia, że wystawa wygląda jak wygląda. Co więcej, oprócz artystów i artystek, stoi za nią sztab ludzi: graficzki projektują identyfikację wizualną, producentka koordynuje całość, a studio architektoniczne tworzy przestrzeń, którą aranżujemy.
Wyobraźmy sobie, że ktoś właśnie teraz wchodzi na wystawę. Na co ma zwrócić uwagę?
Wystawa ma konstrukcję horyzontalną, więc jest pozbawiona jednolitej narracji. Nie ma wskazania, że zaczyna się i kończy w danym punkcie, ani jednej drogi, którą można ją zwiedzać. Sama jej konstrukcja ma jednak wyczucie wobec tematów, które podejmuje. Obiekty są zestawione ze sobą ze względu na znaczenia, w których są osadzone lub ze względu na poszukiwania formalne. To porowata struktura, czyli nie jest bardzo sztywna. Możemy sobie wyobrazić, że prace migrują i to nie zmienia ich percepcji.
Wracając do Twojego pytania, na wystawie wyróżniłbym 5 rozdziałów. Bardziej mówią one o zagrożeniach czy neurozach współczesnego świata. Od prac, wynikających z wewnętrznego rozedrgania i obawy po prace, dotyczące kryzysów na granicy. To albo raport ze stanów emocjonalnych, albo przetworzenie tego, co jest ikonografią, związaną z wojną. Z drugiej strony mamy też prace, związane z poszerzaniem wrażliwości współczesnego społeczeństwa albo przepracowywania stosunku ludzie – zwierzęta – natura – rośliny. Takie złapanie i przemyślenie tego, gdzie my jako ludzkość jesteśmy wobec tych innych bytów. To więc z jednej strony próba zakwestionowania naszej pozycji – człowieka, który nie liczy się ze światem. Czasem to jednak pokazanie, że świat przyrody też ma swoją sprawczość. Prace są albo bardzo poetyckie, oniryczne – mówią o przenikaniu się świata roślinnego i zwierzęcego – albo mówią o traumach, czyli jak rośliny towarzyszą nam w procesie upamiętnienia, jak wyrastają na tzw. masowych grobach. Są prace, które dotyczą bardzo ważnej z punktu widzenia współczesnej sztuki tożsamości psychoseksualnej. Prace queerowe, wskazujące na różne tożsamości seksualnej, dotyczące szeroko pojętej tolerancji i równości. Mamy prace, które działają z modusem sztuka-propaganda, albo sztuka, komentująca rzeczywistość poprzez przechwycenie sloganów, dokumentacje spontanicznych zgromadzeń.
Osoby, odwiedzające naszą wystawę, znajdą też prace wchodzące w dialog z dziedzictwem sztuki abstrakcyjnej. Sprawdzamy, jak funkcjonuje ona w świadomości artystów, jak ją przetwarzamy, jak ją trochę udomowiliśmy i jaki ma potencjał do zaskakiwania i pobudzania naszej percepcji. To są bardzo szerokie kategorie.
Wizyta w Muzeum to też dobra okazja, by poznać szeroki zakres twórców i twórczyń!
Wystawę traktujemy jako okazję edukacyjną, w której na różnych przykładach, czasem bardzo skontrastowanych, możemy uwidocznić rozmaite strategie pracy artystów i artystek. Jak przetwarzają rzeczywistość w sztuce, dlaczego zajmują się danym tematem, do czego służy sztuka? Czy jest raportem stanów emocjonalnych i nawet gdy posługuje się realistyczną konwencją malarską to chodzi w niej bardziej o portret stanu uczuciowego? Z drugiej strony są postawy artystyczne, które mówią: artysta to kronikarz czasu, w którym żyje. W związku z tym to, co może robić, to zwracać uwagę na to, co ważne, prezentować wydarzenia z innych perspektyw lub je reprezentować. W tym sensie jest to wystawa, która może być wprowadzeniem w świat sztuki współczesnej.
Tegoroczna wystawa przypada na czas wzmożonej obecności tematu migracji w dyskursie publicznym. Dość wspomnieć głośny film Agnieszki Holland czy książkę Mikołaja Grynberga.
Dynamika produkcji artystycznej w Polsce jest taka, że sztuka współczesna cały czas powstaje w obecności kryzysów. Migracje to tylko jeden z nich i to zarówno, jeśli chodzi o osoby, które dotarły do nas z Ukrainy w wyniku wojny, czy tych próbujących się przedostać przez granicę z Białorusią, czy jeszcze innych. W tym sensie zderzamy się z czymś trwałym, co pewnie jest i będzie, co pojawia się też w przestrzeni filmu i literatury. To stała część nasze wyobraźni i rzeczywistości. Jeśli myślimy o sztuce jako czymś, co komentuje tę rzeczywistość, to siłą rzeczy będziemy mieli do czynienia z pracami, które podejmują ten temat.
Społeczna uwaga często przeskakuje z tematu na temat, ma pewną sezonowość, pewne mody. Ludzie bywają zmęczeni, mają rozproszoną uwagę. W związku z tym budowanie długotrwałej solidarności jest dosyć skomplikowane, a przecież te sytuacje cały czas trwają. Momentami trzeba więc włożyć więcej wysiłku, by dotrzeć do odbiorców i odbiorczyń, żeby ich tym zainteresować. Sam mechanizm wystawy, która staje się aukcją, powtórzył się już kilka razy. To, co może zrobić Muzeum w tym roku, to na przykład prezentować tę wystawę dłużej i zaplanować do niej ciekawszy program publiczny, który może generować dyskurs. Używamy w ten sposób narzędzi, w których specjalizujemy się jako instytucja kulturalna. Dostaję sygnały, że jest to ekspozycja udana. Jak jednak poradzi sobie na aukcji? Dowiemy się dopiero 5 listopada.
Czego uczy nas „Zielona granica„? Oto 5 wniosków po seansie filmu
Szefowa działu kreatywnego Going. Piszę i rozmawiam o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzę audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.