Czytasz teraz
Kolacja, degustacja, lecz nie restauracja. Poznajcie AMAM Klub
Kultura

Kolacja, degustacja, lecz nie restauracja. Poznajcie AMAM Klub

Chcemy zaproponować kompletne kolacyjne doświadczenie, a nie tylko wyjście na jedzenie – deklarują Anita i Maja. Z pomysłodawczyniami nowego stołecznego klubu kolacyjnego rozmawiamy o tym, dlaczego warto usiąść z nieznajomymi przy wspólnym stole i jaką frajdę daje gotowanie dla innych. 

Lato, wieczór, przyjemna temperatura dająca ukojenie po gorącym dniu. Przy wspólnym stole zasiada kilkanaście osób. Niektóre z nich dobrze się znają, inne dopiero teraz zaczną po raz pierwszy rozmawiać. Właściwie można by przypuszczać, że to wesele albo impreza urodzinowa. Światło na nakrycia i smukłe, kryształowe kieliszki subtelnie rzucają świece i lampki zawieszone na drzewach. Miejsce każdego z gości oznacza spersonalizowana tabliczka. Każdy otrzymuje też elegancko zaprojektowane menu. Tak właśnie pod koniec wakacyjnego sezonu zainaugurowano działalność AMAM Klub – warszawskiego klubu kolacyjnego. Jakie są zasady jego funkcjonowania i czym różni się od tradycyjnej restauracji? 

AMAM Klub / fot. Filip Preis

Satysfakcjonujący wysiłek 

Koncept narodził się w głowie dwóch przyjaciółek mieszkających w stolicy. – Poznałyśmy się bardzo przypadkowo. Kilka temu założyłam z chłopakiem facebookową grupkę o gotowaniu. Maja też na niej była i dosłownie przypadkiem zaprosiła mnie do znajomych. Powoli zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać. Zawsze podobały mi się jedzonkowe rzeczy, które wstawia Maja. W trakcie pandemii lajkowałyśmy sobie posty, a już po niej zaczęłyśmy się spotykać, także na gotowanie – wspomina Anita. Po zorganizowaniu wielu kolacji dla przyjaciół i znajomych stwierdziły, że chcą podzielić się swoją pasją do pichcenia z innymi. – Taka forma spędzania wolnego czasu mocno nas łączy, a do tego mamy umiejętności na podobnym poziomie, odrobinę wyższym od przeciętnego. Nadal nie jest superprofesjonalny, ale cały czas uczymy się nowych technik i poszerzamy umiejętności. I kryje się w nim zajawa – przyznają. 

Anita i Maja na pierwszej odsłonie AMAM Klub / fot. Filip Preis

Obie dziewczyny otwarcie przyznają, że nie prowadziły ani nie prowadzą restauracji. – Pracowałyśmy wcześniej w gastro, ale na kelnerskich stanowiskach i w czasie studiów, kiedy byłyśmy młodsze. Nie miałyśmy wiedzy o logistycznym ogarnianiu eventów, budżetowaniu czy przeliczaniu ilości na porcje. Cały proces przygotowywania pierwszego wydarzenia był sporym wyzwaniem – przekonuje Anita. Przy organizacji wspierały je dlatego inne osoby. Pierwszą odsłonę AMAM Klub zdjęciowo udokumentowali Filip Preis i Misia Sobieraj. Druga z fotografek zajęła się także oprawą graficzną całego projektu, w tym menu, zapałek czy fartuszków. Dzięki temu od razu wiadomo, że estetyka inicjatywy nie jest przypadkowa i stanowi wartość dodaną. – Chciałyśmy, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik nie tylko pod względem jedzenia, ale też identyfikacji wizualnej czy scenografii. W samej kuchni pomagali nam z gotowaniem partnerzy i przyjaciele. To był wspólny wysiłek, bardzo wholesome i satysfakcjonujący na każdym etapie – wtóruje jej Maja. 

Podczas AMAM Klub liczy się każdy detal / fot. Filip Preis

Fine dining w fine cenie 

Formuła klubu kolacyjnego według samych pomysłodawczyń ma wypełnić lukę w stołecznej gastronomii. Obie przy tym, że w Warszawie da się dziś zadowolić nawet tych bardziej wybrednych klientów. – Można zjeść naprawdę wszystko, o czym się pomyśli. A jeśli czegoś jeszcze nie ma, na pewno się pojawi – opowiada Maja, wspominając, że jej ostatnimi odkryciami restauracyjnymi są Butero i Peaches Gastro Girls. Anita docenia zaś Happa to mame na Hożej i Toast, które niedawno otworzyło się na Pradze Północ. Jednego im jednak brakuje: częstszych okazji do niezobowiązującego próbowania nowych smaków.

AMAM Klub / fot. Filip Preis

Chodzi mi o menu degustacyjne, ale nie w fine diningowej opcji, tylko takiej dostępnej dla ludzi. W Warszawie jest dużo konceptów talerzykowych, ale czasami potrzebuję bardziej kompletnego doświadczenia. Idę i wiem, że coś jest przemyślane, a do tego przygotowane typowo dla mnie, a nie do dzielenia się z innymi – tłumaczy Maja. Anita przekonuje, że poza zaporową ceną niektórych kolacji degustacyjnych w ekskluzywnych restauracjach, niekiedy sięgającą nawet kilkuset złotych, problemem bywa brak dań wegetariańskich. – Albo menu, które nie jest tak dopracowane jak to mięsne, odstaje – podkreśla.

W ośmiu smakach 

Na pierwszej edycji AMAM Klub za 140 złotych można było dlatego otrzymać osiem typowo jarskich potraw. Jakie połączenia wybrały dziewczyny? Wszystko rozpoczęło się od focaccii z ręcznie ubijanym masłem smakowym. Później na stołach wylądowały m.in. baba ghanoush, sałata z bobem, burratą i białymi porzeczkami oraz grillowane pory z wegańską wariacją na temat dashi – japońskiego bulionu rybnego. Entuzjaści glutenu mogli spróbować udonu z kurkami i parmezanem, a warzyw – świeżych, letnich pomidorów. Nie zabrakło też słodkiego przełamania, czyli ciasta oliwnego z palonym masłem oraz połączenia matchy i tiramisu. – Kiedy w trakcie okazywało się, że ktoś nie mógł czegoś zjeść, kombinowałyśmy, żeby otrzymał zmienioną, dostosowaną do preferencji potrawę – zastrzega Anita. 

dania przyrządzone na pierwszej edycji AMAM Klub / fot. Filip Preis

Klub kolacyjny nie ma być przy tym alternatywą dla restauracji. – Same robimy to hobbystycznie, a nie biznesowo. Nie mogłybyśmy co tydzień przygotowywać takiego eventu, poza tym nie byłybyśmy w stanie ugotować czegoś dla bardzo dużej liczby osób – tłumaczą twórczynie AMAM Klub. Chciałybyśmy, żeby kolacje stanowiły raczej substytut wydarzeń, na których się je, a nie samego wyjścia do knajpy. Dbamy o to, żeby pojawiła się i scenografia, i muzyka, którą będą układały znające się na tym osoby, i pasujące wina. Żeby to był cały obrazek, a nie tylko pójście na jedzenie – opowiada Anita. 

Zobacz również
Głupie ptaki polski

AMAM Klub / fot. Filip Preis

Apetyt na small talk 

Od standardowych lokali gastronomicznych inicjatywę wyróżnia też rotacyjność. Na każdej kolacji spróbujemy zupełnie innego menu. Dania, najczęściej zainspirowane kulinarnymi odkryciami dziewczyn, mają bazować na prostych sezonowych składnikach. – Wydaje mi się, że gdybyśmy ciągle robiły to samo, wpadanie do nas częściej nie miałoby sensu. Tymczasem każdy może do nas przyjść ponownie albo opowiedzieć o całym koncepcie komuś innemu – przekonuje Anita. Poza tym wydarzenia będą odbywać się w różnych miejscach, trochę na wzór pojawiających się i znikających pop-upowych restauracji. – Najpierw gościliśmy w ogrodzie w moim dawnym biurze, który został nam użyczony, ale nie przywiązujemy się do jednej przestrzeni aż tak mocno – dodaje moja rozmówczyni. 

Pierwsze spotkanie z cyklu AMAM Klub odbyło się w ogrodzie / fot. Filip Preis

AMAM Klub ma też sprzyjać nawiązywaniu nowych kontaktów. Trudno o to podczas wizyty w klasycznej restauracji. Nawet gdy odwiedzamy ją w pojedynkę, układ sali rzadko sprzyja zagadaniu do nieznajomego. U Mai i Anity usiądziemy wszyscy przy jednym stole. I choć nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wybrać się na ich kolację z przyjaciółką albo partnerem, dziewczyny zachęcają do wizyty w pojedynkę. Temat do rozmowy przecież zawsze się znajdzie – w ostateczności zawsze można po prostu zapytać się, jak smakowało. – Trzeba się trochę przełamać, ale totalnie warto. Nawet dla introwertyków to może być coś interesującego. Gościłyśmy już osoby, które były same i mówiły, że wyszło super – przekonuje Maja. Samym pomysłodawczyniom AMAM Klub także odpowiada tak kameralna formuła spotkania. – Większość kolacji spędzamy w kuchni na gotowaniu, chociaż wychodzimy co jakiś czas opowiedzieć o kolejnych daniach. Ale po wszystkim, gdy już podamy deser, siadamy z gośćmi. To dla nas bardzo ważne – podkreśla Anita. 

Formuła AMAM Klub sprzyja poznawaniu nowych osób / fot. Filip Preis

Początek kulinarnej drogi 

Klub kolacyjny dopiero się rozkręca, a głowy dziewczyn aż puchną od kolejnych pomysłów. – Marzą mi się szalone, zabytkowe przestrzenie. Chętnie zaprosiłybyśmy też do współpracy fajnych artystów, żeby poszaleć ze scenografią i innymi wizualnymi formami – mówi Anita. Maja wyobraża sobie zaś którąś z przyszłych odsłon AMAM Klub w Pałacu Kultury i Nauki albo w dużej sali Zachęty. – Wierzę, że możemy wymyślić dużo ekstra rzeczy – podsumowuje. Kolejna okazja, aby się o tym przekonać, nadarzy się już 25 listopada. Zapraszamy do stołu! 

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony