Caleb Azumah Nelson: “Wszystko zawsze wraca do emocji” [WYWIAD]
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
Trzeba spytać: jak wygląda przestrzeń, w której funkcjonujesz w ramach relacji romantycznej, platonicznej czy nawet rodzinnej. Jaką przestrzeń tworzysz dla bliskich Ci osób, aby poczuły, że mogą być sobą? – rozmowa z pisarzem Calebem Azumah Nelsonem.
Otwarte wody i Small Worlds to powieści pełne niezwykłej intymności. Ich autor, czyli Caleb Azumah Nelson, swoje subtelne emocjonalne pejzaże tworzy z wyjątkową uważnością. Słowa oddają rytm muzyki, która wypełnia zarówno życie książkowych bohaterów, jak i jego własne. Co ważne, uczucia nie funkcjonują tu jednak w oderwaniu od kontekstu społecznego i politycznego, który – jak to w życiu – stale wpływa na życie postaci. Caleb opowiedział mi, jak komponuje swoje teksty, kadry i playlisty. Zdradził też, co kryje się pod otwartymi wodami.
Jagoda Gawliczek: Za Tobą widzę półki pełne aparatów fotograficznych. Wiem, że oprócz pisania robisz też zdjęcia. Pozwól więc, że zacznę od pytania, jak wpływają na siebie te dwie płaszczyzny.
Caleb Azumah Nelson: Zaczęło się od pisania. Miałem wówczas 5 czy 6 lat i tworzyłem krótkie, bezsensowne opowiadania. Już wtedy myślałem jednak, że to jest to, co chcę robić w życiu. Fotografia przyszła do mnie nieco później. Skończyłem 18 lat, a zmarły wujek zostawił mi swój stary aparat na kliszę. Dosłownie wziąłem go do ręki i zacząłem robić zdjęcia. Odkryłem, że pociąga mnie portretowanie ludzi w codziennych, przyziemnych chwilach. Pisząc Otwarte wody po raz pierwszy pozwoliłem, aby moja praktyka fotograficzna i pisarska naprawdę się połączyły. To było jak transkrypcja wyimaginowanych obrazów, które widziałem w swojej głowie. Próbowałem znaleźć sposób na takie użycie języka, które zawierałoby w sobie również ten aspekt wizualny.
Jak zatem pisanie wpływa na Twoje fotografie teraz, gdy publikujesz już swoje książki?
Myślę, że to wzmacnia intencjonalność moich obrazów. Jestem osobą, która bardzo dużo improwizuje w procesie twórczym. Zwykle rozumiem, czym jest uczucie, które próbuję wyrazić lub jakie mogą być uczucia w konkretnej sferze. Jednocześnie jestem jedynie pojemnikiem na te rzeczy. Zawsze pozostaję otwarty na różne przesunięcia i zmiany. To może dotyczyć zarówno tego, co opisuję jak i tego, jak komponuję obrazy. W miarę jak moja praktyka pisarska się pogłębia, wyraźniej słyszę mój wewnętrzny głos. Nie chodzi o to, że jest głośniejszy. Po prostu dokładniej rejestruję jego niuanse, takie jak rodzaje tonów i jego tekstury. Myślę, że to przełożyło się bezpośrednio na moją pracę z obrazami. Tam też są części, których nie da się do końca wyrazić, ale można próbować oddać pewne wrażenia.
Nie przeraża Cię fakt, że ludzie mogą usłyszeć Twój wewnętrzny głos w literaturze?
Nie wiem. To chyba wcale nie jest dziwne. Zawsze zaskakuje mnie, kiedy ludzie czytają moje książki i w jaki sposób to robią. Istnieje wersja książki, którą napisałem przy moim biurku, działa tylko w mojej głowie i tylko mi się spodoba. Potem pojawia się także książka, która przedostała się do sfery publicznej. To coś pięknego. Pomimo tego, że wiem dokładnie, jak brzmi mój wewnętrzny głos, za każdym razem jest to inne doświadczenie. Gdy ktoś czyta moją książkę, dostaje coś, czego sobie nie wyobrażałem.
Co Cię najbardziej zaskoczyło?
Naprawdę uderzyło mnie, że coś, co napisałam prywatnie, może w taki sposób wpłynąć emocjonalnie na ludzi. Dzisiaj rozmawiam z Tobą z mojego domu, ale zwykle pracuję w studiu. Duża część mojej pracy ma podłoże emocjonalne. Oczywiście jest tam fabuła, ale nie ona znajduje się w centrum. Jej miejsce zajmują postacie i ich emocje. To dla mnie coś niezwykłego: fakt, że mogę usiąść przy biurku, pobyć ze sobą i zadać pewne pytania, które zostaną dalej podjęte przez inne osoby. Coś, co chciałem wyrazić, może poruszyć ludzi i w jakiś sposób z nimi rezonować.
Emocje, które opisujesz, mają ścisły związek z kontekstem społeczno-politycznym. Myślisz, że miłość i przyjaźń mogłyby w ogóle istnieć w oderwaniu od niego?
Nie sądzę. Myślę, że błędem byłoby ignorowanie tego kontekstu. To prawie tak, jakby poprosić kogoś, kogo znasz lub lubisz, aby odciął się od jakiejś części siebie, żeby mogła zaistnieć między Wami przyjaźń lub miłość. Zamiast tego trzeba spytać: jak wygląda przestrzeń, w której funkcjonujesz w ramach relacji romantycznej, platonicznej czy nawet rodzinnej. Jaką przestrzeń tworzysz dla bliskich Ci osób, aby poczuły, że mogą być w pełni sobą? Większość czasu, jaki spędzacie ze sobą, ma związek z kwestiami społecznymi i politycznymi: płeć, rasa, seksualność. To ważne, by tworzyć więzi, w których inni czują, że nie muszą ukrywać czy zmieniać siebie.
Bardzo mocno podpisuję się pod tym, co powiedziałeś. W Otwartych wodach ważny jest też motyw przyjaźni, która ewoluuje w stronę miłości.
Interesowały mnie relacje, w których podstawą jest przyjaźń. Ciekawiło mnie, gdzie zaczyna się ewolucja i co jest konieczne, aby zakończyła się sukcesem, czymkolwiek miałby on być. Aktywne bycie w związku to co innego niż chwile, gdy dopiero badamy swoje pragnienie. Często nie można go w ogóle wyrazić, brakuje nam słów. Jak tworzyć przestrzeń na pragnienia, które czujecie między sobą, jak i te, które każde z Was przeżywa osobno? Jak to zrobić w parze, w relacji? To wszystko napędzało mnie do pisania.
Podobno część czytelników uważała, że Small Worlds, czyli Twoja najnowsza powieść (w Polsce ukaże się w przyszłym roku!), to kontynuacja Otwartych wód.
Może pewnego dnia taka książka rzeczywiście powstanie. Może to spoiler, ale moim zdaniem para na końcu pozostaje razem. Nie rozstają się. Wiem jednak, że wiele osób w to nie wierzy. Uważają, że ich drogi się rozchodzą. Zawsze byłem zaintrygowany sposobem, w jaki ludzie odczytują niejednoznaczność. W przypadku wielu związków niekoniecznie wszystko jest proste: spotykacie się i zostajecie razem. U wielu ludzi to meandruje.
Popkultura stara się nas nauczyć, że jest tylko jedno dobre rozwiązanie: szczęśliwe zakończenie. Jakie jest Twoje zamknięcie tej historii?
Koncepcja zamknięcia jest dla mnie niezwykle interesująca. Paradoksalnie – nie sądzę, żeby ono kiedykolwiek miało miejsce. Przeżywamy w życiu doświadczenia, radości i smutki. Kontynuujemy nasze poruszanie się po świecie niekoniecznie w sposób, który sprawia wrażenie schludnego czy zamkniętego. Każda decyzja, którą podejmujesz, otwiera kolejną.
Czy stąd otwarta woda?
Coś w tym jest. Ta woda ma niejako reprezentować przestrzeń, w której tak naprawdę nie ma gdzie się ukryć, a jednocześnie możliwości. Gdy zaczynałem pisać tę książkę, czułem, że dla mnie tego typu potencjał to bardzo ważny temat.
Woda jest też wieloznaczna w sensie politycznym. Inaczej widzimy ją poprzez ekologię, a czym innym są na przykład międzynarodowe wody, w teorii pozbawione narodowej przynależności. Czym jest ona dla Ciebie?
Dla Czarnych z historycznego punktu widzenia woda zawsze była czymś naprawdę znaczącym. Wiązała się z nią długa historia. Pisanie o wodzie, która nieustannie pojawia się w mojej pracy, jest więc badaniem siebie i mojej własnej historii. To też próba znalezienia sposobu na przywołanie długo i głęboko trzymanych uczuć i tajemnic na powierzchnię. Dla mnie to odkrywanie siebie i pytanie ludzi, czy też znają te uczucia.
W obu Twoich książkach uczuciom towarzyszą konkretne utwory muzyczne, które można odsłuchać również na Spotify. Skąd taki pomysł i jak budowałeś te playlisty?
Początkowo nie myślałem o utworzeniu playlisty, ale podczas pisania zrozumiałem, że muzyka będzie ważna dla narracji. Są tam i rytmy zewnętrzne, i wewnętrzne – jak się ruszamy i co nas porusza. To było dla mnie interesujące z artystycznego punktu widzenia. Zauważyłem też, że gdy piosenki pojawiały się w narracji, tworzyły tam szczególną przestrzeń. Wpływały na to, co działo się w konkretnym czasie, a uczucia płynące z muzyki przedostawały się do różnych scen. Dzięki temu narracja stała się czymś więcej, niż sobie to początkowo wyobrażałem. Była to także okazja do zaprezentowania muzyki i sztuki, które po prostu kocham.
Myślisz, że ten styl pisania zostanie z Tobą na dłużej?
Na pewno co najmniej w przypadku następnej książki. W dłuższej perspektywie będę musiał o tym pomyśleć. Wiem, że muzyka zawsze będzie częścią mojej pracy. Nie tylko konkretne piosenki, ale też pojęcie dźwięku. Co pozostaje, kiedy dźwięk zanika, czym jest cisza i jaką ma energię. Czuję, że sporo mam tam jeszcze do zbadania.
Publikujesz jakieś playlisty także na prywatnym koncie?
Właściwie to nie. Może powinienem tak zrobić. Zawsze robię playlisty, mam wiele ulubionych. Nie wiem, czy widzisz, ale oprócz aparatów stoi za mną także gramofon. Prawdopodobne to coś, co rzeczywiście powinienem zacząć robić.
Przekażę tę informację polskiemu fan clubowi! A czy kiedykolwiek tworzyłeś własną muzykę?
Kiedy byłem młodszy przez 10 lat grałem na skrzypcach. Ostatnio, w ramach mojej praktyki artystycznej, zająłem się też projektowaniem i produkcją dźwięku. To dla mnie kolejna forma ekspresji. Zdecydowanie chciałbym nauczyć się grać na większej ilości instrumentów, gdy będę miał na to więcej czasu i przestrzeni. Czuję, że dobrze byłoby przeskakiwać z instrumentu na instrument i w ten sposób dowiedzieć się, który z nich jest moim własnym.
Muzyka to dla Ciebie kolejny język, którym możesz się posługiwać?
Myślę, że tak. Próbuję ustalić, jak mogłoby to wpasować się w moją praktykę artystyczną. Praca, którą wykonuję, zwłaszcza pisanie, przypomina mi komponowanie muzyki.
Jakie było Twoje ostatnie muzyczne objawienie? Co ciekawego odkryłeś?
Słuchałem bardzo dużo Johna Coltrane’a, którego uwielbiam i który miał duży wpływ na pisanie Small Worlds. Czekaj, spojrzę na Spotify, co jeszcze. Mam tu dużo Jamesa Blake’a. Zawsze go bardzo kochałem. Jednym z ulubionych koncertów, na które poszedłem, był właśnie występ Jamesa Blake’a w jakimś 2016 roku. Strasznie padało, a mnie zalała fala emocji, których nigdy wcześniej nie czułem. Było wręcz idealnie. To zdumiewające, że on wyczarował tak intymną atmosferę w tamtej przestrzeni, czyli na środku Victoria Park w Londynie. To dziwne miejsce, rozległe. Nie sądzę, żeby w ogóle organizowali tam wiele festiwali muzycznych. Wtedy jednak scena sprawiała wrażenie zamkniętej i nie wydawało się to czymś aż tak dziwnym. Wręcz przeciwnie, było naprawdę pięknie.
Wow, też kocham Jamesa Blake’a, a ten koncert brzmi wspaniale. Mam jeszcze jedno pytanie muzyczne, które obiecałam jednej z Twoich czytelniczek. Czy masz jakąś piosenkę, która przychodzi Ci na myśl w związku z Polską?
To ciekawe pytanie. Nigdy nie byłem w Polsce, więc mogę więc powiedzieć, po jakął muzykę sięgnąłbym w podróży do niej! Jest na przykład jeden kawałek, którego zawsze słucham gdy startuje samolot. To We’re All Alone Dave’a. Nawet jeśli w danym momencie leci cokolwiek innego, przerywam to i przełączam. Potem, kiedy już jestem w powietrzu, odpalam z kolei jazz. Nala Sinephro ma album zatytułowany Space 1.8. Zawiera naprawdę piękną, medytacyjną muzykę. Kiedy jestem w trasie, staram się stworzyć dla siebie przestrzeń, aby udając się w jakieś miejsce być jak najbardziej otwartym. Więc myślę, że odpaliłbym te dwie rzeczy.
Czy swoją startową piosenkę opalasz, żeby oswoić lęk przed lataniem?
Nie, nigdy się nie bałem. Po pandemii cały czas byłem w samolocie. Znalazłem więc dla siebie pewne filary: OK, startujemy. To trochę tak, jakby złapać pociąg do pracy. Jednak kiedy jesteś w samolocie nie pozostaje Ci nic innego, jak tylko siedzieć i czekać, aż on wystartuje. Próbuję więc oswoić tę sytuację poprzez muzykę.
A jak to wygląda w trakcie pisania?
Zwykle czegoś słucham. Robię na przykład playlistę, przy której w danym momencie pracuję. Co więcej, jeśli piszę scenę, która zawiera konkretny utwór muzyczny, będę tego słuchać wielokrotnie, aż scena będzie ukończona.
Nie psuje Ci to muzyki?
Nie, wcale, ale sam obawiałem się tego, że może się tak zdarzyć. Na szczęście jest tak dużo muzyki, że właściwie nie ma niebezpieczeństwa, że w którymś momencie mi się znudzi.
Wcześniej w naszej rozmowie zasugerowałeś trzecią książkę. Czy to znaczy, że nad nią pracujesz?
Pojawiała się już w mojej głowie. Wiem, że będzie to opowieść o parze. Sądzę, że tym razem znajdzie się w niej element historyczny. Odnoszę też wrażenie, że książki, które piszę, funkcjonują jako luźna trylogia, połączona poprzez miłość, sztukę i muzykę. To byłby ostatni rozdział. Próbuję więc znaleźć sposób, aby zapewnić mu jak najwięcej czasu i przestrzeni.
Zaplanowałeś to już na etapie pisania pierwszej książki?
Dopiero kiedy zaczynałem pisać drugą zdałem sobie sprawę, że jest w tym coś więcej.
Twoje powieści powstają na bazie osobistych doświadczeń. Czułeś kiedykolwiek obawę, że ludzie usłyszą twój wewnętrzny głos? Wydzielasz jakieś sfery życia, które trzymasz poza literaturą? Masz swoje strategie w tej kwestii?
Jestem otwartą osobą. Czasem walczę wręcz, żeby nie być tak bardzo sobą w przestrzeni publicznej. Im częściej wykonuję tę pracę, tym bardziej jestem ostrożny w kwestii tego, co wpuszczam do sfery publicznej. Szczególnie jeśli dotyczy to moich bliskich, którzy nie mają podobnego zdania na temat tego, co robię. Cóż, moje pisanie nie jest wprawdzie autobiograficzne, ale nadal bardzo osobiste. Niekoniecznie przypomina wydarzenia, których doświadczyłem, ale przywołuje uczucia i emocje, które znałem. Gdy jestem w trasie i występuję publicznie bywa mi ciężko, by zachować dla siebie prywatną przestrzeń. Odkryłem, że bycie pisarzem to funkcjonowanie w społeczeństwie. Obecnie stale o tym myślę.
Zdarza Ci się odczuwać presję, aby być bardziej dostępnym w mediach społecznościowych?
Na szczęście nie. Korzystam z mediów społecznościowych w specyficzny sposób. Nie mógłbym robić tego publicznie, bo wówczas nikt by nie myślał, że jestem poważną osobą. Inaczej: jestem bardzo niepoważną osobą i korzystam z social mediów przede wszystkim oglądając zabawne treści. Ale tak, istnieje duża presja związana z byciem profesjonalistą i pokazywaniem siebie jako produktu.
Masz swój ulubiony mem?
Oglądam dużo koszykówki, więc kolekcjonuję wszystko, co jest z nią związane. Zapisałem ich cały folder. Lubię też ten z Jose Mourinho jak zdejmuje słuchawki. Jego używam obecnie najczęściej.
Memy są formą snucia opowieści poprzez obrazek. Spytam Cię zatem, jakie są Twoje ambicje jako pisarza? Zależy Ci bardziej na precyzji języka czy wywoływaniu uczuć i emocji?
Jedno i drugie. Język, który ma coś wywołać, musi być precyzyjny. Chociaż różnica między moją pierwszą a drugą książką polega na luzie w podejściu do tej kwestii, nadal zależy mi na jasności wypowiedzi. Za każdym razem próbuję ustalić, jakiego konkretnego języka potrzebuję, aby wyrazić i wywołać emocje. Gdy mam już te parametry, czuję, że mogę się w nich swobodnie poruszać. To tak jakbym zbudował dla siebie podstawę, aby napisać konkretną książkę czy projekt. Koniec końców wszystko zawsze wraca jednak do emocji.
Sprawdź też: Mona Awad: Słodkie rzeczy mogą sprowadzić nas na złą drogę [WYWIAD]
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.