Avant Art jest jednym z niewielu przykładów multidyscyplinarnego festiwalu, którego forma wciąż pozostaje bardzo spójna i określona. Od lat na wrocławskiej scenie undergroundowej, a od roku również na warszawskiej. O idei stojącej za AAF, o problemach w prowadzeniu tak niszowej inicjatywy oraz o wspaniałych artystach, jacy pojawili się na festiwalu na przestrzeni lat. O tym wszystkim porozmawialiśmy z dyrektorem artystycznym festiwalu Kostasem Georgakopulosem.
Jak opisałbyś swój festiwal – w jakich okolicznościach powstał, jaka jest jego idea, cel i założenia?
Zajmuję się niezależną kulturą od bardzo wielu lat. Jestem muzykiem, więc festiwal stał się dla mnie naturalnym etapem mojego rozwoju – pracy czy zainteresowań. Była to dla mnie dość naturalna sytuacja. Zawsze pełniłem funkcję menedżera w moich zespołach (oraz w Kobongu), później założyłem wydawnictwo płytowe i agencję koncertową Tone Industria. Label powstał w roku 2002 roku z moim przyjacielem Maćkiem Miechowiczem (gitarzystą zespołów Kobong i Neuma).
Avant Art powstał w 2008 roku, kiedy miałem za sobą doświadczenia festiwalowe min. na Nowych Horyzontach. Do dzisiaj jestem odpowiedzialny za scenę muzyczną na tym festiwalu. Avant Art od początku był dedykowany i skierowany na sztukę awangardową i eksperymentalną. Oprócz muzyki, w programie znajdowały się filmy i projekty tańca współczesnego. Mnie nie interesuje mainstream i nigdy z komercją czy popkulturą nie „kolaborowałem”. Co nie oznacza, że na Avant Art nie było zapraszane gwiazdy większego formatu, dotykające tematu popularności, jak Peaches czy John Paul Jones, który zagrał w 2014 roku z Supersilent. Dla mnie nasze największe “gwiazdy” to Keji Haino, Mats Gustaffsson, Dean Blunt, Ryoi Ikeda, Alva Noto czy Stephen O’Maley. A tych ważnych dla nas artystów jest znacznie więcej.
Wracając do głównego pytania – realizowaliśmy edycje poświęcone jednemu, konkretnemu krajowi, oczywiście eksplorując środowisko awangardowe, niszowe czy eksperymentalne. W przeszłości organizowaliśmy edycje: japońską, rosyjską, niemiecką, szwajcarską czy norweską. Nie trzymam się kurczowo tej strategii, czego potwierdzeniem jest tegoroczna edycja. Co ważne, kontynuacjami tych „krajowych” edycji były zagraniczne odsłony Avant Artu: w Niemczech na Litwie, Łotwie, Francji, Turcji czy w Rosji, a z najnowszych aktywności planujemy realizację festiwalu w Japonii w przyszłym roku.
Czym się kierujesz dobierając artystów na wasze imprezy?
Bezkompromisowością. Chętnie powracam do tych artystów jak Dean Blunt, Keji Haino czy Mats Gustafsson, ale prezentuję również rzeczy, które znam słabiej lub dopiero je poznaję. Szukam cały rok, dużo słucham, mam sporo kontaktów, świetne źródła, jak np. The Wire. Do tego kilka zaprzyjaźnionych festiwali, na których staramy się pojawiać, jak Supersonic, Donau Festival czy berliński CTM. Dzięki temu, cały czas rośnie lista artystów, których chcemy zaprosić w kolejnych latach. Już w tej chwili mogę powiedzieć, że mamy 75% programu na 2019 rok. Uwielbiamy artystów z czystą, jasną ideą i szczerym przekazem, czego idealnym przykładem są już tu kilkukrotnie przywoływani Dean Blunt i Keji Haino.
Z jakich bookingów, do tej pory, jesteś najbardziej dumny, jaka impreza najbardziej zapadła ci w pamięć i dlaczego?
Przewijający się non stop Dean Blunt i Keji Haino, a idąc dalej: Blixa Bargeld, Mats Gustafsson, Ryoji Ikeda, Alva Noto, Stephen O’Maley, John Paul Jones z Supersilent, Zeitkratzer, Zbigniew Karkowski, Kevin Martin aka The Bug czy świętej pamięci Mika Vainio. Jeśli chodzi o projekty taneczne to Pala Frenak, Stéphane Vecchione, Ken Mai czy Yann Marussich. Teatralne – Verdensteatret, Need Company czy muzyczny spektakl Ivana Wyrypajewa.
Najwiekszym i najtrudniejszym wyzwaniem była edycja rosyjska z 2013 roku. Przy AAF pracowało wtedy blisko 50 osób. Oprócz muzyki prezentowaliśmy taniec współczesny, teatr, filmy, projekty edukacyjne i wystawiennicze. Trudne, ale bardzo ważne doświadczenie w perspektywie czasu. Myślę też, że edycje z 2017 roku, czyli pierwszy festiwal w Warszawie i dwie edycje jednocześnie. Za pierwszą edycję warszawską dostaliśmy nagrodę czytelników Aktivista jako wydarzenie roku, co bardzo nas ucieszyło.
Jaka jest przyszłość waszego festiwalu (w perspektywie 5-10 lat), co planujesz zmienić, może ulepszyć?
Kontynuacja projektów we Wrocławiu i Warszawie. Bardzo liczę na zwiększenie formatu i wielkości edycji warszawskiej. Chciałbym robić więcej projektów performatywnych i pokazywać więcej filmów. Jednym z naszych priorytetów są partnerstwa z innymi instytucjami czy projektami kulturalnymi. To ciężki, wymagający cierpliwości i dużego nakładu starań temat. „Nowe” władze nie wspierają kultury niezależnej i promotorów sztuki awangardowej czy eksperymentalnej, więc te partnerstwa i wspólne realizacje są coraz ważniejsze. Możemy się pochwalić wieloma wspaniałymi partnerstwami m.in. z: Muzeum Współczesnym Wrocław, Klubem Proza, kinami Nowe Horyzonty i Muranów, Strefą Kultury Wrocław. W Warszawie z centrum Koneser, TR Warszawa, Klubem Pogłos, Niebem, SPATiFem, z Nowym Teatrem, Teatrem Studio, Powidokami. I za tę możliwość bardzo wszystkim dziękuję.
Podzielisz się jakąś anegdotą? Wymyślne oczekiwania i fanaberie artystów, zaskakujące zwroty akcji, przygody mrożące krew w żyłach etc.?
Na szczęście nie mieliśmy wspomnień mrożących krew w żyłach. Dean Blunt ma w kontrakcie zapis o czarnoskórym bodyguardzie. Jednakże, grał u nas dwukrotnie i obyło się bez obecności ochroniarza na scenie. FM Einheit z Einstürzende Neubauten zażądał kiedyś dużej ilości piasku i cegieł, intrygująca sprawa. Dużo emocji i stresu było z zaginięciem paszportu Kevina Martina. Dwa dni pracowaliśmy intensywnie z agentką muzyka, policją i konsulatem etc. To był koszmar, ale na szczęście udało się rozwiązać całą sytuację.
Co wyróżnia Avant Art spośród innych festiwali, co stanowi o jego sile i wyjątkowości?
Różnorodność i brak strachu przed podjęciem ryzyka przy łączeniu bardzo różnych stylów i kategorii sztuki. Jako promotor robię to już od 11 lat i na AAF i podobnie na Nowych Horyzontach. Byłem jedną z pierwszych osób i dyrektorów festiwali z taką ideą i pomysłem. Naszym znakiem rozpoznawczym jest silna sekcja filmowa, w tym roku czeka nas już 7. edycja Avant Art Film. Ciekawe są też na pewno wspominane edycje poświęcone konkretnemu krajowi, ale to dla nas nie jest obecnie najważniejsze.
Trzy hasła, które najlepiej opisują Avant Art, to:
Odwaga, bezkompromisowość, nieoczywiste połączenia starszej i nowej sztuki.
Karnety oraz bilety na poszczególne wydarzenia, zarówno wrocławskiej, jak i warszawskiej odsłony, znajdziecie w aplikacji Going. Avant Art Wrocław odbędzie się w dniach 24-30 września, natomiast do Warszawy artyści zawitają pomiędzy 1-7 października.