Czytasz teraz
Mentzen: white IPA doesn’t matter, czyli dobranoc, rasistowskie piwko
Opinie

Mentzen: white IPA doesn’t matter, czyli dobranoc, rasistowskie piwko

Myślę sobie: biała IPA z herbatą? Hm, to może być smaczne, browarek w sam raz na lato. Co mogłoby pójść nie tak? Okazuje się, że wiele rzeczy. TW: rasizm. 

Odpalam spot reklamowy nowego napoju w ofercie Browaru Mentzen. Jesteśmy w Grill Barze Top Gun – o czym informuje nas świecący neon. Pierwsze takty muzyki przypominają Sail Awolnation – taka nutka, żeby nikt nie kwestionował Twojej męskości. Za kontuarem czarny barman poleruje szklankę. Okej, łapię, IPA to typ piwa, który – choć oryginale brytyjski – dotarł do Polski ze Stanów. W obrazku mamy zatem amerykańską knajpę. Ułamek sekundy później zaczyna się ostra jazda. Dostajemy przebitkę na flagę konfederacji. Zestaw barowego rasisty uzupełnia czapka konfederatka i broń palna na ścianie. Na ekranie pojawia się też traktat ekonomiczny Ludzkie działania Ludwiga von Misesa. Nie w tle, ale centralnie na środku kadru. Moją głowę świdruje pytanie: co to ma znaczyć? 

mentzen
kadr z reklamy browaru Mentzen WHITE IPA MATTERS

Jeśli ktoś przypadkiem przeoczył lekcję amerykańskiej historii – konfederacja czyli Skonfederowane Stany Ameryki to samozwańcze państwo na południu USA, próbujące odłączyć się od reszty Stanów, czerpać korzyści z niewolnictwa (czyniąc z niego oś swojej konstytucji). Swoim działaniem doprowadziło do wojny secesyjnej i przelewu krwi. Nie znam się na ekonomii, ale nawet proste googlowanko powiedziało mi, że Ludzkie działania to biblia liberałów, rzekomo rozprawiająca się z socjalizmem i postulująca wyższość rozwiązań wolnorynkowych. 

Jakby ktoś pominął tę mniejszą flagę konfederacji (nie da się, no ale warto mieć pewność) to chwilę później na ścianie widzimy jeszcze jedną, dużo większą. Powtórzenie dla utrwalenia? Czyli tak: czarny barman pracuje otoczony symbolami opresji wobec osób o jego kolorze skóry. Symbolami – dodajmy – które w USA nadal rezonują dokładnie w taki sposób, kojarząc się jednoznacznie z rasizmem. W przerwach od polerowania szklanek czyta opasły tom traktatu ekonomicznego, który do gustu mógłby przypaść polskiej prawicy. Nic dziwnego, że tak ciężko wzdycha, krojąc pomarańcze. Też bym miała dosyć tego miejsca. 

Akcja się dynamizuje, ktoś otwiera lodówkę, sięga po piwo i dumnie rusza z butelką w ręku. To ona, biała IPA z herbatą. Zaczyna mi kiełkować w głowie, że ta  b i a ł a  IPA w takim setupie wystrzeli jak rewolwer ze ściany. Spot trwa łącznie minutę, więc wszelkie wątpliwości są rozjaśnione już chwilę później. (Biały) mężczyzna podaje piwo barmanowi. Na etykiecie widnieje napis White IPA Matters. 

Jeśli na co dzień żyjecie na innej planecie i nie wiecie co słychać u nas Ziemian lub jeśli dziś właśnie wybudzilście się z kilkuletniej śpiączki (ojej, to miłe, zaczęliście od artykułu na Going. MORE) – śpieszę z wyjaśnieniem. Black Lives Matter to międzynarodowy ruch, funkcjonujący od 2013 roku. Jego celem jest walka z rasizmem – przede wszystkim poprzez przeciwstawianie się przemocy, która spotyka osoby czarne. Wywodzi się z tychże Stanów, do których zabrali nas twórcy spotu, ale jest symbolem rozpoznawalnym na całym świecie. I tak, oczywiście, że istnieją ruchy takie jak All Lives Matter, mające pokazać, że przecież wszyscy cierpią, więc nie skupiajmy się na konkretnej marginalizowanej społeczności – nie ważne, że to czarni padają ofiarami przemocy na ulicach amerykańskich miast i są mordowani przez policję, rozmywajmy ich ruch, odbierajmy spotlight – ale czy muszę tłumaczyć czemu takie akcje są zwyczajnie szkodliwe?

W tym momencie wkracza Browar Mentzen. Mówi: nie myślcie sobie, że czarne życia mają znaczenie, przecież amerykańscy konfederaci jasno powiedzieli to w swojej konstytucji. Razem z butelką biały mężczyzna wręcza czarnemu przesłanie: to białe życia się liczą. Barman upija łyk piwa i obwieszcza (po polsku z przerysowanym amerykańskim akcentem): tego mi było trzeba. Mam nadzieję, że wypowiadając te słowa miał na myśli, że to kropla, która przeleje czarę i dzięki temu rzuci pracę w tym rasistowskim piekle. Chciałam napisać, że dawno nie widziałam czegoś, co byłoby równie obrzydliwe jak ten spot. Ale przecież dosłownie tydzień temu światu objawił się Makumba – African Music School – remake hitu Big Cyc. Filmik żerujący na wszystkich najgorszych kolonialnych stereotypach, gdzie dzieci biegają po pustkowiu i cieszą się na widok białego wybawcy. Brawo, Mentzen, dacie sobie medal na olimpiadzie systemowej przemocy wobec czarnych?

Zobacz również
Rów Babicze

Tak się złożyło, że w ten weekend przeczytałam świeżo wydaną przez Agorę książkę Ta-Nehisi Coatesa – autora, którego część z Was może kojarzyć w pracy nad Czarną Panterą Marvela. Między światem a mną to esej pisany przez ojca z myślą o swoim synu. Poruszający, surowy, wiercący dziurę w głowie. Opowiadający o przemocy, jaką czarni spotykają na każdym kroku. O tym, że w systemie, jaki funkcjonuje w Stanach, są pozbawieni prawa do własnych ciał, a każda osoba w mundurze może ich z łatwością tych ciał pozbawić. Coates nie zastanawia się, czy będzie nam wygodnie z tym, jak widzi świat. To lektura, którą będę polecać wszystkim znajomym i nieznajomym, bo przenosi naszą wrażliwość i wyobrażenia o świecie na zupełnie inny level. I wiecie co? Skoro już poświęciłam czas antenowy piwnej abominacji, to przynajmniej zostawię Was z rekomendacją tej fantastycznej książki

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony