Barry Can’t Swim w mroczniejszym wydaniu. Posłuchajcie „The Person You’d Like To Be”

Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Brytyjski producent i gwiazda tegorocznego Orange Warsaw Festival skręca w stronę dusznego trip-hopu i post-punku. Premierowym utworem potwierdza, że nie zamierza długo zostawać w jednej szufladce gatunkowej.
Na coverze debiutanckiego albumu When We Will Land? Joshua Mainnie, publiczności przedstawiający się jako Barry Can’t Swim, pozuje w dość osobliwym anturażu. Artysta leniwie sączy kawę w towarzystwie kolorowych klocków, domków i figurek. Dlaczego wytypował akurat takich okładkowych kompanów? Można wyjaśnić to w prosty sposób – Brytyjczyk uznaje swoją pracę za zabawę. Podchodzi do niej profesjonalnie, zastrzegając w wielu wywiadach, że nie jest tylko producentem, ale muzykiem korzystającym z żywych instrumentów. Nadal pozwala sobie jednak na dużo luzu, eksperymentując i żonglując gatunkami. Najbliżej mu do emotywnego house’u, który przeplata odniesieniami do jazzu, afrobeatu czy disco. – Skoro muzyka taneczna ma sprawiać, że ludzie się ucieszą i będą sobie pląsać, dlaczego ja sam nie mam czerpać z tego frajdy? – pytał retorycznie twórca.
Nominacja za nominacją
Koncepcja Mainniego zdała egzamin. Artyście udało się wystąpić m.in. na Coachelli, Amsterdam Dance Events, Glastonbury i AVA Festival. Został także nominowany do Mercury Prize i Brit Awards. Nagrody ostatecznie sprzątnęli mu sprzed nosa zespół English Teacher i Calvin Harris, ale Barry Can’t Swim nie może mówić o porażce. Dziś – obok Freda again.., Jamiego xx czy Salute – i tak nazywa się go jedną z największych nadziei wyspiarskiej elektroniki. – To produkt swoich czasów: mieszanka ponurych autorefleksji, wybuchów żarliwych emocji i okazji do ucieczki od rzeczywistości w chwilach, gdy jest to najbardziej potrzebne – chwaliła jego debiut fonograficzny Arielle Lana Lejarde z magazynu Mixmag.
Zabrze znów będzie stolicą elektroniki. Pierwsze gwiazdy CARBON Silesia Festival 2025 już ogłoszone!
Barry Can’t Swim: z optymizmu do mroku
W nowym roku producent postanowił zaskoczyć wszystkich, pewnie włącznie z samym sobą. Do sieci trafił jego nowy utwór The Person You’d Like To Be. Luźny, house’owy podkład zastępuje w nim brudniejsza, gitarowa aranżacja. Pierwsze skojarzenie? Podobnie przeobrazili się rodacy Barry’ego z Mount Kimbie. Zaczynali od post-dubstepowych, połamanych beatów, żeby obecnie oscylować wokół indie rocka. Numer stylistycznie sytuuje się także blisko post-punku, dusznego trip-hopu oraz innych odcieni elektroniki z lat 90. Mroku poza samymi brzmieniami nadaje mu posępna melorecytacja Seamusa. A, i dobrze zauważyliście: po klockach z okładki When Will We Land? właściwie nie ma już śladu. Postać oblepiona czymś kolorowym, co może być zabawkami, ale też post-itami albo piórami, szybko przemyka przez korytarz. Teraz przyszła pora na inne brzmienia.
Przyszłość w ciemnych barwach?
– Singiel sygnalizuje bardziej osobiste i niejednoznaczne podejście, demonstrując umiejętności Barry’ego jako stale rozwijającego się producenta – przekonuje wydawca piosenki, Ninja Tune, z którym artysta jest związany od kilku lat. Zgodnie z nieoficjalnymi doniesieniami The Person You’d Like To Be to dopiero początek nowości ze strony Mainniego. Niewykluczone, że część z nich usłyszymy podczas zbliżającego się Orange Warsaw Festival. Brytyjczyk zagra tam m.in. u boku Charli XCX, Chappell Roan i Michaela Kiwanuki. Jego koncert zaplanowano na sobotę 31 maja.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.