Diuna – skąd ten hype? Kulisy powstania powieści i późniejszych ekranizacji
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich…
Diuna zadebiutuje w polskich kinach już 22 października. Dzieło Herberta jest powszechnie uznawane za bezsprzeczny klasyk i perłę science fiction. Z jego ekranizacją mierzyli się Alejandro Jodorowsky i David Lynch – obaj wrócili z tego starcia na tarczy. Czy Denis Villeneuve dokona niemożliwego?
Powstanie Diuny
Frank Herbert chciał zostać pisarzem, ale w realizacji planów przeszkadzały mu problemy finansowe. Na przełomie 60-tych i 70-tych lat pracował jako dziennikarz, pisał krótkie opowiadania na zlecenie i przemowy dla senatora Guya Cordona. Był również studentem (choć studiów nie ukończył) i fotografem w trakcie wojny (zwolnionym po 6 miesiącach z powodów zdrowotnych). I pisarzem nigdy by prawdopodobnie nie został, gdyby nie jego żona, która w pewnym momencie dostała awans i była dzięki temu w stanie utrzymać ich oboje. Diuna również mogłaby nie powstać gdyby…
…Herbert nie zobaczył diun (wydm) w miejscowości Florence w stanie Oregon. Zafascynowały go one na tyle, że zdecydował się na napisanie artykułu, który miał przybliżyć ich proces powstawania. Obserwując je z lotu ptaka dywagował nad potencjalnym zagrożeniem, jakie może stanowić przenoszony przez wiatr piasek. Zaznaczał, że to zjawisko jest nie mniej niebezpieczne niż sztormowa fala. Swoją fascynację przekuł w lata dogłębnego riserczu dotyczącego pustyń i ludów na nich żyjących. Finalnie, żaden artykuł nie powstał, ale włożony wysiłek się opłacił, ponieważ przeprowadzone badania stały się dla Herberta główną motywacją do napisania Diuny.
Po sześciu latach prac, licznych filozoficznych rozmowach z przyjaciółmi i grzybkowych tripach (tak, serio) – Herbert ukończył prace nad swoim największym dziełem. Diuna była znacznie dłuższa niż inne powieści wypuszczane wówczas w tym nurcie. Prawie dwudziestu wydawców odmówiło chęci publikacji książki (i tylko jeden z nich zaznaczył przy tym, że być może popełnia właśnie błąd dekady 🙃). Finalnie, Diuna ukazała się w formie jednoczęściowej powieści w 1965 roku i cieszyła się dobrym przyjęciem wśród krytyków. Herbert zgarnął kilka nagród i po paru latach mógł w końcu poświęcić się w pełni swojej autorskiej karierze tworząc liczne kontynuacje serii.
Diuna wg. Alejandro Jodorowskiego
Tak epicka i wizjonerska opowieść musiała w końcu zostać przeniesiona na ekran. Pierwszym śmiałkiem, który podjął się tego zadania był nie kto inny, jak król kinowego surrealizmu – Alejandro Jodorowsky. Prace nad Diuną rozpoczął w 1975, czyli już po stworzeniu swoich dwóch opus magnum (Świętej Góry i Kreta). Ambicje Jodorowskiego były naprawdę kosmiczne. Wśród ekipy, która miała mu pomóc w zrealizowaniu wizji znalazł się chociażby Moebius, Orson Welles, Mick Jagger i Salvador Dali, zaś ścieżka dźwiękowa miała być stworzona przez Pink Floyd. Projekt upadł z powodu trudności finansowych i problemów związanych ze znalezieniem studia, które podjęłoby się tego wymagającego zadania. Przeniesienie na ekran scenariusza napisanego przez Jodorowskiego dałoby 14-godzinny film, co samo w sobie było już niezwykle martwiące. W uratowaniu projektu nie pomogła nawet przyjacielska relacja między Herbertem a Jodorowskim.
Fiasko związane z realizacją Diuny nie poszło jednak zupełnie na marne. Kulisy całej sytuacji zostały uwiecznione w dokumencie Jodorowsky’s Dune, który ujrzał światło dzienne w 2013. Niestety nie znajdziecie tam żadnych fragmentów tego nieukończonego dzieła, ponieważ te nie zostały nigdy opublikowane. Z drugiej strony, jeśli jesteście nawet niedzielnymi fanami popkultury, to z pewnością widzieliście Gwiezdne Wojny, Obcego, Terminatora czy Indianę Jones – jak głosi obiegowa legenda, każdy z tych filmów czerpał garściami z pomysłów Jodorowskiego i jego współpracowników, które zrodziły się w trakcie prac nad Diuną.
Diuna w reżyserii Davida Lyncha
Niepowodzenie Jodorowskiego ostudziło zapał na ekranizowanie Diuny, ale nie na długo. W 1976 Dino De Laurentiis odkupił prawa do realizacji filmu i poprosił Herberta o napisanie nowego scenariusza. Autor Diuny wywiązał się ze swojego zadania, a De Laurentiis rozpoczął poszukiwania reżysera. Padło na Ridleya Scotta, który święcił wówczas sukcesy po premierze pierwszej części Obcego. Scott szybko jednak wyplątał się z projektu przeczuwając, że będzie on wymagał znacznie więcej pracy niż początkowo zakładano. W ten sposób De Laurentiis znalazł się w kropce. Czas mijał, prawa miały określony termin realizacji, więc presja związana z wyborem reżysera rosła z dnia na dzień. Szczęśliwie, z tarapatów pomogła mu się wyplątać jego córka, która zafascynowana seansem Człowieka Słonia uznała, że to właśnie David Lynch jest tym, kto powinien wyreżyserować Diunę.
Lynch – w przeciwieństwie do Jodorowskiego – ukończył swój film, jednak już w końcowej fazie prac, jeszcze przed premierą, bardzo żałował, że zgodził się na zrealizowanie tego projektu. Problemem była ograniczona swoboda i nadmierne ingerowanie w jego artystyczne decyzje. Stworzona przez Lyncha wersja filmu została drastycznie skrócona wbrew jego woli. Twórca Twin Peaks zaczął więc konsekwentnie dystansować się od swojego (nieswojego) dzieła. Jak często powtarzał w wywiadach, po przygodzie z Diuną zrozumiał, że nigdy więcej nie zdecyduje się na żaden projekt, przy którym nie otrzyma stuprocentowej kontroli nad jego finalną formą. Zapytany jakiś czas temu o to, czy zamierza obejrzeć dzieło Villeneuve’a odpowiedział: Nie jestem tym zainteresowany, Diuna nadal kojarzy mi się z przeogromnym bólem i smutkiem.
Mimo to, uznanie pierwszej (ukończonej) ekranizacji za totalną porażkę, jest grubą przesadą. Dzieło Lyncha nadal charakteryzuje się – klasycznym dla niego – brawurowym i niekonwencjonalnym stylem wizualnym. W dodatku, to właśnie przy okazji tego projektu na ekranach zadebiutował Kyle MacLachlan, który – jak wiemy – stał się później stałym współpracownikiem Lyncha i głównym bohaterem jego filmowych i serialowych dzieł (Blue Velvet i Twin Peaks). Lynch był zresztą wielokrotnie nakłaniany do stworzenia swojej reżyserskiej wersji filmu, ale za każdym razem odmawiał. Czy w adaptacji Villeneuve’y odnajdziemy wpływ twórcy Mulholland Drive? Okaże się już niedługo.
Dennis Villeneuve – wybór doskonały
Znając kulisy skomplikowanych losów i piętrzących się trudności związanych z ekranizowaniem Diuny, łatwo wyobrazić sobie skalę presji, z jaką mierzył się Dennis Villeneuve. Jeśli istnieje jednak obecnie jakiś reżyser, który jest w stanie podołać tej misji, to jest nim właśnie autor Nowego początku. Jego filmografia to wycieczka po wielu gatunkach i – co trzeba mu oddać – w każdym z nich, potrafił ukazać swoją autorską wizję i stworzyć spójne dzieło. Pogorzelisko imponowało perfekcyjną reżyserią i mocarnym twistem, Wróg nie był pozbawiony wad, ale intrygował artystyczną odwagą, Sicario i Labirynt potwierdzały jego umiejętności w konstruowaniu thrillerów, a Blade Runner 2049 i Nowy początek są dowodem, że ma papiery na mierzenie się z perełką Sci-Fi. Czy podoła temu zadaniu? Tego nie wie nikt. Zgodnie z przysłowiem: do trzech razy sztuka. Każde podejście do ekranizacji Diuny zostawiało filmowy świat z innymi przemyśleniami i wnioskami. Być może Jodorowsky musiał nauczyć się raczkować, żeby Lynch mógł chodzić, a Villeneuve biegać. Cóż, oby tak było.
Źródła:
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich rapowych wersów i sposobów na przejście Dark Souls.