Moffo zachwyca na Fine Dining Week. Wciąż możecie to zjeść
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
Fine Dining Week – który w tym roku trwał prawie cały miesiąc – kończy się w niedzielę. To ostatnia szansa na przetestowanie wymyślnych festiwalowych propozycji od topowych szefów kuchni – również w Moffo.
Staranne wyselekcjonowane miejsca, w których skosztujecie potraw opartych na najwyższej jakości składnikach – to DNA akcji Fine Dining Week. Jeśli w tym bogactwie propozycji nie możecie się zdecydować na jedną opcję, sprawdźcie, czym ugościło nas warszawskie Moffo. Restauracja przy ulicy Suwak 15 totalnie nas zachwyciła.
Rezerwacje: restaurantclub.pl
Co jeść w upały?
Na to pytanie szef kuchni Moffo znalazł odpowiedzi idealne. Wyprawę szlakiem jego koncepcji menu zaczynamy od shota soku ogórkowego z oliwą. Idealnie schłodzony, rozkosznie zielony – mniam. W sam raz, by poczuć nadciągającą falę relaksu. Następnie na stole ląduje przystawka numer 2: chipsy ziemniaczane z kwaśnym jogurtem. Śliczne, chrupiące, orzeźwiające.
Przepis na chłodnik idealny
Czas na koszyk pieczywa (wypiekane na miejscu!) i ziołowe masełko. Uwaga, to pułapka – z trudem powstrzymałam się, żeby nie spałaszować całego. A przecież nawet nie dotarłyśmy jeszcze do dania głównego. Chwilę później ląduje przed nami talerzyk z chłodnikiem… a właściwie to jego składnikami, bo gęstą zupkę nalewa nam przy stoliku przesympatyczny kelner. Wybaczcie dźwięki na filmiku, poniosła nas ekscytacja xd.
Czas na gwóźdź programu
Do tej pory menu A i B były ze sobą zgodne – i tak będzie prawie przez cały czas. Jedynym wyjątkiem jest danie główne – tu możemy wybrać jedną z dwóch propozycji. Opcja A to smażony seler, któremu towarzyszą jabłko, wiśnie, emulsja szczypiorkowa i musztardowiec. Opcja B to policzek wołowy, podlany sosem z czerwonego wina. Do tego wiśnie (!), młoda kapusta i świeży chrzan. Skubnęłam oba dania i potwierdzam – jedno i drugie pyszne.
Pre-deser, deser i post-deser
Doświadczenie Fine Dining Week w wykonaniu Moffo można podsumować jednym słowem: rozpieszczanie. Szef kuchni przygotował nie 1, ale aż 3 przepyszne desery. Małe porcje, które płynnie między sobą przepływają, to jak wycieczka do słodkiego raju. Tylko nie przesadzajcie wcześniej z chlebkiem, bo na tym etapie będzie Wam ciężko!
Na początek tarta jagodowa z białą czekoladą. Mam na imię Jagoda, więc sezon na te owoce to moje święto. PS. tutaj przewodnik po jagodziankach, które nie rozbiją skarbonki.
Potem podwójnie (!) pieczona beza, która dzięki powtórnej wizycie w piekarniku zyskuje na smaku a traci na słodyczy. Dla mnie hit. Na koniec na stole lądują rozkoszna praliny czekoladowe. Kiedy myślimy, że to już i wymieniamy się zachwytami nad całą ucztą, okazuje się, że czeka na nas jeszcze domowa nalewka.
Na pewno wrócę do Moffo jeszcze nie raz – pyszne jedzenie, wnętrze w skandynawskim stylu, serdeczna obsługa i przesympatyczny szef kuchni, który podchodzi do swojej roli z pasją i zaangażowaniem (ciepło pozdrawiam obu panów!). Czego chcieć więcej? <3
Co jeszcze piszemy o jedzeniu?
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.