Czytasz teraz
Bez jego okładek polski rap wyglądałby inaczej. Rozmawiamy z Grzegorzem „Forinem” Piwnickim
Kultura

Bez jego okładek polski rap wyglądałby inaczej. Rozmawiamy z Grzegorzem „Forinem” Piwnickim

Forin

Okładka to w zasadzie dialog dwóch artystów: muzycznego i graficznego. Ten drugi jest często pierwszym recenzentem twórczości tego pierwszego – przekonuje artysta, który już od ćwierć wieku ubarwia swoimi pomysłami rodzimą rapgrę.

Życie po śmierci O.S.T.R-a, Miłość Otsochodzi, Za młodzi na Heroda Rasmentalism, Pop. Miuosha albo Radio Pezet Pezeta. Co łączy te krążki, poza tym, że kryją kawał dobrej muzyki? O wizualną stronę albumów zadbała jedna i ta sama osoba. Powiedzieć, że Grzegorz „ForinPiwnicki zjadł zęby na projektowaniu graficznym, to jak nic nie powiedzieć. W portfolio ma ponad 200 płyt, a poza tym: graffiti, plakaty, kampanie społeczne i szeroko rozumiany branding.

Raper, polityk, ojciec. Autorka filmu o Liroyu opowiada o swoim bohaterze

Część z tych prac właśnie zebrano w jednym miejscu, w opolskim Muzeum Polskiej Piosenki. Przekrojowa retrospektywa trwa do 30 lipca, a my złapaliśmy jej bohatera na krótką pogawędkę. Pytamy go o język wizualny polskiej muzyki, renesans fizycznych wydawnictw i walkę AI z żywymi projektantami.

Zdjęcie z wernisażu wystawy Forin – wychodząc poza kwadrat / fot. Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu / materiały prasowe

Stanisław Bryś, Going. MORE: To nie pierwsza pana wystawa, ale chyba pierwsza tak przekrojowa, podsumowująca 25 lat pracy. Jak zareagował pan na propozycję przygotowania takiej ekspozycji?

Forin: Pomysł zorganizowania takiej wystawy wyszedł od dr. Mateusza Torzeckiego, kuratora i pracownika Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu. Ekspozycja obejmuje 25 lat mojej działalności artystycznej, ale jest też pewnym wycinkiem, selekcją tego, co przez ten czas robiłem. Można na niej zobaczyć ponad 100 obiektów: od okładek płyt, przez wydania kolekcjonerskie, projekty artystyczno-społeczne, aż po plakaty. Nie zabrakło też miejsca na szkice i pokazanie procesu twórczego, który towarzyszył poszczególnym projektom. Są też zdjęcia z czasów, gdy moje życie kręciło się wokół graffiti.

W opisie wystawy pada stwierdzenie, że na nowo zdefiniował pan wizualną stronę muzyki. Zgadza się pan z nim?

To stwierdzenie pojawia się od lat i często wychodzi od osób, które sam uznaję za autorytety. Może to ich należałoby zapytać, dlaczego tak uważają. Mam świadomość, że działałem w bardzo ciekawym czasie. Kiedy wchodziłem na rynek, standardem były plastikowe opakowania CD, a dzięki muzyce rapowej, która była totalnie wolna od ograniczeń, mogłem zaproponować zupełnie nowy styl wydawniczy.

To wtedy pojawił się pomysł na równoległe, kolekcjonerskie edycje – wydania premium, które wcześniej zarezerwowane były tylko dla jubileuszy. Pierwszym artystą, z którym wprowadziłem taki model, był O.S.T.R. Jego albumy wyróżniały się na tle innych i to dosłownie. Na półce król był tylko jeden. To się sprawdziło i potem stało się pewnym standardem.

Zdjęcie z wernisażu wystawy Forin – wychodząc poza kwadrat / fot. Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu / materiały prasowe

Jaki język wizualny dziś dominuje w polskiej muzyce? Czy kryje coś, co odróżnia nas od innych krajów, czy raczej podążamy ich śladem?

Polscy artyści, inwestując ogromną energię w streaming, sami założyli sobie pętlę na szyję. Coś, co kiedyś ich wyróżniało i budowało relację ze słuchaczem, praktycznie zniknęło. Rynek fizycznych nośników skurczył się, a choć winyl wrócił, skala jest zupełnie inna niż przy płytach CD i co ważne, znacznie bardziej ogranicza twórcze możliwości.

Zmienił się też sam front. Dziś najczęściej widzimy go w postaci miniaturki na telefonie. Tworzenie szczegółowych ilustracji nie ma sensu – te detale po prostu giną. Okładki stały się uproszczone, oparte głównie na zdjęciach portretowych albo przypominających te z wakacyjnego albumu. Niestety, obecnie nie ma przestrzeni ani finansowej, ani koncepcyjnej na tworzenie ikonicznych frontów. Tych, które zostają w głowie, jak The Dark Side of the Moon Pink Floyd, Nevermind Nirvany czy Sgt. Pepper’s… Beatlesów.

Dopytam jeszcze o artystów. Jak powinna wyglądać modelowa współpraca między muzykami a projektantami?

Okładka to w zasadzie dialog dwóch artystów: muzycznego i graficznego. Ten drugi jest często pierwszym recenzentem twórczości tego pierwszego. Na jego barkach spoczywa stworzenie komunikacji wizualnej, która niekoniecznie musi opierać się na genialnym froncie, ale powinna wzbudzić emocje u słuchaczy i tych, którzy dopiero mogą ich odkryć.

Dla mnie wydanie płyty to forma podziękowania fanom. Sam latami kolekcjonowałem albumy i do dziś podchodzę do ich tworzenia z dużym szacunkiem. Najlepsze, co może wydarzyć się na tym polu, to pełne zaufanie między muzykiem a projektantem. I w moim przypadku to się sprawdza, zawsze.

Forin i jego różne okładki / fot. Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu / materiały prasowe

A jak w tym czasie zmieniło się pana podejście do aktu twórczego? Czy robi pan coś częściej niż kiedyś? A może jest coś, z czego trzeba było zrezygnować?

Na nowo polubiłem ilustrację, dziś mam do niej więcej cierpliwości. Może trochę na przekór, zamiast robić portretowe zdjęcie artysty, wolę go realistycznie narysować. Coraz bardziej kręci mnie stylistyka retro, retrowave, ale w połączeniu z nowymi środkami wyrazu. Gdzieś w tym miksie odnajduję swój styl. Wciąż mam w sobie sznyt i brud z czasów graffiti.

Od strony technologicznej skupiam się zaś na obiektach, a niekoniecznie na tym, by wydawnictwo zawierało fizyczną płytę. Muzyka jest dziś wszędzie, w chmurze. Każdy obiekt, który może się z nią połączyć, staje się bramą między grafiką a dźwiękiem.

Wspominał pan, że coraz częściej słuchamy muzyki w cyfrze, ale z drugiej strony: następuje renesans płyt winylowych. Którą drogą ostatecznie pójdą fizyczne nośniki?

Trudno to jednoznacznie przewidzieć. Przecież spadek zainteresowania CD zapowiadano od lat, a nikt nie przewidział takiego boomu na winyle. Być może podobnie będzie z kolejnymi formatami.

Ja wolę nie tyle przewidywać przyszłość, ile ją współkształtować. Nie oglądać się na trendy, tylko działać po swojemu. Muzyka jest dziś dosłownie wszędzie i to daje ogromne pole do tworzenia nowych form odbioru.

Rozumiem zatem, że istnieje jakiś typ projektów, w których chciałby pan się sprawdzić, ale jeszcze nie było ku temu okazji.

Zdecydowanie. To projekty z pogranicza technologii, oparte na blockchainie i Web3. Od kilku lat eksploruję te obszary, obserwuję ciekawe wdrożenia i sam tworzę koncepcje, zarówno dla klientów, jak i na potrzeby własnych inicjatyw.

Postrzega je pan w kategorii wyzwań?

Zdecydowanie tak. Sam sobie wyznaczam nowe granice i eksploruję obszary, które wcześniej były mi nieznane. Uwielbiam się uczyć, traktować projekty jak łamigłówki do rozwiązania. Dynamika rozwoju technologii oraz łatwy dostęp do wiedzy otwierają dziś nieskończone możliwości, można łączyć rzeczy, które na pierwszy rzut oka do siebie nie pasują. Od zawsze kręciła mnie futurologia i to właśnie z niej często czerpię inspirację.

Forin
Goście wernisażu wystawy Forin – wychodząc poza kwadrat / fot. Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu / materiały prasowe

Skoro już pytam o przyszłość, nie mogę nie poruszyć tematu generatywnej AI, która wdziera się do świata grafiki. Uważa ją pan za zagrożenie dla ludzkiej pracy?

Jestem o to spokojny. Zawsze będzie miejsce dla profesjonalistów. Jeśli okładka ma podsumowywać rok pracy artysty, to kto, mając zdrowy rozsądek, powierzyłby takie zadanie maszynie? Nawet jeśli będzie „udawać” świetnie, to nadal nie będzie tworzyć, a jedynie symulować czyjąś pracę.

Zobacz również
Minionki

Dla mnie AI to bardziej zewnętrzny mózg, narzędzie do konsultowania pomysłów, testowania, ulepszania. Ale trzeba znać proporcje. Kluczowe jest, by zachować uczciwość wobec siebie i klienta.

Na wystawie pojawiają się również pana projekty o charakterze społeczno-edukacyjnym, na przykład dotyczące ojcostwa. Co według pana powinno zmienić się w recepcji męskiego rodzicielstwa i jak może pomóc w tym design?

Temat ojcostwa coraz mocniej wybrzmiewa w moich projektach i nie pojawia się przypadkiem. Jest nie tylko inspiracją, ale wiąże się z potrzebą opowiedzenia o doświadczeniu, które przez lata było spychane na margines. Moje prace przeważnie poruszają tematykę problemu walki z systemem.

Z czym pan konkretnie walczy?

Nadal pokutuje stereotyp ojca jako pomocnika, kogoś „z tła”. A przecież ojcostwo to głęboka, wielowymiarowa relacja, ważna zarówno dla dziecka, jak i dla samego ojca. Od prawie dwóch lat współpracuję też na tym polu z Fundacją „Kocham Cię Tato”, której czuję się częścią. Razem z Michałem i Julkiem tworzymy tam podwaliny lepszej przyszłości: opartej o równouprawnienie, a nie faworyzowanie jednej płci.

Design ma ogromny potencjał, by zmieniać narracje i przesuwać granice kulturowego myślenia. Może edukować, przełamywać stereotypy, budować wspólnoty wokół nowych modeli męskości. Poprzez projektowanie przedmiotów, usług, przestrzeni czy kampanii tworzy narzędzia, które wspierają ojców, nie tylko funkcjonalnie, ale też symbolicznie. Pokazują, że troska, czułość i zaangażowanie to siła, a nie słabość.

Forin – wychodząc poza kwadrat / 28.02.-30.07. / Muzeum Polskiej Piosenki / Opole, ul. Piastowska 14A / godz. otwarcia: pon: nieczynne, wt-nd.: 10-18 / ceny biletów: 23/30 zł (ulgowy/normalny)

Forin
Plakat wystawy Forin – wychodząc poza kwadrat / fot. Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu / materiały prasowe



Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony