Frank Ocean wreszcie wraca? Artysta udostępnił fragment nowego utworu
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Poczynania Amerykanina przypominają zabawę w kotka i myszkę. Wygląda jednak na to, że jego comeback jest bliżej niż dalej.
Dyskografia rapera kończy się na Blonde, które ukazało się w sierpniu 2016 roku. Parafrazując nazwę jednej z najważniejszych polskich wytwórni niezależnych, możemy z pełnym przekonaniem napisać, że otrzymaliśmy wówczas album typu instant classic. Frank Ocean po udanym debiucie Channel Orange znów udowodnił swoją lekkość w łączeniu ze sobą różnych stylów muzycznych. Pod niepisanym patronatem nieodżałowanego The Beach Boys zderzył ze sobą sensualne R&B, soul, hip-hop i psychodelię. Taką mieszankę zestawił z intymnymi, osobistymi tekstami. Śpiewał o odkrywaniu męskości, traumie, stracie i złamanym sercu. – Chłopaki rzeczywiście płaczą. Tymczasem nie sądzę, żebym sam uronił łzę przez większą część nastoletnich lat. Ku zaskoczeniu to ulubiona część mojego życia – wyznał potrzebę uzewnętrznienia się.
Dużo zajętości i nic o krążku
Minęło sześć lat, a po następcy Blonde ni widu, ni słychu. Frank Ocean w tym czasie nie próżnował. Prowadził audycję Blonded Radio na antenie internetowego radia Beats One. Rozmawiał z cenioną wytwórnią i firmą dystrybucyjną A24 na temat wyreżyserowania pierwszego filmu fabularnego. Założył sprawnie prosperującą firmę odzieżową BLONDED. Wypuścił nawet bez większych wyjaśnień kilka singli, w tym DHL, In My Room i cover Moon River, piosenki pierwotnie zaśpiewanej przez Audrey Hepburn w Śniadaniu u Tiffany’ego. O płycie wciąż było jednak cicho.
Fałszywe tropy
Temat albumu wrócił w tym roku dwukrotnie. W styczniu pisaliśmy na łamach Going. MORE o tym, że na odwrocie plakatów rozsyłanych przez BLONDED znalazła się tajemnicza wiadomość. – Artysta od tego czasu [2019 rok – przyp. red.] zmienił zdanie na temat modelu singli i ponownie jest bardziej zainteresowany dłuższymi formami ekspresji – głosiła nowina. Niestety, enigmatyczna depesza ostatecznie okazała się fałszywym tropem.
15-lecie Solara i Białasa to impreza, której nie możecie przegapić!
Równie duże nadzieje pokładano w występie rapera na tegorocznej Coachelli. Wraz z girlsbandem BLACKPINK i latynoskim Bad Bunnym należał do headlinerów kalifornijskiej imprezy. Jego koncert w opinii większości słuchaczy wypadł jednak poniżej oczekiwań. – Niektóre piosenki wykonywał bez mikrofonu, poprzestając na mało przekonującym lip-syncu. Robił między utworami przesadnie długie przerwy, a przez sporą część czasu siedział tyłem do widowni – wspominaliśmy. W drugi weekend twórca w ogóle nie pojawił się zaś na scenie, tłumacząc swoją absencję kontuzją nogi. Na ostatnią chwilę znaleziono jego godne zastępstwa – rockowy zespół blink-182 oraz trio w składzie Four Tet, Skrillex i Fred Again..
Snippet zwany obietnicą
To co, do trzech razy sztuka? Dziś w nocy na instagramowym koncie Amerykanina pojawiło się kilka stories. Jedno z nich prezentuje okładkę zbioru obrazkowych historyjek The Big Book of Hell Matta Groeninga, inne – artystę trzymającego oprawione w ramę zdjęciem Ariego Marcopoulosa. Najbardziej intryguje jednak ostatni z materiałów, czyli zrzut ekranu z odtwarzacza muzyki. Pierwsze sekundy minutowego odsłuchu nie pozostawiają złudzeń – to z pewnością fragment piosenki Franka Oceana. Snippet, który prezentujemy poniżej, nie został jednak jakkolwiek poznany. Czy raper WRESZCIE coś nam sugeruje? Miejmy nadzieję, że ta zabawa w kotka i myszkę wreszcie dobiegnie końca. Frank, czekamy!
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.