Jedno pytanie, tak wiele odpowiedzi. Oto ranking kulinarnych przygód w 2021 od naszych foodiesowych koneserów.
Gdzie zjeść w Warszawie? Jeśli po świętach macie jeszcze w sobie choć troszkę mocy, by pooglądać i czytać o jedzeniu, to za chwilę się dowiecie. A to dlatego, że nasze Going.owe świry, czyli Dymek, Jagoda i Kacper, postanowili wybrać creme de la creme restauracji, winiarni, barów i innych miejsc, które odwiedziliśmy w tym roku w celach kulinarnej rozkoszy. Wiecie, możemy się oszukiwać, że najbardziej lubimy chodzić na wydarzenia, ale w głębi serca najważniejsze jest JEDZENIE. Jeśli nie wierzycie nam, to uwierzcie naukowcom:
I to się nie zmienia. Nawet po świętach, które na ogół wiążą się z niekończącą się wyżerką (i kilkoma innymi rzeczami). A że było jedzone i pite w tym roku, to jest co wspominać. Jasne, miejscówki z dobrą szamką wyrastają jedna obok drugiej, tak jak rankingi typu „gdzie zjeść XXX w mieście YYY…”. Dlatego wybraliśmy tylko takie miejsca i dania, których zapachy wciąż nawiedzają nas po nocach i pierwsze przychodzą nam na myśl, gdy łapiemy gastrofazę. Tylko prawdziwy TOP (nie taki, jak Paulo Sousa 💔). Miejsce akcji: Warszawa. Na początek lecimy z relacją Dymka, któremu nie było łatwo się zdecydować, gdzie zjeść w Warszawie…
Ten rok był naprawdę obfitujący w wyjątkowe wrażenia kulinarne. Nie jestem w stanie wybrać jednego miejsca. Byłoby to nie fair w stosunku do tych restauracji o których nie mogę zapomnieć. Dlatego postanowiłem wybrać tylko i aż cztery z nich. Przybywa wyjątkowych, i co ważniejsze, wyspecjalizowanych miejsc, które czynią warszawską scenę gastronomiczną coraz silniejszą.
Dymek
Wybieramy więc z bólem serca i pełnymi brzuchami. Let’s begin!
Najlepszy Street Food #1 – Smashny
Dymek: Gdzie najlepiej zjeść tłustego burgera? W kategorii streetfood zdecydowanie wygrywa Smashny. Te Burgery to istny obłęd. Cienko rozbita wołowina Black Angus na grillu rozgrzanym do ultrawysokiej temperatury jest po prostu idealnym wypełnieniem luki w coraz ciaśniejszym segmencie burgerowym. Podejście do biznesu, dbałość o szczegóły i przede wszystkim ogromna konsekwencja Lucasa Pollier (WYWIAD) to czynniki definiujące sukces stojący za tym miejscem. A smak tych burgerów… Nie do opisania słowami. Cokolwiek Wam tu napisze, i tak nie odda tej perfekcji jaką team Smashnego osiąga codziennie w uroczym, małym lokalu na ul. Wiczej. Jest tłusto, ale jak ma nie być? W burgerkach o to dokładnie chodzi. Wiele miejsc zaczęło robić swoje wersje smashburgerów, ale póki co korona bez wątpienia należy do Smashny’ego. I śmiem twierdzić, że jeszcze długo nikt jej nie strąci.
Najlepszy Street Food #2 – Philly’s Finest
Dymek: Drugim streetfoodowym miejscem, które w tym roku powaliło mnie na kolana jest Philly’s Finest. Jest to bardzo udana próba wdrożenia na polski rynek kanapki typu Philadelphia Cheesesteak. Kawałki antrykota wołowego przykryte serem topionym w plastrach, z dodatkiem grilowanej cebuli i papryki, z dodatkiem świetnych sosów to coś, czego musicie spróbować. Wszystko w tej kanapce jest przemyślane i zrobione z najwyższą starannością. Myślę, że rodowici mieszkańcy Philadelphii nie pogardziliby polską odpowiedzą na Philly cheesesteak. Wisienką na torcie w ich menu są plasterki jalapeño w chrupiącej panierce, smażone na głębokim tłuszczu. Idealna rzecz na kaca, wiem co mówię, ZAUFAJCIE. Kozaczek? Mało powiedziane, mordko.
Najlepszy fine dining – L’arc Varsovie
Dymek: Ze streefood’u przechodzimy do świata wyższej sztuki kulinarnej. Podczas tegorocznego Fine Dining Week miałem olbrzymią przyjemność spróbować menu degustacyjnego restauracji L’arc Varsovie. Tak, lubię owoce morza. Tak, lubię kuchnie francuską. TAK, lubię tzw. “wymysły”. Ale śwagier, jak ich nie kochać? A szczególnie kiedy jakość serwowanego przez nich jedzenia to po prostu top of the top. Przepyszne małże św. Jakuba, obłędne (tak, to słowo wraca jak bumerang – NIEPRZYPADKOWO) ślimaki zapiekane pod serem Comté, stek (!) z kalmara (!!!), a to wszystko w towarzystwie pysznego, świetnie schłodzonego Martini Negroni. Wrócę do L’arc Varsovie już niebawem, tego jestem pewien. Szef Damian Górski wie co robi, oj tak.
Najlepsze sushi – Japonka
Dymek: Jak już powiedziałem, lubię ryby i wszystkie skarby morskie. I niemałym szokiem (pozdro dla redaktora Przemka, który obserwował moje miny podczas smakowania) był dla mnie smak sashimi serwowanym w restauracji Japonka zlokalizowanej w Browarach Warszawskich. To jest istny obłęd. To sashimi to coś, czego ja nie widziałem nigdy w naszym kraju. Szef Dawid Uszyński naprawdę wie co robi – w końcu pracował m.in. w słynnej londyńskiej restauracji Yashi, która parę lat z rzędu była nagradzana gwiazdką Michelin. A to wszystko w towarzystwie świetnej muzyki selekcjonowanej m.in. przez brata szefa Uszyńskiego, Maksa. Absolutny MUST EAT. Moim skromnym zdaniem Japonka ma szansę stać się TĄ restauracją sushi. I tego im serdecznie życzę.
Najlepsze śniadanie – OCHO
Jagoda: Do OCHO wybrałam się na wakacyjne śniadanie weekendowe. Rezerwując miejsce uprzedziłam, że pojawię się z pieskiem Preclem. Na miejscu czekało na nas psiastko – czyli wegańskie psie ciasteczko. Na tym etapie już podbili moje serce, ale dalej było jeszcze lepiej. Moje danko składało się z królewskiej porcji szparagów i kremowego serka – idealna czerwcowa uczta. Na deser zgarnęłam jeszcze chlebek bananowy z masłem orzechowym (mmmm marzenie!) i orzeźwiające espresso z tonikiem. Wszystko było pyszne i sycące. OCHO sprawiło, że słowo śniadanie zaczęło dla mnie oznaczać śni o daniu. Dodatkowe chapeau bas również za serdeczną i pomocną obsługę. Po uczcie w OCHO odpowiedź na to, gdzie zjeść śniadanie w Warszawie może być tylko jedna.
Wątpliwości, gdzie zjeść w Warszawie, zostały rozwiane – a wypić? Może winko?
Najlepszy wine bar – Winem Po Wiśle
Kacper: Do Winem Powiśle pierwszy raz trafiłem będąc mocno al dente. Moje podniebienie i kubki smakowe były już sponiewierane sporą ilością wypitego wcześniej burbonu, jednak polane nam własne wino lokalu Lis 2020 z Winnicy Dwórzno było na tyle zaskakujące i wyraziste, że aż mnie olśniło. Wystarczyły dwie wizyty w Winem Powiśle, abym stał się wielbicielem wina. To z pewnością zasługa precyzyjnej selekcji win naturalnych z małych winnicy, zjawiskowych serów i wspaniałej, pełnej pasji oraz wiedzy obsługi (dzięki Klaro za gościnę i historię o betonowych jajach do fermentacji i dojrzewania). Najbardziej smakował mi tu wspomniany niefiltrowany Lisek – hybrydowy szczep Seyval Blanc o wyjątkowym jabłkowym aromacie i dobrze zaznaczonej kwasowości.Jeżeli chcecie dowiedzieć się, czym są wina naturalne i spróbować je w swobodnej i gościnnej atmosferze, to nie możecie trafić lepiej!
Wiemy już, gdzie zjeść i wypić w Warszawie. To był dobry rok. Jaki będzie sylwester?Sprawdź naszą selekcję wydarzeń
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE