Czytasz teraz
Ten film współfinansują widzowie, a Dawid Ogrodnik rozbroi w nim głowice jądrowe. Poznajcie „Głowę Kasandry” [WYWIAD]
Kultura

Ten film współfinansują widzowie, a Dawid Ogrodnik rozbroi w nim głowice jądrowe. Poznajcie „Głowę Kasandry” [WYWIAD]

Głowa Kasandry

Jeden z najbardziej zagadkowych utworów rodzimego sci-fi po 40 latach dostaje nowe życie. Czy adaptacja prozy Marka Baranieckiego zaprowadzi polską fantastykę naukową na czerwony dywan?

Czas i miejsce: bliżej nieokreślona przyszłość, tuż po wybuchu niszczycielskiej wojny nuklearnej. Główny bohater: Teodor Hornic, mężczyzna w sile wieku, raczej powściągliwy i skupiony na wykonywaniu zadań. Cel: znaleźć tytułową głowicę jądrową i unieszkodliwić ją, zanim Ziemia rozsypie się w drobny mak. Tak w skrócie prezentuje się akcja książki Głowa Kasandry, czyli klasyka rodzimej literatury sci-fi, który zapewnił Markowi Baranieckiemu zasłużony rozgłos i Nagrodę Zajdla. Niektórzy widzą w niej przestrogę przed postępującą degradacją planety. Inni podkreślają jej psychologiczne walory: w końcu mamy do czynienia z postacią, na której barkach spoczywa cały świat. Chyba trudno o większą odpowiedzialność, nawet jeśli z gatunku ludzkiego już niewiele zostało. 

Okładka książki Głowa Kasandry Marka Baranieckiego / SuperNowa

Głowa Kasandry pierwotnie ukazała się w 1985 roku. Szybko przekształcono ją w słuchowisko, które emitowano na antenie radiowej Trójki. Mikropowieść miała być też ekranizowana. Ostatecznie plany te spełzły na niczym, a Baraniecki wrócił do pracy dziennikarza. Na szczęście historię dokładnie cztery dekady czeka happy end. Hornic i jego towarzysze, Walath i Karia, wreszcie trafią na duży ekran. Dlaczego akurat teraz i co powinniśmy wiedzieć o tym projekcie? Na moje pytania odpowiadają przedstawiciele studia Lightcraft, które czuwa nad powstawaniem filmu. To reżyser i producent Daniel Markowicz oraz producentka Paulina Nowak. 

Dlaczego zaczęliśmy chodzić na poranne imprezy? Odpowiadają pomysłodawcy cyklu Niedzielni

Przeszkody? Technologia i pieniądze 

Sam pamiętam „Głowę Kasandry” jeszcze z czasów dzieciństwa. Cały czas towarzyszyła mi gdzieś z boku. Dwa lata temu, gdy do niej wróciłem, zorientowałem się, że prawa ekranizacji wciąż pozostają wolne. A przecież próbowano ją zrobić już cztery razy – opowiada Markowicz. Zapytany o to, dlaczego żadne z podejść nie zakończyło się sukcesem, wymienia dwa powody.

Sami poleglibyśmy 20 lat temu ze względów technologicznych. Łatwo zrobić taki film byle jak. W latach 70. i 80. powstawały w Polsce produkcje orbitujące wokół sci-fi, na przykład „Seksmisja” albo „Test pilota Pirxa”. Okazały się sukcesem dlatego, że zaufano umowności ich świata, W przypadku „Głowy Kasandry” mogłaby się nie sprawdzić. Chcemy dotrzeć do szerokiego widza, a forma teatralna jest raczej hermetyczna – przekonuje. 

Zwiastun filmu Seksmisja / reż. Juliusz Machulski

Problem, podobnie jak w przypadku wielu pokrewnych gatunkowo projektów, tkwi również w pieniądzach. Postprodukcja, budowa scenografii albo uszycie futurystycznych kostiumów potrafią wiele kosztować. Oszczędne budżetowo projekty pokroju W nich cała nadzieja Piotra Biedronia są raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę. Aby zdobyć tyle środków, trzeba zdobyć zaufanie wielu inwestorów. Oni zaś nie wyłożą milionów w ciemno: potrzebują potwierdzenia, że ryzyko, które poniosą, może się opłacić. 

Zwiastun filmu W nich cała nadzieja / reż. Piotr Biedroń

Od eksperymentów do kina akcji 

Kluczem do sukcesu według moich rozmówców jest konsekwencja. – Nie przychodzi się do kogoś z wielkim projektem i nie mówi od razu: „OK, teraz zrobię wam drugi „Interstellar”. Zanim Peter Jackson nakręcił „Władcę Pierścieni”, pokazał światu „Martwicę mózgu” i wiele innych rzeczy, o których nie wszyscy pamiętają i chcą pamiętać. Rzeczywistość wytyczyła nam podobną ścieżkę. Wcześniej robiliśmy dużo kina festiwalowego, ale w pewnym momencie przeszliśmy w stronę filmów akcji, mocno rozrywkowych. Wykorzystujemy nasze doświadczenie, żeby łączyć ze sobą te różne światy – przekonuje Markowicz. 

Studio Lightcraft rzeczywiście może pochwalić się ponadćwierćwiecznym stażem pracy, obejmującym ponad 70 filmów i 350 teledysków. To ono odpowiadało za efekty specjalne w Ostatniej rodzinie Jana P. Matuszyńskiego, Róży Wojciecha Smarzowskiego albo Tajemnicy Westerplatte. Produkowało głośny Photon Normana Leto – odważny film na przecięciu kina eksperymentalnego i popularnonaukowego. Od siedmiu lat eksploruje także świat animacji. Wraz z reżyserem Maksem Naporowskim przygotowuje właśnie pełnometrażową Krainę Snów. Świat przedstawiony w filmie ma być splotem rzeczywistości i snu oraz barwną mozaikę opowieści, w której wiele pragnień ma szansę ożyć

Zwiastun filmu Photon / reż. Norman Leto

Ważnym krokiem w twórczym rozwoju Daniela Markowicza, jak i jego wytwórni, było otwarcie się na kino gatunkowe – przede wszystkim kino akcji. Po latach pracy nad projektami artystycznymi reżyser, mający zresztą wykształcenie kierunkowe, zaczął szukać języka porozumienia z szerszą publicznością. Takim zwrotem był Diablo. Wyścig o wszystko – historia młodego Kuby, który wchodzi w świat nielegalnych wyścigów samochodowych, żeby zdobyć pieniądze na leczenie siostry. Film stanowił próbę połączenia emocjonalnego przekazu i doświadczeń wyniesionych z kina artystycznego z narracją bliską popularnemu widzowi.

Niedługo później, już z Netfliksem w roli dystrybutora, reżyser uzupełnił swoją filmografię o Bartkowiaka, Plan lekcji i Operację Soulcatcher.To ukłony w stronę kina lat 80. Niektórzy oceniali te tytuły, jakby miały być dramatami psychologicznymi, a tymczasem to klasyczne filmy akcji, z wieloma mrugnięciami okiem do widza. Dużo w nich żartu. Jeśli ktoś spojrzy na nie z tej perspektywy, zrozumie, że obraliśmy sobie pewien kierunek. Udało nam się osiągnąć ten cel i zainteresować dziesiątki milionów widzów na świecie – przekonuje. 

Zwiastun filmu Bartkowiak / reż. Daniel Markowicz

Ukłon w stronę widzów

Obcując z różnymi konwencjami, Markowicz zdobywał coraz większe doświadczenie, ale przyswoił też jedną ważną lekcję. Chodzi o to, żeby rozpoznać potrzeby odbiorców i wychodzić im naprzeciw. – W przypadku projektów takich jak „Głowa Kasandry” mamy twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony czekają na nią fani książki, z drugiej ludzie zupełnie jej nieznający, a z trzeciej: instytucje pokroju Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, które wspierają finansowo takie projekty. Każdy ma inną wizję. Dla nas ważne było, żeby je połączyć i jak najwierniej oddać ducha książki, tyle że z pewnymi modyfikacjami. Nie wpływają na historię, ale dla współczesnego widza będą bardziej zrozumiałe –  przekonuje reżyser. 

Zapytany, o jakie zmiany chodzi, wymienia choćby prezentowaną technologię. – Chcemy pozostać wierni oryginałowi. Rozumiemy też wartość sentymentalną, ale wolimy nie ugrząźć w historii, żeby nikt nie powiedział: „To dla mnie zbyt obce” – dodaje. 

Głowa Kasandry
Plakat filmu Głowa Kasandry w reżyserii Daniela Markowicza / Lightcraft Productions

Przebić plastikową pleksi 

Zdrowym kompromisem uwzględniającym oczekiwania różnych grup zawsze okazuje się przemycenie do scenariusza uniwersalnych wartości. Tak stanie się i w tym przypadku. – Często fantastycznonaukowe światy są tak specyficzne i wyizolowane, że nie czujemy ukrytych w nich emocji. Między widzem a ekranem buduje się czwartą ścianę, trochę jak pleksi w czasie pandemii COVID-19. Warto ją burzyć: świetnie zrobił to choćby Denis Villeneuve w „Diunie” czy w „Arrival”, dzięki czemu utrwalamy relacje z konkretnymi postaciami i zaczynamy im kibicować – tłumaczy Markowicz. W Głowie Kasandry elementem pozwalającym utożsamić się z Hornicem i spółką jest konfrontacja ze złem. 

Zwiastun filmu Nowy początek / reż. Denis Villeneuve

Gdy człowiek spotyka destrukcję, musi stanąć na wysokości zadania, co będzie kosztowało pewną cenę. To widowiskowa strona tego typu historii. Na poziomie emocjonalnym z bohaterem łączy zaś poczucie odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Nie chcę wnikać w szczegóły, ale jak wiadomo, w naszym filmie dochodzi do katastrofy nuklearnej. Teodor ma w niej częściowo udział i chce odkupić swoją winę. Musi podjąć określone decyzje, która nigdy nie będą czarno-białe. Każdy wybór ma pozytywne i negatywne konsekwencje – zdradza Markowicz. 

Według Nowak ekranowe dylematy będą rezonować z dużą siłą dzięki tłu, na jakim zostały nakreślone. – Może przyciągnąć osoby nieznające książki, które są ciekawe, jak mogłaby wyglądać wersja rzeczywistości. Motywy bomby atomowej i wojny nie przestają być aktualne – wyjaśnia producentka. Jej zdaniem tłumy do kin przyciągną także sami aktorzy. Już teraz wiadomo, że Teodora Hornica sportretuje Dawid Ogrodnik, a obsada skrywa jeszcze wiele niespodzianek. – To po prostu świetny profesjonalista. To nie tak, że przychodzi na plan z doskoku, robi swoje i wychodzi. On już teraz jest tą postacią. Rozpoczyna treningi do tej roli, ćwiczy kaskaderkę – dodaje Nowak.

Od ludzi dla ludzi 

W toku produkcji Głowy Kasandry kontakt z widzem ma jeszcze jeden, być może mniej oczywisty wymiar. Twórcy próbują nawiązać go na długo przed wejściem na plan, zachęcając widzów do współfinansowania filmu. Chętni mają do wyboru dwie opcje. Albo zaplanują comiesięczne wpłaty za pośrednictwem serwisu Patronite (i uzyskają dostęp do nagród, na przykład zakulisowych materiałów, egzemplarza literackiego pierwowzoru bądź spotkania z ekipą), albo zdecydują się zainwestować większą sumę. W drugim przypadku zarobią, jeśli sci-fi odniesie sukces. 

Twórcy filmu Głowa Kasandry opowiadają o produkcji filmu i zbiórce crowdfundingowej

Markowicz podkreśla, że niezależnie od tego, czy uda się osiągnąć inwestycyjny cel, film i tak powstanie, bo alternatywne źródła finansowania są inne. W założeniu zbiórek chodzi o coś więcej: pokazanie, jak niekonwencjonalnie budować społeczność wokół danego tytułu. Niech to nawet nie będzie dużo ludzi. Grunt, żeby byli zaangażowani i mieli świadomość, że dają nieocenione wsparcie – wyjaśnia reżyser. Niektórym, jak twierdzi, Głowa Kasandry zdążyła już spodobać się do tego stopnia, że poprosili o udział w produkcji. – Mamy kilku chętnych, którzy zainwestowali w projekt, i wezmą udział w scenie na stadionie po ataku bombą neutronową – mówi.

Zobacz również
Charli XCX overcompensating

Władysław Pasikowski i Bogusław Linda opowiadają o Zamachu na papieża. Zobaczcie zwiastun filmu!

Crowdfunding w świecie kina nie zdążył się jeszcze mocno upowszechnić. Jeśli jacyś twórcy sięgają po taką drogę finansowania, to raczej ci ze świata dokumentów albo amatorskich produkcji. Lightcraft jako pierwsze polskie studio wprowadza na nią wysokobudżetowe kino. Jak mu pójdzie? To się jeszcze okaże, ale jak pisał Ray Bradbury, autor „Kronik marsjańskich i „451 stopni Fahrenheita”, przecieranie szlaków od zawsze naturalnie było domeną całego sci-fi. – Chodzi o niezgodę na rzeczy takimi, jakie są, i chęć zrobienia czegoś innego – wyjaśniał fantastycznonaukowy pisarz. 

Okres zdjęciowy Głowy Kasandry odbędzie się w III/IV kwartale tego roku. Premiera planowana jest na zimę 2026.

 



Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony