Czytasz teraz
Szare bloki już były, teraz przyszła pora na „kolorowe domy”. Hubert. w końcu wydał swój pierwszy album
Muzyka

Szare bloki już były, teraz przyszła pora na „kolorowe domy”. Hubert. w końcu wydał swój pierwszy album

Hubert. album

Chociaż od wydanych w 2021 roku dzieci śmieci zdążył zwiedzić wiele miejsc, niezmiennie podkreśla, że w jego żyłach płynie Prawy Brzeg. Jest pierwszym w Polsce, który ciszą zrobił hałas. Jak znalazł się tu, gdzie jest, i co go wyróżnia?

Muzyczne podróże

Mimo dość krótkiego stażu artysty kolorowe domy to już szósty projekt z jego udziałem, przy czym pierwszy z nich wyszedł zaledwie trzy lata temu. Zanim wydał album, Hubert. pojawiał się na scenach u boku braci Kacperczyk czy duetu Coals, a jego gościnki słyszeliśmy na albumach CatchUpa czy BSK (wszystkie z tego roku). Szerszej publice dał się poznać za sprawą minialbumu święty spokój, przy którym zasłynął z dodawania na TikToka krótkich filmików przedstawiających podróże PKP i piękne krajobrazy.

Na tym zresztą opiera się jego twórczość. Muzyka Huberta. to zapiski z licznych podróży w różne rejony Polski (i nie tylko). Ze swoimi przyjaciółmi, o których często wspomina, zdążył nas już zabrać w góry (pttk), nad morze (wizuale), do Francji (3 w nocy) czy Johannesburga (Def Jam World Tour: JOHANNESBURG). Na najnowszym albumie oprowadza nas jednak w końcu po rodzinnym Szczecinie, dzięki czemu możemy go lepiej poznać.

Więcej o rapie przeczytacie tutaj!

Hubert. i jego album kolorowe domy

kolorowe domy to pocztówka z utopijnego Prawego Brzegu. Po licznych wycieczkach Hubert. symbolicznie wraca na chwilę do domu. Oprowadza nas zarówno po swoim pokoju, jak i całym osiedlu.

Na swoim pierwszym długograju, mimo zamiłowania generacji Z do 15-sekundowych filmików w chińskiej aplikacji, artysta sprawdza poziom skupienia swoich odbiorców. W końcu dostaliśmy od niego 10 piosenek (plus intro), przy czym większość z nich trwa po ponad cztery minuty. I świetnie się to sprawdza. Materiał ani trochę się nie dłuży. Zachowane w podobnym stylu produkcje, zamiast się rozlewać, płyną jednym nurtem. A co najważniejsze – każdy utwór jest o czymś.

Hubert.: album ponad granicami

Mimo że projekt wciąż jest przepełniony świętym spokojem, muzyk w końcu daje z siebie trochę więcej emocji. Widać to chociażby w utworze po co mi to??? (Nie wiedziałam, że będziesz rapować / Ej, chwila, chwila, chwila – trzeba było pytać). Naturalnie nasuwa się jednak pytanie: jaki gatunek muzyki reprezentuje Hubert.? Można powiedzieć, że rapuje, ale trzeba dodać, że uwielbia synestezję. Numery nie tylko słyszymy, ale także widzimy – nawet gdy przed oczami nie mamy teledysków. Przy wizualach mogliśmy odnieść wrażenie, że siedzimy na plaży w Chałupach. Ostatnia premiera przypomina natomiast przytulny pokój z ogromnym perskim dywanem. O światło dbają natomiast jedynie lampy solne i ewentualnie zachodzące za oknem słońce.

Otwierający szklane domy wers brzmi: od kiedy pamiętam, miałem być kurwa artystą. To się bez wątpienia udało. Chociaż brzmieniowo do głównego nurtu mu dalej niż bliżej, to czy jest sens przyporządkowywać go do jakiejś określonej szufladki? W końcu sam tytuł albumu sugeruje, że to alternatywa dla klasycznego rapu.

Zobacz również
John Legend

Na własnych zasadach

Ciężko będzie znaleźć drugiego artystę z aż tak oddanymi odbiorcami, czego najlepszy przykładem są jego występy na żywo. Nieważne gdzie i kiedy, bo zawsze fani wyśpiewują wers za wersem. Nie tyczy się to tylko najnowszych utworów. Tak samo ma się sprawa z wolfie cindy interlude z pierwszej EP-ki i granym po raz pierwszy numerem (np. 3 w nocy podczas zeszłorocznej trasy w wyprzedanej warszawskiej Hydrozagadce).

W głowie za mało pamięci, wszystko nagrywam na VHS – słyszymy w chyba zetne kłaki. Twórczość Huberta. to również konkretna estetyka, którą inspiruje słuchaczy. Zawiera ona zdjęcia z analoga, arizonę, góry, góry i jeszcze raz góry. Jeśli coroczne koncerty na plaży w Chałupach nikogo nie zaskakują, to pokażcie mi drugiego rapera, który zagrał koncert w… schronisku na szczycie góry.

Muzyka autora wizuali to to, czego wiele osób potrzebowało po zniknięciu schaftera. Na szczęście produkcjom z kolorowych domów bliżej do hors d’oeuvre niż kontrowersyjnej RAMOTKI. Ale skończmy porównania, bo za dużo ich w polskim rapie. Pozostaje jedynie życzyć udanych występów na wymarzonych festiwalach i tego, by telefon przeżył piąty tryb wyciszenia z utworu brązowy cukier.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony