Iwona Skv prezentuje „Chwilę”. To zadziorny, a zarazem sensualny electropop
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Członkini zespołów Rebeka i Shyness już na początku czerwca wyda debiutancki album 1986. Oto jego druga zapowiedź.
Iwona Skv dała się poznać publiczności już półtorej dekady demu. Jako Rebeka zaczęła nagrywać solowo, w 2008 roku. Cztery lata później, już z producentem Bartkiem Szczęsnym w duecie, wydała pierwszą EP-kę Stars w portugalskim labelu Discotexas. Chwilę później światło dzienne ujrzał ich długogrający debiut Hellada. Dziś można bez krępacji napisać, że to jeden z najlepszych polskich electropopowych krążków z tamtego okresu. Mocny wokal, syntezatorowy trans, przewijająca się tu i ówdzie gitara – takie połączenie brzmiało świeżo i autentycznie, a na koncertach nabierało mocy. Gdy tańczyło się wówczas na smutno, to tylko do ich muzyki.
Iwona Skv: najpierw grupy, potem solo
Po Helladzie formacja wydała jeszcze dwie płyty: Davos i Post Dreams. Po premierze tej drugiej stwierdziła, że czas na przerwę od wspólnego nagrywania i koncertowania. – Każde z nas miało swoje przyczyny. Ja miałam duży apetyt na solo produkcję, Bartek potrzebował resetu. Nie chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, gdy jedziemy na koncerty dwoma innymi samochodami. Zależało nam na dziesięciu latach przyjaźni – opowiadała Iwona Skv na antenie radiowej Czwórki. Zanim jednak faktycznie zaczęła działać w pojedynkę, powołała do życia girlsband. Z Joanną Bielawską, Julią Pacyńską i Igą Krzysik połączyły siły w zespole Shyness! U nich również gitary wchodziły w dialog z syntezatorami. W takim połączeniu było jednak więcej dream popu i eterycznego art rocka niż w przypadku Rebeki.
Gotowa na osobiste wyznania
Znane porzekadło mówi, że co się odwlecze, to nie uciecze. Shyness! okazało się ostatnim przystankiem na drodze do solowej kariery poznanianki. Jej pierwsza płyta, czyli 1986, ukaże się już na początku czerwca. Pierwszą zapowiedzią krążka był utwór Haiku, brzmieniowo osadzony w nieco mrocznym anturażu znanym z Hellady. Iwona Skv śpiewa w nim po polsku, co dotychczas było u niej rzadkością. Taką zmianę łatwo wytłumaczyć jednak autorskim charakterem całego materiału. Teraz pracuje na własny rachunek, a po wielu latach działalności scenicznej jest bardziej gotowa dzielić się osobistymi doświadczeniami.
Punkt kulminacyjny
Po Haiku przyszła pora na bardziej drapieżną, osadzoną na trącącym Moderatem tle Chwilę. Wyrazista, zbudowana na syntezatorze analogowym melodia już od pierwszych taktów wchodzi w dialog z celną frazą wokalistki. – Żywica drażni nozdrza, klei się. I dreszcze mam, gdy uprawiamy seks – płynnie lawiruje w gąszczu chrzęszczących głosek. Cyzelowanie każdego słowa robi o tyle większe wrażenie, że przesłanie wokalistki, w istocie będące listem miłosnym do tajemniczej dziewczyny, pozostaje intymne i sensualne. – Chciałam uchwycić moment, w którym wydarza się coś, co przerywa nasze spokojne życie i na chwilę wszystko się wali. Myślę, że może znacie to uczucie niedowierzania i uginania się kolan, ten moment, kiedy nie wierzycie własnym uszom – tłumaczy artystka.
Iwona Skv jeszcze w tym tygodniu dwukrotnie wystąpi w Poznaniu. W czwartek zagra w ramach festiwalu showcase’owego NEXT FEST. Dwa dni później, już na zamknięcie imprezy, zaprezentuje autorskiego DJ seta. Miejmy nadzieję, że to dopiero początek koncertowych ogłoszeń: czujemy w kościach, że usłyszenie na żywo 1986 będzie prawdziwą ucztą.
Daria ze Śląska za chwilę wydaje drugą płytę. Gotowi, żeby usłyszeć ją na żywo?
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.