Być jak Joris Voorn. Tych rzeczy mogliście o nim nie wiedzieć
W Going. zajmuję się projektami i pisaniem. Artystycznie techno w…
Joris Voorn to niekwestionowana gwiazda światowej elektroniki, która ma za sobą niezliczone występy na niemal wszystkich kontynentach. Mimo 45 lat na karku wciąż nie może się zatrzymać, pokazując, że jego nazwisko to synonim jakości. I tak dalej, i tak dalej. Ale my nie o tym. Poza wszystkim: to niezwykle ciekawy człowiek!
1. Gdyby nie muzyka pozostałby architektem
W czasach młodości skończył design i architekturę na ArtEZ, czyli holenderskim odpowiedniku Akademii Sztuk Pięknych w Enschede. Przez dwa lata pracował nawet jako architekt, lecz jak mówi: serce kierowało go w stronę muzyki. Dzięki temu Joris Voorn ma unikatowe podejście do struktury tworzonych przez siebie utworów. Wyuczony fach pcha go ku perfekcjonizmowi i zwracaniu uwagi na najmniejsze szczegóły, przez co skończenie numeru zajmuje mu wieki. Zajawka jest nadal żywa, co widać wyraźnie po jego okładkach i Instagramie.
2. Jego ojciec jest znanym kompozytorem
Ukończył szkołę muzyczną drugiego stopnia w klasie fortepianu, a następnie zajął się komponowaniem. Jego skomplikowane dzieła na orkiestrę i chór spotkały się z uznaniem krytyków. Właściwie nie ma członka rodziny Voorn, który nie grałby na jakimś instrumencie. Artysta wspomina, że między 17:00 a 18:00 w ich domu w Tilburgu z każdego pokoju dochodziły odgłosy muzykowania na wiolonczeli, saksofonie czy pianinie. Tak ojciec zaraził dzieci miłością do muzyki, która przetrwała do dzisiaj.
3. Nic dziwnego, że umie grać na instrumentach
Joris Voorn stawiał pierwsze kroki w muzyce za namową wyżej wymienionego taty, a jego instrumentem stały się skrzypce. Jednak problemy z przełożeniem wiedzy zdobytej za pomocą smyczka na muzykę elektroniczną sprawiły, że artysta większą uwagę zwrócił na instrumenty klawiszowe. Rozpoczął lekcję gry na fortepianie, co pozwoliło mu na dużo bardziej swobodne poruszanie się w meandrach kompozycji. W jednym z wywiadów przyznał, że ma nadzieję na przełożenie zdobytych umiejętności na inny, niekoniecznie taneczny rodzaj elektroniki, jak na przykład muzyka filmowa.
4. Ma wspaniałą rodzinę
Żona artysty, Coco, pochodzi z Hongkongu, czyli miasta, które uwielbia również on. Na co dzień prowadzi firmę zajmującą się projektowaniem biżuterii i jej produkcją. Gdyby istniały goingowe nagrody dla Taty Roku, muzyk z pewnością uplasowałby się w czołówce. Nie mogłoby stać się inaczej, skoro praca DJ-a pozwala mu na zwiedzanie świata z bliskimi, a więc pokazywanie im wszystkich pięknych miejsc, o których inne dzieci czytają w książkach. Chyba nikt nie wątpi, że podróże kształcą, poszerzają horyzonty myślowe i to właśnie dzięki nim otwiera się głowa? Poza tym dwa z utworów artysty, Ryo i Ringo, zostały zadedykowane synom (tytuły to ich imiona). CZY MOŻNA BYĆ BARDZIEJ COOL?!
5. A jednak można być bardziej cool. Bo jeździ na deskorolce lepiej, niż się spodziewacie
Zajawka skateboardingiem kipiała w Holendrze od nastolatka. Joop Voorn wspominał, że syn wstydził się chodzić na premierowe wykonania jego utworów właśnie ze względu na deskorolkę, którą zawsze nosił przy sobie. Przez charakterystyczny ubiór skejtera, czyli podarte spodnie i zniszczone buty, młody Joris Voorn nie czuł się swobodnie, gdy wchodził do Filharmonii. Z biegiem lat zaczął jednak doceniać starania taty, który stał się dla niego swoistym mentorem.
A nawyk posiadania przy sobie deski wszedł artyście w krew tak bardzo, że teraz wozi ją ze sobą w każdy zakątek świata.
6. Wystąpi na warszawskiej Pradze Centrum już 23 lutego
I koniecznie musicie tam być, żeby potem nie żałować.
Bilety znajdziecie tutaj!
W Going. zajmuję się projektami i pisaniem. Artystycznie techno w @naked.relaxing i disco @zenit.muzyka. Poza tym modowa odklejka, włoska kuchnia, książki na równi z filmami i sztuka wszelaka.