Czytasz teraz
Cytryna Erosa, niezniszczalny Kosi… JWP o swoim przelocie
Muzyka

Cytryna Erosa, niezniszczalny Kosi… JWP o swoim przelocie

JWP

JWP to skład tak żywotny, że niemal nie znajduje punktu odniesienia w naszym środowisku rapowym. Tym razem postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy jego członkowie mają do siebie jakieś ale.

Najtrudniejsze wydarzenie z historii JWP

Falcon1: Najtrudniejsze jest zawsze zebranie wszystkich do kupy, ale jak już się uda, to jest zajebiście.

Ero: Z ludźmi najtrudniejsze są rozstania, ale tylko z prawdziwymi, więc chyba szczęśliwie nie pamiętam wydarzenia, które mogę uznać za zbyt trudne w tym składzie.

Łajzol: Raczej nie było takich momentów, a jak były to takie, o których nie mówi się publicznie.

Siwers: Może kiedyś ktoś napisze o tym w jakieś książce. Dziś mogę powiedzieć tylko tyle, że taka próba chyba jeszcze bardziej nas związała.

Szczur: Coś tam było, ale wszystkie takie rzeczy szybko puszczamy w niepamięć. Nie warto o tym wspominać. No dobra, możliwe, że ten mini wywiad. Odpowiedź na pięć pytań zajęła nam miesiąc…

Kosi: Nie wiem, czy było jedno najtrudniejsze wydarzenie w naszej historii. Myślę za to, że ciężkie – choć często wesołe – dla funkcjonowania grupy były momenty, w których melanż dominował nad resztą naszych działań.

JWP o swoim przelocie

Najsłabszy przelot z członkiem składu

Falcon1: Wszyscy wkurwiali mnie tak samo, ale później już tylko miłość.

Ero: Haha, nie ma takiego pytania… Szczerze? Ze wszystkimi czułem się komfortowo od początku – i to bardzo. Wszystkie nieporozumienia w trakcie działalności czegoś nas uczyły i nigdy nie wyszły poza pewną strefę, z której nie ma już powrotu.

Łajzol: Chyba z Siwersem, bo najkrócej go znałem, ale szybko się zbrataliśmy.

Siwers: Nie było kogoś takiego. Od początku z każdym dobry wajb.

Szczur: Z obecnego składu ze wszystkimi mam mega dobry kontakt. One Love dla moich ludzi.

Kosi: Ze wszystkimi z zespołu jest do dziś dobry przelot. Możemy czasem widywać się z kimś rzadziej, ale przelot zwykle jest między nami zajebisty. Wciąż lubimy swoje towarzystwo i jak jesteśmy razem, to jest dobra śmiechawa.

JWP o swoim przelocie

Najgorsza historia koncertowa grupy

Falcon1: Nie było jakichś złych historii, zawsze jest fajnie. Oczywiście było kilka koncertów, gdzie ktoś był troszkę za bardzo pijany, ale to stare dzieje. No i oczywiście zdarzały się jakieś incydenty. Kiedyś na przykład w Białymstoku Eros ciągle zapominał tekstów i ktoś rzucił w niego… kawałkiem cytryny.

Ero: Mój mózg sprytnie wypiera takie incydenty. Oprócz jakichś awantur czy oszustw na kasę za występ – niczego nie pamiętam. Albo byłem pijany i po prostu nie ogarnąłem…

Łajzol: Punkowa najebka na jednym z koncertów, którego nie dokończyliśmy. Albo awantura w hotelu po koncercie w Żorach z jakimiś miejscowymi gitami, psami z gazem i tak dalej – a to był pierwszy koncert Falcona jako naszego DJ-a, więc chłopak troszkę się zmarszczył…

Siwers: To było po koncercie. Awantura z miejscowymi, do tego policja z gazem i eksmisja z hotelu o siódmej rano na ulicę, a na koniec, jak już wracaliśmy, zostawiłem telefon na stacji benzynowej.

Szczur: Jako artysta studyjny nie jeżdżę z ekipą na koncerty. Pamiętam jednak jeden wyjazd na występ, chyba do Bydgoszczy, połączony z kawalerskim naszego ziomka. Okolice 2010, nie wiem już teraz dokładnie. Przed nami grał support jakiś lokalny skład. No i ktoś tam od nich wylał piwo na konsoletę i padł soundsystem. Trzeba było zagrać kilka numerów acapella.

Kosi: Nie wymieniłbym jednego wydarzenia koncertowego, które było najgorsze. Mieliśmy różne przygody z nieciekawymi ludźmi, ze złą organizacją czy zbyt dużym melanżem w zespole…

JWP o swoim przelocie

Najgorzej zorganizowana osoba z kolektywu

Falcon1: Wszyscy są raczej zorganizowani, bo bycie stuprocentowym hiphopowcem to nie jest kaszka z mlekiem. Trzeba ogarniać.

Ero: Wszyscy mają inaczej, ale każdy raczej ogarnia to, na czym mu zależy. Kiedyś jak więcej piłem, to ja, niestety. Ale chłopaki wiedzą, że jak już robię, to robię. Hmmm, ciekawe, co koledzy powiedzą?

Łajzol: Kiedyś Ero, dziś wszyscy raczej wzorcowo.

Siwers: Każdy jest, jaki jest, ale jesteśmy składem, dlatego się uzupełniamy.

Zobacz również
sanah bocelli

Szczur: Takie rzeczy często wynikają z sytuacji życiowych. Raz jest lepiej, raz gorzej i myślę, że każdy z nas miał takie momenty. Poza tym, jak jest potrzeba i presja deadline’ów, to wszyscy potrafią się spiąć i zrobić swoje.

Kosi: Nie wiem, kto jest najgorzej zorganizowany, ale wiem, kto najlepiej – Siwers aka Prymus oraz oczywiście nasza ostoja, czyli Falcon1. Oczywiście trochę żartuję, bo mam wrażenie, że ostatnio wszyscy funkcjonujemy dość sprawnie, choć po tym, jak długo odpisywałem na te pytania, wychodzi, że ja jestem najmniej zorganizowany.

JWP o swoim przelocie

Umiejętność, której zazdrościsz komuś z JWP

Falcon1: Zdecydowanie zazdroszczę Kosiemu umiejętności pomelanżowej regenereacji.

Ero: Każdy w załodze ma supermoce. Jesteśmy jak Avengersi, więc każdy ma pełne prawo czuć się wyjątkowy. Zazdrość to jednak zjebana toksyna i kompletnie nie stwierdziłem takiego gówna w składzie. Falc, Ero, Siwers, Kosi, Lajzol /JWPBC/, Szczur… Staramy się chyba sobie imponować na różne zdrowe sposoby i w ten sposób nakręcać się do życia w tym pierdolniku.

Łajzol: Każdemu czegoś, ale tak zdrowo. Erosowi – elokwencji w tekstach, Siwersowi – warsztatu i umiejętności producenckich, Kosiemu – bezkompromisowości i otwartej artystycznej głowy, Falconowi – wiedzy muzycznej etc.

Siwers: Nie zazdroszczę, a raczej podziwiam naszych dwóch mistrzów od kolorowych linii – Erosa i Kosiego.

Szczur: W tej ekipie nie ma czegoś takiego jak zazdrość. Cieszę się z sukcesów i supermocy moich braci z ekipy.

Kosi: Nie zazdroszczę nikomu niczego, ale podziwiam w moich kolegach bystrość umysłów, poczucie humoru, dobre serca, mega skille… Ogólnie moi koledzy z zespołu mają dużo fajnych cech i pewnie dlatego udaje nam się razem działać do dziś.

Klasycy metalu również mają coś do powiedzenia na żywo. Usłyszmy ich razem!

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony