Czytasz
Mięso mamuta, czyli dieta Flinstone’ów, która może stać się faktem

Mięso mamuta, czyli dieta Flinstone’ów, która może stać się faktem

Prehistoryczne ssaki wyginęły kilka tysięcy lat temu, ale ich mięso już wkrótce może trafić na rynek. Sprawdzamy, o co chodzi w projekcie australijskiej firmy Vow.

Zasadność przemysłowej hodowli zwierząt bywa coraz częściej kwestionowana z wielu powodów. Pierwszy, ten podstawowy, dotyczy skandalicznych warunków, w jakich żyją osobniki przeznaczone na ubój. Często nie mają jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. Konsekwencją ich stłoczenia w jednym miejscu są stres i inne choroby o podłożu somatycznym. Zwierzęta odnoszą bolesne rany (kurom niekiedy przycina się dzioby), a jednocześnie są narażone na dolegliwości bakteryjne czy wirusowe. Takie procedery są też brzemienne w skutkach dla środowiska naturalnego. Wyprodukowanie kilograma wołowiny pochłania 15 tysięcy litrów wody, zaś wieprzowiny – 6 tysięcy litrów. Nawozy i same odchody bydła silnie zanieczyszczają glebę i powietrze. W tym wszystkim zanika różnorodność gatunkowa, tak ważna w dobie globalnego ocieplenia.

W dokumencie zrealizowanym przez Deutsche Welle, czyli niemieckiego nadawcę publicznego, pada odpowiedź na pytanie, dlaczego jedzenie mięsa jest aż tak silnie zakorzenione w naszej kulturze.

Sojowe parówki…

Jak ograniczyć hodowlę na globalną skalę? Rozwiązanie na pierwszy rzut oka jest proste – zmniejszyć popyt na mięso. Dla wielu osób to ono pozostaje jednak podstawowym źródłem białka. Co więcej, jego konsumpcję w wielu krajach warunkują tradycja i historia. Mimo to współcześnie szala przechyla się na stronę wegetarianizmu. Roślinne zamienniki kiełbasek, burgerów czy steków można zdobyć już w każdym supermarkecie. Spora część z nich bazuje na soi, z której produkuje się także mleko oraz tofu.

@thefoodietakesflight

full recipe on www.thefoodietakesflight.com for this shredded tofu bowl 🍚 #tofu #veganfood #easymealprep #ricebowl #tiktokcooks #mealprepideas

♬ original sound – darcy stokes
Jak przyrządzić w smaczny sposób tofu? Odpowiedzi na to pytanie łatwo znaleźć na TikToku.

…i mięso z probówki

Półśrodkiem pomiędzy hodowlą a przejściem na dietę jarską może okazać się wytwarzanie tzw. mięsa in vitro, nazywanego także mięsem z probówki. Aby je pozyskać, nie trzeba zabijać żadnego zwierzęcia. Z ich ciał w trakcie nieinwazyjnej biopsji pobiera się jedynie komórki macierzyste, czyli takie mające potencjał do nieograniczonej liczby podziałów i mogące pełnić różne funkcje. W kontrolowanych warunkach rozrastają się w laboratorium. Bywają tam wzbogacane w dodatkowe składniki odżywcze, jak choćby tłuszcze. Dzięki użyciu nowoczesnych narzędzi, w tym drukarki 3D, przybierają kształt i teksturę faktycznego mięsa, jakie moglibyśmy zastać w sklepie albo w restauracji. Takie produkty nie są jeszcze dostępne w sprzedaży, ale wszystko wskazuje, że to tylko kwestia czasu. W 2020 roku zielone światło dla ich obecności na rynku jako pierwszy kraj na świecie dał Singapur.

Mięso in vitro stanowiło jeden z tematów podjętych przez portal Business Insider w serii Big Business.

Fabryki mięsa in vitro funkcjonują już na kilku kontynentach. W Australii szlaki takiej technice przetarła firma Vow. – Jedzenie, które znamy, nie musi takie pozostać. To właśnie motywuje nas do kwestionowania status quo, wytyczenia ścieżki dla nowych, nieoczekiwanych smaków i zapewnienia niezapomnianych doświadczeń postuluje na swojej stronie internetowej. Komórki macierzyste pobierała od świń, kur czy krów, ale naukowcy w swoich eksperymentach idą o krok dalej. Wov testowało już mięso od ponad 50 gatunków, w tym od alpak, bawołów, kangurów czy mniej powszechnych ryb.

Co łączy zespół Kwiat Jabłoni, Maffashion i Karolinę Korwin-Piotrowską? Wszyscy opowiedzieli się za prawami zwierząt w kampanii społecznej Otwartych Klatek.

„Łatwy i szybki proces”

Teraz poruszenie wywołał najnowszy projekt Australijczyków, który ostatnio zaprezentowano w amsterdamskim Muzeum Nauki NEMO. Tym razem firma wzięła na tapet komórki zwierzęcia nieobecnego już na Ziemi. Większość mamutów wymarła u schyłku plejstocenu, a ostatnie osobniki chodziły po naszej planecie kilka tysięcy lat temu. – Wybraliśmy je, ponieważ są symbolem utraty różnorodności gatunkowej i zmian klimatuuzasadniał w rozmowie z serwisem The Guardian założyciel Wov, Tim Noakesmith. Początkowo brał również pod uwagę naszego ulubieńca, ptaka dodo, ale na drodze do realizacji jego planu stanęły przeszkody techniczne.

Sprawdź też

Standardowa biopsja w tym przypadku byłaby niemożliwa. W końcu nikt nie wpadł jeszcze na to, jak podróżować w czasie. Alternatywę dla tego zabiegu wymyślił prof. Ernst Wolvetang z Australijskiego Instytutu Bioinżynierii przynależącego do Uniwersytetu w Queensland. Ze szczątków jednego z mamutów udało mu się wyodrębnić sekwencję DNA mioglobiny – białka, które bierze udział w magazynowaniu tlenu w mięśniach. To ono nadaje również charakterystyczny smak danego mięsa. Następnie materiał genetyczny został połączony z tym pochodzącym od słonia. Tak powstałą sekwencję umieszczono w komórkach macierzystych mioblastów owcy. Cały proces zajął jedynie kilka tygodni. Wolvetang określił go mianem „śmiesznie łatwego i szybkiego”.

W powyższym filmie obszernie opowiedziano o nowym produkcie australijskiej firmy Vow.

Białko nieznane organizmowi

Powstałe mamucie mięso uformowano w kształt okrągłego klopsika. Choć sposób jego prezentacji zachęca do spałaszowania i poczucia się jak któryś z Flinstone’ów, biotechnolog z Queensland zalecałby szczególną ostrożność. – Nie widzieliśmy tego białka od tysięcy lat. Na razie nie mamy więc pojęcia, jak po jego zjedzeniu zareagowałby nasz układ odpornościowy – przyznaje. Jednocześnie zachęca do tego, żebyśmy jako konsumenci nie bali się podobnych eksperymentów. – Początkowo zawsze to będzie trochę dziwne i nieznane. Z punktu widzenia środowiska i etyki uważam jednak, że to rozwiązanie ma wiele sensu – konkluduje.

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone