Czytasz teraz
Kawiarnia „Kociak” znów otwarta. To kultowe miejsce dla poznaniaków
Kultura

Kawiarnia „Kociak” znów otwarta. To kultowe miejsce dla poznaniaków

Bar Kociak / www.facebook.com/barkociak

Mieszkańcy stolicy Wielkopolski z utęsknieniem wyczekiwali tego momentu. Lokal przy ul. św. Marcin, który przeżywał lata świetności w PRL-u, po dłuższej przerwie zaprasza na kawę i desery lodowe.

Nasze dzieciaki będą miały gdzie zaprosić na pierwszą randkę, jak na legendę przystało – pisze jedna z komentatorek. – I znowu niektórzy będą mieli po kilkanaście lat – wtóruje jej inna. – Niesamowite. Medal należy wam się za to, że chciało wam się postawić coś na nogi, reaktywować. Sam neon to mistrzostwo świata – nie szczędzi pochwał kolejna osoba. Setki życzeń „powodzenia”, deklaracje szybkiej wizyty i przywoływanie wspomnień z lat młodości mówią same za siebie. Kawiarnia Kociak, ponownie otwarta po długim remoncie i pandemii COVID-19, z pewnością nie będzie świecić pustkami.

Najlepsze wydarzenia w Poznaniu? Sprawdź je sam w aplikacji Going.

Bitwa pod poznańskim Grunwaldem

Właściciele lokali w centrum Poznania nie mają teraz lekko. Rosnące czynsze administracyjne i opłaty za energię elektryczną to jedno. Problemem są także roboty drogowe uprzykrzające nie tylko ruch samochodowy, ale też pieszy. Rozkopany Stary Rynek stał się przedmiotem licznych memów. ASZdziennik określił trwające tam prace mianem „najdłuższej polskiej rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem”. W wybranych punktach miasta można zdobyć pocztówkę „Rozkopane”, której autorem są pomysłodawcy fanpage’a Poznański Trójkąt Bermudzki. W wielu sytuacjach to jednak śmiech przez łzy. Fakt, że Kociak otwiera się w takich niesprzyjających okolicznościach, tym bardziej zasługuje na uwagę.

Pocztówkę „Rozkopane 2023” znajdziecie w wybranych poznańskich punktach gastronomicznych.

Wskrzesić legendę

Kawiarnia przy ul. św. Marcin 62 funkcjonowała od 1962 roku. Od samego początku cieszyła się dużą popularnością wśród poznaniaków. – To był pewnego rodzaju obrzęd. W niedzielę w Poznaniu najpierw szło się do kościoła, a potem na słodkie do Kociaka. Problem był zawsze z miejscami. Łatwo było kupić te słodycze, trudno było z nimi usiąść – wspominał w książce Historie warte Poznania Wiesław Kot, publicysta i krytyk filmowy. Gdy do łask zaczęły wchodzić sieciówki, a kluczowa arteria w centrum doczekała się pierwszego większego remontu, nad lokalem zawisły ciemne chmury. Gwoździem do trumny okazały się obostrzenia epidemiologiczne z marca 2020 roku. Kociak mógł przestać istnieć, ale jego legendę postanowił wskrzesić Adrian Mieszała. Na pokładzie towarzyszy mu ojciec Paweł, znany i doceniony cukiernik.

Najprawdopodobniej w tym roku zostałby zlikwidowany, a w jego miejsce powstałby kolejny kebab czy franczyzowy sklep spożywczy – wspominał pomysłodawca projektu. Tym razem miało stać się inaczej.

Poznański menedżer skontaktował się z ówczesnymi właścicielami miejsca. Spółdzielnia Smak-Coop, zarządzająca także innymi barami w stolicy Wielkopolski, przystała na jego propozycję i tak zaczęła się cała przygoda. Remont kawiarni trwał blisko dwa lata. Wymieniono instalację wodno-kanalizacyjną, odnowiono zaplecze, odmalowano ściany. W kosztownych pracach partycypowali sami poznaniacy, dokładając się do zbiórki crowdfundingowej. Za symboliczną „cegiełkę” otrzymali vouchery do późniejszego wykorzystania w Kociaku. Mieszałę wsparli także liczni lokalni przedsiębiorcy.

Ciepłe drożdżówki i oranżady w szkle

Teraz lokal uroczyście otworzył swoje podwoje dla klientów. Przed jego wejściem stanęły samochody z PRL-u należące do okolicznych entuzjastów motoryzacji. Dzięki nim tym bardziej możemy poczuć klimat dawnych lat. Spójrzcie zresztą na poniższe zdjęcie. Nie dziwimy się, że auta zaparkowane na tle charakterystycznego, odwzorowanego na podstawie starych rysunków technicznych neonu – smukłego kota sączącego lemoniadę ze szklanego pucharku – przywołują wspomnienia.

Zobacz również
Adobe

Kociak jest czynny codziennie w godzinach 9-20. Jego menu odwzorowuje w dużej mierze to, które mogą pamiętać stali bywalcy. Większość słodyczy powstaje w oparciu o tradycyjne, pieczołowicie zebrane receptury. – Nie mogło zabraknąć Anuli, Ambrozji, Delicji czy kremu sułtańskiego. Pojawi się poznański brzdąc i W-Zetka. O smaki zadba mój tata, który serwować będzie gorące szneki z glancem [w wielkopolskiej gwarze to drożdżówki z lukrem – przyp. red.]. Tak, prosto z pieca. Tworzone i wypiekane przy kliencie. Szneki na prawdziwym maśleopowiada na Facebooku Adrian Mieszała. Do deserów przyrządzanych ze świeżych składników napijemy się ciepłej, aromatycznej kawy dostarczonej przez popularną w PRL-u palarnię Astra. W ofercie są także tradycyjne oranżady w szklanych butelkach.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony