Loscil zagra w Warszawie. Takiego ambientu nie wypada pominąć!
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Scott Morgan, bo tak naprawdę nazywa się kanadyjski producent, 27 lutego odwiedzi stołeczny klub Pardon, To Tu. Będzie to jego jedyny koncert w Polsce. Dlaczego warto się na nim pojawić?
Pierwszą płytę, A New Demonstration of Thermodynamic Tendencies, wydał własnym sumptem w 1999 roku. Szybko zainteresowała się nim niezależna, kultowa wytwórnia Kranky, w której katalogu znajdują się m.in. Godspeed You Black Emperor!, Tim Hecker oraz Stars of the Lid. Dołączenie do oficyny dało mu przepustkę do dalszej kariery. Choć od tamtej pory upłynęły ponad dwie dekady, nadal nie schodzi z panteonu najciekawszych producentów z pogranicza ambientu, drone’u i ambient techno. Stale dopieszcza swoje brzmienia i szuka nowych sposobów na to, żeby były jak najbardziej immersyjne dla samych odbiorców. Loscil słuchany w warunkach domowych robi wrażenie, a na żywo – czego będziemy mogli doświadczyć za moment w Pardon, To Tu – pozostaje równie przekonujący. Przed występem Kanadyjczyka prezentujemy garść faktów o jego bogatym dorobku.
Chcecie zobaczyć artystę na żywo? Złapcie swoją wejściówkę na Going.
Przed chwilą wydał kolejny album
Ubiegły rok był dla muzyka całkiem owocny. Spod jego rąk wyszedł wtedy dyptyk The Sails, stanowiący kolekcję utworów skomponowanych do rozmaitych projektów tanecznych. Po dwuczęściowym wydawnictwie nadeszła pora na odsłonięcie kolejnych kart. Tym razem Loscil połączył siły ze swoim kolegą po fachu i założycielem wytwórni Room40, Lawrence’em Englishem. Album Colours panowie nazywają „projektem iteracji, redukcji i końcowej ekspansji”. Podstawą zawartych na nim kompozycji są nagrania stuletnich organów piszczałkowych w Old Museum w australijskim Brisbane. Patchworki przekształconych brzmień nazwano zgodnie z kolorami, z którymi się kojarzą. Chociaż mamy luty, już teraz wyrósł nam kandydat do ambientowego albumu roku.
Umie pracować solo i zespołowo
Ambient, choćby ze względu na swój medytacyjny, kontemplacyjny rodowód, kojarzy się z pracą w pojedynkę. Przecięcie dróg z innymi twórcami może jednak poszerzyć horyzonty twórcze. Scott Morgan hołduje temu podejściu właściwie od początku kariery. Przez kilka lat był perkusistą indie rockowej grupy Destroyer. Wydał płytę ze wspomnianym Englishem, ale też z Bvdubem, Seabuckthornem i formacją Fieldhead. Zdarzyło mu się także dzielić scenę z Ryuichim Sakamoto, Murcofem czy Sarah Neufeld – skrzypaczką znaną z występów z Arcade Fire. Nie zapominajmy wreszcie i o remiksach utworów kolegów po fachu. Do każdej z nowych aranżacji Loscil podchodzi z dużym pietyzmem, wydobywając z melodii to, co wcześniej nie było wyeksponowane.
Interesował się… łodziami podwodnymi
Wyrok społeczności portalu Rate Your Music, czyli serwisu agregującego oceny konkretnych płyt, jest jednoznaczny i prawomocny. Najlepszym albumem Loscila według niej jest Submers z 2002 roku. Wydawnictwo zostało zadedykowane… łodziom podwodnym, niestrudzenie badającym nieprzeniknione głębiny i zaglądające tam, gdzie człowiek nie da rady dopłynąć. Charakter mrocznych, a jednocześnie budzących podziw oceanicznych toni współgra ze stylem Kanadyjczyka, któremu w tym przypadku najbliżej do dub techno. Fani Prince of Denmark czy Vrila muszą obowiązkowo nadrobić ten krążek.
Użycza muzyki do gier, seriali i filmów
Do tego, że ambientowe tła mają spory potencjał ilustracyjny, nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać. Liczni twórcy orbitujący wokół tego gatunku sprawnie poruszają się w świecie produkcji audiowizualnych, realizując się jako kompozytorzy. Loscil bynajmniej nie odstaje na tym polu. Jego utwory znalazły się na ścieżkach dźwiękowych sci-fi Niezgodna, dokumentu Korporacja oraz netfliksowego serialu Suburra. Oprócz tego usłyszymy je w grach mobilnych (Lifelike, Hundreds) czy komputerowych (Osmos). Od podstaw wykonał zaś cały soundtrack krótkometrażowego From the Sky. To film Iana Ebrighta, w którym uwzględniono wątki dotyczące zespołu stresu pourazowego i niepewności w stanie wojny.
Maczał palce przy undergroundowym kinie
Od filmów zresztą zaczęła się cała przygoda Kanadyjczyka ze sceną. O tym, że będzie występować jako Loscil, zadecydował rok przed wydaniem wspomnianego debiutu fonograficznego. Swój pseudonim zaczerpnął od „zapętlonego oscylatora” (looping oscilator) – jednej z funkcji języka programowania Csound służącego do pisania muzyki i przydającego się podczas występów na żywo. Był wtedy członkiem audiowizualnego kolektywu Multiplex, który organizował wydarzenia w nieistniejącym już The Blinding Light. Niewielkie kino w Vancouver było mekką dla miłośników undergroundowych, awangardowych filmów i video artów.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.